Zombie Apocalipse-Polska(11)

36 9 0
                                    

10.04.2019/11.04.2019
Rozdział 11
Uczucia
Splunąłem krwią, w magazynku pusto. Szybko zmieniłem magazynek i wybiegłem zza murka. Otworzyłem furtkę i zauważyłem dwa samochody, z włączonymi światłami. Teraz było widać trzy osoby,jedna za słupem,druga za samochodem i trzecia zdezorientowana kawałek ode mnie.  Bez zbędnego celowania strzeliłem do mężczyzny stojącego który był najbliżej. Zza samochodu wychylił się drugi facet. Strzelił do mnie ale niecelnie. Przycelowałem gdy usłyszałem kolejny huk wystrzału, mężczyzna upadł. Dimitri zdjął go z garażu. Ostatni chwile chował się za słupem i przyłożył sobie lufę do skroni. Pociągnął za spust.
Przeczesałem teren na którym ktoś jeszcze mógłby być ale już nikogo nie znalazłem. Z krótkofalówki jednego z trupów  ktoś się zapytał
-wykończyliście ich? Halo? Odezwij się! Doborov!
Wyłączyłem krótkofalówkę i zabrałem ją ze sobą. Wbiegłem po schodach i wpadłem do kuchni. Cały czas śmierdziało spalenizną i nad spalonymi rzeczami unosił się lekki dymek. Później zobaczę dokładniej co się stało. Szybko pobiegłem na górę do LittleRock. Otworzyłem powoli drzwi. W pokoju byłoby całkowicie ciemno gdyby nie to że swiatło za drzwii lekko oświetlało wszystko. Zapaliłem wątłe światło. Dziewczyna siedziała w kącie pomieszczenia z bronią wycelowaną prosto we mnie. Adrenalina opadła i bolała mnie cała twarz i tył głowy. LittleRock odłożyła UZI. Usiadłem na ziemi obok niej. Dotknęła powoli dłonią mojej twarzy.
-C-co ci się stało?
-Nic, zaraz idę się umyć. Jak się czujesz? Nic ci nie zrobił ten idiota?
-Nie chodzi mi o to że jesteś brudny, masz całą twarz we krwi. Zobacz w lustrze.A on, nic mi nie zrobił. On strzelił do ciebie... nawet się przewróciłeś.
-To był rewolwer hukowy, wiem to, ponieważ jest mój. Odrazu poznałem że to ten rewolwer, więc się nie bałem.
Wstałem i podszedłem do lustra. Miałem rozcięty łuk brwiowy, brodę i szyję miałem od krwi oraz po włosach z boku głowy sączyła się świeża krew. Wróciłem do LittleRock i usiadłem obok niej.
-Chyba muszę zciąć włosy...
Powiedziałem i wstałem. Wszedłem do łazienki i puściłem wodę. Umyłem ręce i zdezynfekowałem je specjalnym mydłem. Zdjąłem koszule, nie wiem kiedy sobie wyrobiłem mięśnie klatki piersiowej,brzucha i ramion. W odbiciu lustra zauważyłem LittleRock.
-Przemyję ci te rany,usiądź.
Wziąłem małe krzesełko i usiadłem. Dziewczyna wzięła wacik i namoczyła go w wodzie utlenionej. Przyłożyła wacik do łuku brwiowego. Szczypało jak jasna cholera.
Zacisnąłem powieki. Dziewczyna wzięła mały ręcznik, namoczyła go pod kranem i powoli obmywała mi twarz. Po chwili powiedziała
-Musimy ściąć włosy... inaczej nie oczyszczę ci rany.
-ok, czyń honory...
LittleRock wzięła nożyczki i odcięła mi kitkę. Położyła włosy na blacie. Podłączyła maszynkę do gniazdka i obcięła włosy przy samej skórze.  Włożyłem głowę pod kran i spłukałem brud i krew. Dziewczyna opatrzyła ranę na głowie.
-Przyjdę za chwilę,jeszcze muszę się wykąpać.
Dziewczyna przypadła do mnie i nasze usta zetknęły się.
LittleRock położyła mi ręce na szyi,wtuliła się we mnie.
Czułem jak gorący rumieniec wlewa się na moją twarz.
Po chwili dziewczyna oderwała swoje usta i powiedziała
-Za dwadzieścia minut w pokoju w którym byłam...
-o-ok-okej
Drzwi zamknęły się. Wrzuciłem koszulę do prania i wykąpałem się. Poszedłem do mojego pokoju. Ubrałem spodnie od garnituru, białą bluzkę i niebieską bluzę na zamek. LittleRock cały czas była w tych samych ubraniach od Cioci. Poszukam czegoś dla niej. Po kilku minutach znalazłem czarną bluzkę, lekkie spodnie i ciepłą bluzę. Znalazłem też nowe buty z Nike'a. Zapakowałem wszystko w pudełko i poszłem do pokoju w którym mieliśmy się spotkać. Na środku przed kanapą był stolik a na nim stały świece. Na parapecie stały małe podgrzewacze. Nigdzie jej nie było gdy LittleRock złapała mnie za bluzę i zaciągnęła przed kanapę. Usiedliśmy, podałem jej pudełko z ubraniami.
-Oooo, dziękuję... szybko się przebiorę bo to ubranie jest już trochę brudne.
-ok, czekam...
Dziewczyna pięć minut później wróciła ubrana w nowe ubrania. Przyniosła dwa Glocki i położyłana stoliku.
-Po co te pistolety?
-Musimy być w ciągłej gotowości...
-Ok, a ten, no... pocałunek? Bo chciałbym ci coś powiedzieć...
-Ja też, ty pierwszy
-ty pierwsza
-nie, ty pierwszy.
-Ok, no, bo ja... chyba się w tobie zakochałem...
-Nie wierzę! Właśnie to chciałam powiedzieć!
-Serio? Nie robisz sobie ze mnie jaj?
-nie, nigdy bym tego nie zrobiła.
-napijesz się czegoś?
- pewnie, a co masz?
-kawę, herbatę,latte, Pepsi,Coca-Colę i wodę.
-Coca-Colę wezmę.
-ok, przyniosę
Gdy miałem wyjść z pokoju dziewczyna powiedziała
-weź pistolet!
A no tak, zapomniałem.
-Ok,dzięki. Zaraz wracam.
Schodziłem po schodach aż do piwnicy. Sprawdziłem co w kuchni. Spalenizna dalej unosiła się w powietrzu ale nawet najmniejszego dymku nie było. Wszystko osmolone. Będą remonty... zszedłem do piwnicy i zapaliłem światło.
Wziąłem całą zgrzewkę puszek Coca-Coli. Ale coś na zagryzkę trzeba wziąć. Wziąłem Kilka batonów i trzy paczki Chipsów. Powoli weszłem po schodach i zgasiłem światło.
Wróciłem do pokoju, dziewczyna zdziwiła się ilością napoju ale nie wiem ile będziemy siedzieć. Położyłem wszystko na stoliku i wziąłem dwie puszki dla LittleRock i dwie dla siebie. Zapomniałem miski wziąć na chipsy,ale była w kuchni, a tam spalone prawie wszystko. Wstałem i podszedłem do szafki z naczyniami. Na szczęście było kilka misek. Wziąłem jedną i nasypałem do niej chipsów.
Rozmawialiśmy i konsumowaliśmy wszystko do rana. Ostatecznie zostało ponad pół zgrzewki Coca-Coli, jeden batonik i jedna paczka chipsów. Dawno nie gadałem z kimkolwiek tak długo. No nie, moja godzina warty. I znowu na ten balkon. Przed wyjściem z domu poszłem do LittleRock.
Otworzyłem powoli drzwi i przyklęknąłem przed jej łóżkiem
-Muszę iść na wartę, za godzine wracam.
Położyłem rękę przy jej ręce. Gdy chciałem iść złapała mnie za dłoń i powiedziała
-nie idź, a jak musisz to idę z tobą.
-muszę iść, jak chcesz to możesz ze mną iść.
-daj mi chwilę.
-ok, mamy 20 minut.
Spojrzałem na zegar, godzina 5:37
Chwilę później dziewczyna była gotowa i poszliśmy do pokoju z pistoletami i karabinami. Drzwi leżały na podłodze. Postawiłem je i oparłem o ścianę. Wziąłem plecak,latarkę,kastet, nóż,maczete z kaburą na plecy,pistolet, okulary na strzelnicę,GPS ,krótkofalówkę i karabin z lunetą. Na dworzy było zimno. Wziąłem też bluzę oraz koc. Ubrałem bluzę,widziałem że dziewczyna też ma podobną. Pewnie będzie jej zimno. Zeszliśmy na dół i w przybudówce zdjąłem z wieszaka moją kurtkę. Jak zwykle była trochę za duża ale tak to mniejszej nie było. Dziewczyna zarumieniła się i ubrała kurtkę. Wyszliśmy za płot i odrazu przywitał nas widok sześciu szwendaczy. Wyjąłem Glocka i przycelowałem. Pierwszy strzał,kula przelciała obok głowy trupa. Wziąłem maczetę w dłoń a Glocka dałem dziewczynie. Z rozbiegu zamachnąłem się maczetą i przeciąłem szwendacza szyję. Głowa odleciała i potoczyła się przy krawężniku. Źle się poczułem jak ta głowa odpadła. Mało brakowało i bym zwrócił resztki z nocy. Następnego kopnąłem w kolano i wbiłem nóż w rozdziawioną paszczę. Następnego prawie na pół przeciąłem. I tak jeszcze trzy razy. Po zabiciu wszystkich poszliśmy na stanowisko snajpera. Przywitały nas ślady krwi na płytkach. Nie wiem jak długo mnie nie było tutaj,ale wystarczająco żeby czuć jakby się poznawało dopiero to miejsce. Oparłem się o ścianę i zrzuciłem plecak na podłogę. Koc dałem LittleRock, wziąłem karabin i oparłem go o ścianę. Nie wierzę, jeszcze leży tu moja lornetka. Co prawda lekko się zbiła ale nadal dobrze się przez nią patrzy. Przygotowałem całe stanowisko. Rozmawialiśmy przez 15 minut gdy...

  
~Zordock .T~

Zombie Apocalipsa PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz