14

306 19 1
                                    

Przyjęcie z okazji Halloween miało być w Hogwarcie tego roku czymś niezwykłym i magicznym i rzeczywiście takie było. Wszędzie były porozwieszane ozdoby, sztuczne dynie, które samym swym wyglądem przyprawiały o dreszcze i ta atmosfera. Czułam jakbym była  winnym miejscu. Pierwszy raz na prawdę chciałam pójść na jakąś imprezę z własnej woli mimo iż dokładnie to była kolacja, a nie jakaś impreza. Siedzieliśmy przy stole Gryffindoru i rozmawialiśmy o wszystkim, a przede wszystkim rozmowa zeszła na plan urodzin Syriusza, które miały być tuż tuż. Wszyscy się zdziwiliśmy, że on jak to miał w zwyczaju robić imprezy tym razem nie zamierzał. Stwierdził, że to już nie czas na to i są ważniejsze sprawy. To nie było do niego podobne. Stronił od randek, które jeszcze nie dawno nadawały sens jego egzystencji, nie robił żartów. Każdy to zauważył, ale on nie był skory do wyżaleń cokolwiek go trapiło. Ja też nie należałam do osób, którym on by powiedział o swoich problemach. Ciężko było nazwać, że nawet łączyła nas przyjaźń. Bardziej powiedziałabym, że to coś w rodzaju akceptowania i nie wchodzenia sobie w drogę. Cokolwiek mu było i cokolwiek go trapiło ja byłam najmniej odpowiednią osobą do zwierzeń. Rose także zachowywała się co  najmniej dziwnie. Zawsze zachowywała się dziwnie, ale teraz stała się przygaszona. Kiedy tylko pytałam o co chodzi ona pozornie się uśmiechała i mówiła, że wszystko gra. Chciałabym w to wierzyć. Remus też się martwił, ale ona tak samo jak Syriusz miała głęboko zakorzenione by czasem nikomu czegoś nie powiedzieć.

Nie spiesząc się do wieży Gryffindoru z powodu czekających tam dziewcząt by złożyć życzenia urodzinowe Blackowi szłam wpatrując się w okiennice. Lubiłam ten zamek i nie chciałam nawet myśleć, że po ukończeniu Hogwartu już go więcej nie zobaczę. Hogawart był moim domem, domem w którym czułam się bezpieczna i wolna. Nie chciałam wyjeżdżać, a może bardzo się bałam tego co czeka mnie poza murami zamku. Oparłam się o parapet i patrzyłam jak strugi deszczu spływają po szybie.

- Meadowes- usłyszałam za sobą czyjś głos i natychmiast się odwróciłam, był to Downan- dawno nie gadaliśmy. Unikasz mnie złotko?

- Nie jestem ,, złotko"- natychmiast wypaliłam- po prostu nie chciałam mieć z tobą większych styczności.

Nie wiedziałam co myślał Downan i nie podobało mi się, że chciał ze mną gadać.

- Wtedy na imprezie miałem inne wrażenie- powiedział podchodząc bliżej. Czułam jak serce mi bije szybko i to bardzo szybko.

- To się pomyliłeś Downan- warknęłam próbując odejść, ale przytrzymał mnie za rękę- czego chcesz?

- Teraz Black cię nie uratuje prawda?- zakpił- Zresztą nie wygląda jakby cię lubił.

Przybliżył się jeszcze bardziej tak, że odległość między nim, a mną nie była wielka. Bałam się. Nie miałam jak uciec był silniejszy.

- Ej ty Downan co chcesz od mojej dziewczyny.

Tego nie spodziewałabym się w najśmielszych oczekiwaniach. Downana odciągnął Thomas, który pojawił się znikąd. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ucieszę się, iż miałam z nim jakikolwiek jeszcze kontakt.

- Szybka jesteś Meadowes- zakpił Downan, a mnie zamurowało.

- Zjeżdżaj stąd kretynie i nie próbuj się do niej zbliżać.

- Jeszcze zobaczymy. . .

- Dorcas, słońce teraz jesteś mi winna przysługę. Upomnę się o nią w odpowiednim czasie.

Było do przewidzenia, że Thomas będzie oczekiwał czegoś. Jeśli jednak myślał, że zamierzam tak łatwo ustąpić to się mylił.

- A co jeśli powiem, że mam to gdzieś?

Remember Me//Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz