10.04.2019
Rozdział 10
Zmiany i krewPowoli otworzyłem oczy. Leżałem w łóżku, troche było ki zimno w lewą rękę ale na końcu ktoś był. W pokoku był półmrok. To była LittleRock. Leżała obok mnie przykryta moim płaszczem. Słodko wyglądała ale twarz miała lekko brudną i zmęczoną. Nie wiedziałem co w takiej sytuacji zrobić. LittleRock leżała na mojej ręce, więc nie mogłem jej zdjąć ani wyjść. Pewnie siedziała tu większość czasu. Chyba muszę poczekać aż się obudzi, pewnie jest zmęczona. Poza tym przykryła się tylko tym płaszczem. Odgarnąłem kawałek kołdry i powoli ją okryłem. Po chwili otworzyła oczy. Spojrzała się na mnie i odrazu na jej twarzy zagościł uśmiech. Odwzajemniłem uśmiech, dziewczyna odwróciła głowę i zapytała
-Mogę się do ciebie przytulić? Prosze
-Yyy, Okej
Powiedziałem z lekką niepewnością i troską w głosie. Dziewczyna wtuliła się w moje ramiona i zaczęła szlochać i klecić słowa.
-bałam się, ten kamień, krew, szk-szkło. Byłeś... taki odważny... rzuciłeś się na niego. Martwiłam się o ciebie.
-nie musiałaś. Po prostu nadmiar emocji, ten kamień, nóż. Przerosło mnie to... byłem kiedyś gorzej ranny niż te zadrapa..
Dziewczyna przerwała mi
-wiem, widziałam twoją rękę. Dimitri mi opowiedział co się stało. Bolało?
-nie wiem, to był szok... nagle ktoś mnie pociągnął do domu, szkło. I wtedy straciłem przytomność. Po kilku dniach obudziłem się.
Po dłuższej chwili ciszy LittleRock powiedziała
-jesteś głodny? Jak się czujesz?
-czuje się dobrze, a co do jedzenia, to zejdę zaraz, coś zjem
-ale to zaraz, możemy jeszcze chwile poleżeć?
-jak chcesz.
Leżeliśmy tak przez pół godziny gdy ktoś wszedł do pokoju.
Po chwili poznałem twarz mężczyzny. To był Tallahase
-upss... to ja nie przeszkadzam... Powiedział wychodząc po cichu z pokoju. Dziewczyna zasnęła.
Dwie godziny później
Obudziło mnie piszczenie czujki na dworze oraz smród spalenizny. LittleRock dalej spała. Musiałem ją obudzić
-Little, szybko. Wstawaj.
-C-co się dzieje? Co tak śmierdzi?
-musimy zobaczyć. Ubierz się szybko i lecimy. Jak wyjdziesz to po lewo w drugim pokoju jest szafka z bronią
-Nie mam ze sobą ubrań. Twoja Ciocia dała mi lekkie ciuchy. Reszta była od krwi więc nie mam...
W pokoju była tylko jedna kurtka, biała koszula i buty.
-weź tą kurtkę i buty, ja dam sobie radę.
Dziewczyna zarumieniła się lekko i nałożyła moją kurtkę i nowe buty(tamte były zaplamione krwią) Szybko ubrałem białą koszulę. Wybiegłem na korytarz i podszedłem do drzwi za którymi była szafka z bronią. Zamknięte. Kawałek dalej była mała skrzyneczka na klucze, ale nie było do klucza do tych. Kopnąłem z buta w środek drzwi, wypadła mała szybka kawałek od zamka. W pokoju panowała ciemność. Po omacku włączyłem światło. Nikogo w środku nie było. Po drugiej stronie była szafka z bronią.
Kopnąłem w drzwi z sześć razy i drzwi wypadły z zniszczonych zawiasów. Szafka na broń zawsze była otwarta więc bez problemu wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy. Kilka Glocków poleciało na korytarz. Szukając karabinów znalazłem swój zniszczony karabin snajperski. Złapałem za dwa kałachy i dałem jednego dziewczynie.
-Wiesz jak się z tego strzela?
-Tak, może ci się przydać...
Powiedziała dziewczyna dając mi długi nóż.
Uśmiechnąłem się lekko i podbiegłem po kaburę. Włożyłem nóż do niej. Usłyszałem strzały z dworzu.
-Uważaj na siebie! - krzyknęła do mnie i poszła na balkon. Zszedłem na dół, ktoś zostawił jedzenie na ogniu. Paliła się część kuchni. Na szczęście nie było butli,odkąd mieliśmy prąd to korzystaliśmy z elektrycznych palników. Z dworzu dobiegały odgłosy wystrzałów. Nie wiedziałem co robić, czy gasić kuchnie czy gasić pożar. W garażu była gaśnica. W sumie to kilka. Wybiegłem z domu, na środku podwórka paliła się beczka, z dymu wyłonił się Dimitri i schował się za murkiem. Poleciała seria z kałacha. Ruszyłem w stronę garażu i zacząłem szukać gaśnicy. Stała w rogu, szybko ją wziąłem. Podbiegłem do Dimitra i krzyknąłem
-Dimitri! Kuchnia się pali! Ktoś zostawił jedzenie na ogniu!
-Co!? Nikt nic nie smażył!
Dimitri spojrzał w stronę kuchni. W oknie było widać płomienie. Przy gaśnicy leżała maska przeciwgazowa i maski Klauna. Wzróciłem do garażu i zgarnąłem pięć.
Założyłem i wziąłem kolejną gaśnicę. Zapomniałem że już wziąłem jedną. Wbiegłem po schodach. Odbezpieczyłem gaśnice i wszedłem do kuchni. Złapałem za mały wężyk i skierowałem go w stronę kuchenki. Przypomniały mi się słowa Dimitra. "Nikt nic nie gotował".Uświadomiłem sobie że ktoś jest w domu. Sama kuchenka się nie podpaliła. Odrzuciłem myśl od siebie i spowrotem gasiłem płonący aneks kuchenny. Prawie ugaszone. Nagle szyby z kuchni się zbiły i wyleciały na zewnątrz. Zacząłem studzić i zalewać pianą gaśniczą aneks,ścianę i framugę okna. Z dworzu dobiegały kolejne wystrzały. W kuchni przy aneksie leżała rozbita butelka. Możliwe że to był Koktajl Molotova.
Godzina na zegarze wskazywała 21:39. Spojrzałem na moją koszulę, była szara od sadzy i brudna. Z góry dobiegł dźwięk tłuczonego szkła i seria z Kałacha. Wbiegłem po schodach i zauważyłem mężczyzne w grubej kurtce. Trzymał LittleRock i mierzył do mnie z rewolwera z naszego magazynu.To był mój stary rewolwer hukowy z nabojami typu short. Jedyne co mógł nim zrobić to poparzyć kogoś jakby lufę trzymał zaraz przy skórze. Uśmiechnąłem się z wrednym wzrokiem. Powiedziałem
-Strzelaj, no, no dajesz. Co tak stoisz. Naciśnij za ten cholerny spust.
Rewolwer wystrzelił, udawałem że mnie trafił. Dziewczyna zaczęła płakać i pròbowała się wyszarpnąć z ramion mężczyzny. Ten się zaśmiał i spojrzał przez balkon czy ktoś nie idzie. Wyciągnąłem powoli Glocka spod koszuli. Szybko uniosłem pistolet i wycelowałem w faceta. Mężczyzna się zdziwił że mam pistolet i że nie krwawię. Szybko wycelował we mnie i zaczął strzelać na oślep. Gdyby nie to że naboje były ślepe to by mnie trafił. Dziewczyna przestała płakac i szarpać się. Mężczyzna zasłonił się nią. Nie wiedział że bardzo celnie strzelam z małych pistoletów. Przycelowałem w głowę i pociągnąłem za spust. Mężczyzna upadł na ziemię puszczając LittleRock. Szybko podbiegłem do dziewczyny, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć dziewczyna przytuliła się do mnie i płakała. Odwzajemniłem uścisk i szepnąłem jej do ucha
-Zaraz wrócę, nie wychodź na dwór.
Zaprowadziłem dziewczynę do pokoju wypoczynkowego i pobiegłem do szafki z bronią. Wziąłem UZI i trzy magazynki. Dla siebie wziąłem Kałacha bez kolby. I kilka magazynków w pasku na ramię. Wróciłem do dziewczyny i dałem jej UZI z magazynkami. Zbiegłem po schodach do wyjścia i schowałem się za murkiem gdzie był Dimitrii. Z ciemności wyłonił się błysk z lufy karabinu. Wychiliłem się i oddałem serię w stronę błysku. Ktoś upadł. Schowałem się za murek spowrotem i zauważyłem Dimitra, wychylił się z okna garażu i zestrzelił faceta który stał przy płocie.
-Niezły strzał...
-Dzięki
Odpowiedział Dimitri chowając się spowrotem do garażu. Ktoś był za mną, usłyszałem jak podbiega. Szybko się odwróciłem, mężczyzna uderzył mnie pięścią w twarz aż się zatoczyłem. Czułem krew w ustach. Próbowałem podnieść kałacha ale dostałem drugi raz. Znowu mało się nie przewróciłem, ale mężczyzna złapał mnie za szyję i zaczął dusić. Szamotałem się, próbowałem wyrwać ale czułem się coraz słabiej. W ostatniej chwili kopnąłem napastnika z pięty w krocze. Mężczyzna odskoczył ode mnie i w między czasie kolejny raz mi walnął w twarz. Nie byłem mu długo winny i złapałem go za ubrania i rzuciłem się z nim na ziemię. Oszołomiony próbował się podnieść ale zacząłem uderzać go w co tylko trafiłem. Obolały mężczyzna wkońcu odpuścił. Wziąłem nóż i wbiłem mu go w klatkę piersiową. Facet zaczął pluć krwią. Wyjąłem nóż z jego ciała i wziąłem karabin. Przystwiłem mu do serca i wystrzeliłem. Po chwili poprawiłem strzałem w głowę. Nie miałem pewności czy jeszcze nie wstanie ale jako trup.~Zordock T.~
CZYTASZ
Zombie Apocalipsa Polska
Historia CortaJeden dzień, jedna godzina, jedna minuta i sekunda. Potrafią zmienić wszystko. Tak jak w tym przypadku. Zaczyna się Apokalipsa Żywych Trupów, początki, które z reguły są najtrudniejsze udało się przetrwać ale sprawy zaczynają się komplikować. Czy ud...