Rozdział 11

416 21 4
                                    

Obudziłam się przez natrętne promienie słoneczne, które świeciły mi prosto w powieki.
Przeciągnęłam się i otworzyłam je powoli.

Dawida nie było obok mnie.

Na puste miejsce położyłam rękę i nie poczułam ciepła.

Musiał już dawno wstać.

Usiadłam i rozejrzałam się zza okien.

Przez przednią szybę widać było tylko podniesioną maskę samochodu.

Pewnie próbuje naprawić to, co uniemożliwiło nam wczoraj jazdę.

Napiłam się wody i wyszłam z pojazdu.

- Cześć..

- Ooo.. Już wstałaś - zaśmiał się.

- Która godzina?

- Po dziesiątej.

- Co z tym? - spytałam i wskazałam na ten zbiór kabli.

- Jeszcze chwila i możemy jechać.

- Świetnie.

Oparłam się lekko o bok samochodu i przyglądałam się Dawidowi, jak majstruje przy maszynie. Widać, że sprawnie mu szło.

Przez kilka minut szukał czegoś, a gdy to znalazł i podpiął w odpowiednim miejscu podniósł się i spojrzał na mnie.

- Wyspałaś się? - spytał ocierając dłonią o swoje czoło.

- Lusksusowych łóżek to tu nie było, ale jakoś dałam radę - zażartowałam.

- Czyli nie było aż tak źle?

- Mhm. - właściwie to chciałam dodać, że to była najlepsza noc w moim życiu, ale nie chciałam się wydać.

- Niech maszyna jeszcze chwilę odpocznie i zaraz ruszamy - uśmiechnął się do mnie ciepło.

***

W radiu leciała jakąś przyjemna wakacyjna piosenka. Dawid pomrukiwał do rytmu, a ja rozkoszowałam się tym dźwiękiem.

Gdy myślę o tym, że kiedyś to się skończy dopada mnie depresja.

Jak będę mogła dalej trwać?

Na ten czas wydaje mi się to niemożliwe, ale nie jestem na tyle naiwna i wiem, że wszystko co dobre kiedyś się kończy.

- Głodna?

- Może trochę.. - odpowiedzialam i zdałam sobie sprawę, że przez cały czas miałam zamknięte oczy.

Gdy poczułam, że wiatr wpadający przez uchylone okno jest coraz słabszy, otworzyłam oczy i zauważyłam, że zjeżdżamy na stację.

Dawid zatankował, a potem udaliśmy się do baru obok coś zjeść.

Oboje wzięliśmy zupę krewetkową, ale tak jak mi się wydawało, była ochydna.

Nie ma co spodziewać się cudów po małej knajpce przy stacji benzynowej na autostradzie.

Gdy wróciliśmy do pojazdu Dawid w końcu powiedział mi, że już naprawdę niedaleko.

Byłam bardzo podekscytowana. Jak narazie okolica wyglądała na taką żywo wyjętą z westernów. Czerwone pustynie i gdzie nie gdzie jakiś krzaczek na wzniesieniu.

Szczerze podobała mi się ta okolica.

- A powiesz mi wreszcie, gdzie jedziemy? - zapytałam z nadzieją w głosie.

Stracona / D.K ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz