Kiedy James mówił o treningach nie myślałam, że będą codziennie i będą mordercze. W życiu się tak nie zmęczyłam, ale dla niego to i tak było mało. Kapitan drużyny od siedmiu boleści. Miałam szczerą ochotę go udusić, zresztą nie tylko ja. Rose również miała go dość. Pocieszało mnie to poniekąd, tylko ona wściekała się na niego nie o znój ćwiczeń tylko o to, że wariuje, bo to mecz ze Ślizgonami. Ona w przeciwieństwie do mnie była przyzwyczajona do takich treningów. James dodatkowo się wściekł kiedy w środę i w czwartek na treningu nie pojawił się Syriusz. Potem się tłumaczył, że zapomniał, ale ktoś go widział w pustej klasie z Loren Stanwood. Znów w moim żołądku zawiązał się supeł, ale raczej z powodu, że za dużo zjadłam.
Kiedy nadszedł dzień meczu nie zjadłam prawie nic. Mój żołądek nie chciał i nie domagał się żadnego posiłku szczególnie kiedy w Proroku Codziennym opisano kolejną zbrodnie Voldemorta. Tym razem ofiarą była rodzina mieszkająca na obrzeżach Londynu. Rzecz jasna była to mugolska rodzina więc Lily zaczęła milczeć. Sama źle się poczułam, bo jakby nie patrząc moja mama go popiera. Czułam się winna. Czułam jakbym to ja się do tego przyczyniłam. Gdybym powiedziała Lily jaka jest moja sytuacja w domu wątpię, że chciałaby się ze mną przyjaźnić. Nie mogłam jej zawieść kiedy ledwie się zaprzyjaźniłyśmy. Tak samo Rose.
Wiatr wiał tak silnie, że myślałam iż nie wytrzymam, a ja lubię wiatr. Mecz ciągnął się i ciągnął. Stres trochę opadł, ale wciąż nie złapaliśmy złotego znicza co utrudniało i przeciągało tą męczarnię. Pod koniec udało mi się trafić pięć goli. Byłam dumna z siebie w końcu to mój pierwszy mecz. Musiałam przyznać, że wiwatujący tłum motywował, a udany strzał napawał dumą jakiej nie czułam nawet gdy dostałam W z Elisksirów, a warto wspomnieć, że tylko raz dostałam. Ciężko opisać co czułam. Podobało mi się to na swój sposób. Rozumiałam Jamesa dlaczego tak bardzo lubił Quidditcha.Trochę adrenaliny i ta wysokość, mogłoby być idealnie gdyby nie przeklęte tłuczki. Wtedy nagle zaczął padać śnieg, tak, że nie wiele było widać. Wtedy poczułam coś mocnego co uderza mnie w głowę. Potem tylko spadanie, jakieś głosy . . .
Szłam ulicą Londynu, było ciepło, a koło mnie stała radosna Rose. Było lato i w parku rosło mnóstwo kwiatów. Rose nie martwiąc się niczym zerwała całkiem dużą ilość żółtych kwiatów i zaczęła pleść wianek. Potem siedziałam w ciemnym pomieszczeniu przy ogromnym stole. Wokół mnie siedzieli jeszcze inni, a w centrum siedział Voldemort z białą twarzą i szyderczym uśmiechem. Patrzyłam na niego z uwielbieniem. Znów szłam jakąś ulicą, a przed oczami ukazał mi się fragment Proroka Codziennego, w którym zostało opisane morderstwo młodej dziewczyny. Sprawcą był Voldemort.
Obudziłam się, ale nie otworzyłam oczu. Czułam ból głowy i nogi. W mojej głowie wciąż widziałam obraz Voldemorta i jego trupiobladą twarz. Przeraziłam się tym, że w tym śnie ja podziwiałam Voldemorta i byłam w jego kręgu. Rozlewający strach czułam po całym ciele. Dopiero po chwili usłyszałam szepty. Zrozumiałam, że jest tam Black, Potter i Lily. Zastanawiało mnie, że nigdzie nie słyszę głosu Rose. Otworzyłam oczy i zamarłam. Lily miała spuchnięte i czerwone oczy. James siedział przy niej i lekko obejmował. Syriusz, jego obecność i przygnębiony wyraz twarzy zdziwił mnie najbardziej. Aż tak się o mnie martwili?
- Hej ja żyję- powiedziałam rozbawiona, a oni zwrócili się w moją stronę z grobowymi minami- Coś się stało?
- Dorcas. .. - szepnęła Lily podbiegając do mnie. Chciałam powiedzieć, że uciska mi nogę, ale nie zdążyłam- Rose. . .Rose. . .ona nie żyje. . .- załkała po czym bez słowa wybiegła z płaczem.
Nie wiedziałam czy to jakiś żart czy co. Liczyłam, że ktoś zaraz powie iż to kłamstwo i będziemy się śmiać. Patrzyłam an drzwi czekając aż Rose wejdzie z uśmiechem na twarzy. Popatrzyłam na Blacka próbując znaleźć odpowiedź. Jego oczy były błyszczące i ciemne jak noc.
CZYTASZ
Remember Me//Syriusz Black
FanfictionOstatni rok w Hogwarcie. Ostatni czas by zrobić to czego zawsze się chciało, ale czy starczy odwagi. Czy można pozostać sobą kiedy Voldemort wykorzystuje wszystkie chwyty, aby przejść na jego stronę? Czy wystarczy odwagi?