15.04.2019
Rozdział 13
Remont i nowi ludzie
Obudziłem się, było coś około 7 rano. LittleRock leżała i trzymała mnie za ramię. Może zrobię śniadanie. W sumie to nie głupi pomysł gdyby nie to że kuchnia zjarała się do cna. Lepiej żeby żadne trupy ze mną nie zadzierały bo zabije, raz a dobrze. Ubrałem czarną koszulkę z Ameryki z napisem -"Westland Weekend" ,ciemno-zieloną bluzę, jeansy i glany. Wkońcu ocieplenie, biorę się za tą kuchnię. Ale najpierw śniadanie i ćwiczenia. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni. Straty spore. LittleRock ewidentnie wstała bo usłyszałem zgrzyt zamka w naszym pokoju. Dziewczyna przyszła do mnie i zapytała
-Co dziś na śniadanie?
-Może tosty? Takie trochę ostudzone.
Powiedziałem patrząc na przypalony chleb. Wiem co będę jadł. Wziąłem chleb i położyłem go na resztkach barku. Idę do piwnicy po zapasy. Jest pare bochenkòw chleba,i w zamrażarce kiełbasa i szynka. Super, jeszcze po prowiant będzie trzeba zasówać. Dobrze że glin nie ma bo chyba za samą jazdę by mnie skazali na śmierć. Wziąłem rzeczy i zauważyłem że jakaś nowa paczka stoi przy jedzeniu puszkowanym. Wezmę ją i rozpakuję. Może jakieś akcesoria do naprawy. Albo leki, bandaże... przydałoby się bo od początku tego syfu już nieźle mnie połamali. I jeszcze ta strzała w nodze... Wziąłem wszystko i zaniosłem do kuchni, a właściwie to jej resztkach. Wyciągnąłem z jednej z mniej spalonych szafek plastikową deskę. Wszystko by było okej gdyby nie to że trochę się stopiła. Przetarłem deskę o bluzę, o dziwo prawie czysta. Zrobiłem śniadanie dla dziewczyny i sam zjadłem te "Tosty". Dobra, ciekawe co w tej paczce. Otwieram i tyle. Rozerwałem karton a ze środka wysypały się jakieś woreczki moro. Okej, robi się dziwnie. Śmierdzi sztucznym tworzywem. Przeczytałem opis produktu i wynikało z niego że to racje żywnościowe dla żołnierzy. Spróbuję, może będzie dobre. Otworzyłem jakiś proszek. Co to, białko? W środku był suchy chleb i woda. Okej, dodałem proszek do wody i napiłem się. Spadłem z krzesła i wyplułem to co wypiłem. Na dodatek zleciałem na plamę wody z gaśnicy. Lekko ubrudzone ubrania, mega.
*15 minut później*
Dobra, idę naprawić tego dostawczaka, zabiorę kilka rzeczy do remontu kuchni i trochę prowiantu. Napompowałem do końca wszystkie opony i wysprzątałem w środku. Na pace leżały jakieś graty, felga, stara szafka i tego typu drobiazgi. Powoli wyjąłem wszystko tak, żeby nie zniszczyć. Paka wolna. Dobra jadę. Ale nie, jeszcze karabin jakiś i pistolet. Wbiegłem szybko po karabiny i inne rzeczy które mogą się przydać. Z przyzwyczajenia nacisnąłem włącznik do światła, ale nawet nie mrugnęło. Wziąłem to co muszę i wróciłem do auta. Trzeba zatankować, wskazówka prawie na zero. Wyjechałem za bramę i kierowałem się w stronę sklepu ogrodowego. Nacisnąłem gaz do dechy, koła zabuksowały w miejscu i ruszyłem. Droga minęła w miarę spokojnie nie licząc nowego wgniecenia na masce i połamanego zderzaka. Omijałem rozbite auto i wleciałem na czyjś płot. Wysiadłem z dostawczaka i otworzyłem rozwalone drzwi. Tak jak ostatnio,tylko że więcej kurzu i ogólny syf. Z zaplecza wyszedł mężczyzna z brodą. Miał nóż w ręku, szybko sięgnąłem po pistolet i wycelowałem w nieznajomego. Powiedziałem
-Odłóż nóż.
-Spokojnie
Mężczyzna odrzucił nóż w stronę regałów i podniósł ręce do góry. Podszedłem powoli do mężczyzny i sprawdziłem czy nie ma broni. Miał mały rewolwer za paskiem. Wziąłem go ale planowałem później oddać. Mamy wystarczająco dużo broni.
-Oddam
Powiedziałem do wystraszonego faceta. Schowałem broń i zacząłem się rozglądać. Farby,sprey'e , więcej farb i wkońcu akcesoria budowlane. Przydałby się generator, ale pewnie jest w magazynie. Spojrzałem przez okno na rdzewiejące żelazne drzwi garażowe. Trudno będzie się tam dostać. Gdyby nie te gnojki z benzyną to byłoby świetnie. Wziąłem wiertarki, Szlifierkę kontową, i inne akcesoria takie jak śruby,listwy wszelkiego rodzaju, młotki,gaśnice,płyny łatwopalne i akcesoria ogrodnicze. Zacząłem wszystko pakować do samochodu. Ciężkie te farby. Brałem po 10l na raz. Mężczyzna chodził po sklepie i wkońcu dowiedziałem się jak ma na imię. Miał plakietkę z imieniem-Bill. Facet wziąĺ dwa wiaderka farby i zanósł do samochodu.
10 minut później
Teraz muszę iść po drewno,blaty szafki i tego typu rzeczy. Jeszcze się zmieści pare mebli. Wyjątkowo spokojnie.
A, trzeba zatankować. Wsiadłem do dostawczaka i podjechałem pod dystrybutor. Ciekawe czy pompa jeszcze działa. Pewnie nie, tyle miesięcy prawie nie ruszaliśmy się z miejsca. Brak prądu brak pompy. To trzeba odlać troszkę. Nie mam węża ani nic w tym stylu więc idę po głęboką miskę. Pierwsze auto, oby to byłna benzynę. Toyota Yaris. Jak wszystko było normalne to nawet fajne auto. Otworzyłem drzwi, w środku śmierdziało stęchlizną. Otworzyłem maskę. Uniosłem klapę do góry i odrazu zauważyłem że na gaz jest. Ni cholery, na gaz nie przerobię. Podszedłem do kolejnego auta. Tym razem nawet fajne Mitsubishi Outlander z 2010 roku. Kiedyś się przejadę tą furą. Złapałem za klamkę ale drzwi były zamknięte. W sumie to zamiast sprawdzać silnik, to mogę patrzeć na wlew paliwa. Jest, benzyna. Wziąłem nóż i wszedłem pod auto i zacząłem robić dziurę w zbiorniku paliwa. Strasznie trudno przebić tą blachę. O, jest. Mały otwór. Wziąłem pręt i go rozserzyłem. Paliwo lało się do miski. Po dwóch minutach paliwo przestało się lać. Wyjąłem ciężką miskę spod auta i podniosłem ją. Ledwo idę, jeden szwędacz i po paliwie. Przypomniało mi się że na wielkim placu stał zwykły mały wózek do palet. Zdecydowanie by się przydał. Postawiłem miskę na ziemi i zacząłem szukać wyżej wspomnianego wózka. Ciekawe jak to działa. Dużo węgla na tym placu. Są jakieś meble, ale za dużo. Nie przyjadę na raz z wszystkim. Wezmę dwie szafki do najpotrzebniejszych rzeczy a po resztę wrócę później.~Zordock~
CZYTASZ
Zombie Apocalipsa Polska
Historia CortaJeden dzień, jedna godzina, jedna minuta i sekunda. Potrafią zmienić wszystko. Tak jak w tym przypadku. Zaczyna się Apokalipsa Żywych Trupów, początki, które z reguły są najtrudniejsze udało się przetrwać ale sprawy zaczynają się komplikować. Czy ud...