Uczta powitalna jak co roku była niesamowita. Zaczarowany sufit ukazujący niebo, masa pierwszoroczniaków, którzy czekali na wybór Tiary, ogrom jedzenia, ci sami nauczyciele i jedna nowa uczennica wyróżniająca się na tle małych dzieci. Wyglądała jak księżniczka. Idealnie pomalowane usta jasnym błyszczykiem, jasna cera mimo upalnych wakacji i niesamowicie piękne włosy sięgające niemal pasa. O figurze nie wspomnę. Większa część płci męskiej powitała oklaskami Stellę Morrison kiedy Tiary trafiła do Gryffindoru. Myśl, że miałam dzielić z nią pokój napawała mnie odrobiną ekscytacji o ile tak można było to nazwać. Ciekawiło mnie jak diabli czemu przepisała się z Beauxbatons do Hogawartu. Inne dziewczyny z Gryffindoru też nie miały zbyt wesołych min. Może czuły w niej konkurencję. Lily Evans, moim zdaniem jedna z najładniejszych i najbardziej uzdolnionych uczniów Hogawartu, miss perfekcji o rudych włosach i zielonych jak trawa oczach zmuszała się na uśmiech do ,,nowej" w końcu była prefektem. Widziałam jednak, że lustrowała Jamesa Pottera czy aby przypadkiem zbyt długo nie patrzy się na Morrison. Mary Macdonald uważnie i z podziwem patrzyła na tą piękność. Mogłam się założyć, że chciała się zaprzyjaźnić z tą dziewczyną podobnie jak jej najlepsza przyjaciółka Marlena McKinnon. Obie były obdarzone urodą więc dziwiło mnie czemu aż tak bardzo chcą się kumplować z ,,nową" Ostatnia księżniczka Gryffidoru, która poczuła się zagrożona i której szczerze nie lubiłam to Rose Adamson. Mogłam się założyć o wszystko, że będzie trzymać się starej dobrej zasady, żeby przyjaciół trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
- Zaprośmy ją, żeby siadła obok nas- zaproponowała Marlena przygładzając swoje brązowe loki.
- Mamy dużo czasu by się z nią poznać- westchnęła Rose uśmiechając się równie sztucznie jak tylko potrafiła. Miałam ochotę przybić jej piątkę, ale szybko się powstrzymałam.
- Ładna jest- stwierdził Syriusz Black wyginając się by obdarzyć ją jednym ze swoich debilnych uśmiechów- o już idzie.
Rose zesztywniała i popatrzyła na mnie czekając aż coś powiem, ale tym razem musiała się rozczarować gdyż czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Białowłosa zapewne kolor ma nienaturalny. . .dosiadła się do nas jak królowa i wepchnęła się pomiędzy Jamesa i Lily. Mina tej ostatniej była bezcenna kiedy Stella trzepotała rzęsami w stronę Pottera. Jeżeli Potter nabierze się na jej piękne oczka to nie przyznam się, że to moja rodzina.
- Czeeść - przeciągała to słowo jak gumę do żucia- jestem Stella Morrison.
Oparłam podbródek o złożone na stole ręce i popatrzyłam na nią obdarzając wesołym uśmiechem.
- Wiemy słonko, nie dało się ciebie nie dostrzec- westchnęłam.
- Ja jestem Syriusz Orion Black najprzystojniejszy chłopak w Hogwarcie- ciemnowłosy wskazał na siebie i udając dżentelmena musnął ustami wierzch jej dłoni, żałosne- to jest Remus Lupin mól książkowy, wierny przyjaciel i prefekt- wskazał na wyprostowanego chłopaka o jasnych włosach- James Potter czyli chłopak Lily więc lepiej uważaj, Peter Pettigrew, Lily Evans czyli nasza pani prefekt, Rose Anderson wspaniała kompanka- uśmiech Rose był tak zaciśnięty, że mało co nie wybuchłam śmiechem- Marlena McKinnon i Mary Macdonald czyli papużki nierozłączki oraz Dorcas Meadowes.
Serio, serio? Nawet żadnego epitetu? Spoko.
- Oh miło mi was poznać, będziemy w piątkie w pokoju!- piątkę?- Rose, Marlena, Lily i Mary!
Rose próbowała być poważna więc by stłumić swój śmiech zaczęła objadać się pasztecikiem dyniowym.
- W szóstkę- poprawiłam ją- ja też będę.
- Myśliałam, że chodzisz na czwarty rok, bo masz takie dziecięce rihsy twahrzi- zachichotała.
Nie skomentowałam tego. Pozwoliłam jej myśleć co chciała. Wzięłam wdech i wydech, a następnie spokojnie zmierzyłam Syriusza i Stellę. Zachowywali się jak gołąbeczki. Jeszcze nie wie, że ten pajac zmienia dziewczyny częściej niż skarpetki. Był przystojny i zabawny co działało na jego korzyść. Pomyśleć, że kiedyś się nawet lubiliśmy, a teraz traktujemy jak powietrze. Zabawne.
CZYTASZ
Remember Me//Syriusz Black
FanfictionOstatni rok w Hogwarcie. Ostatni czas by zrobić to czego zawsze się chciało, ale czy starczy odwagi. Czy można pozostać sobą kiedy Voldemort wykorzystuje wszystkie chwyty, aby przejść na jego stronę? Czy wystarczy odwagi?