Rozdział 1

1.7K 61 33
                                    

   - Bella!

   Mamo już po tobie. Zamorduję wszystkich, którym zachce się mnie budzić. Niechętnie podniosłam się z łóżka.

   - Wstaję! - Mruknęłam niechętnie.

   Otworzyłam szafę i wyjęłam ubrania na dziś. Szybko ubrałam się i zeszłam na parter.

   - Śniadanko - powiedziałam mama gdy tylko mnie ujrzała. Jest taka kochana!

   - Dzięki, mamo. Kocham cię. Pa! - Złapałam kanapkę w locie i spojrzałam na zegarek.
   7: 57. Omało nie upadłam, gdy zdałam sobie sprawę, że zaraz spóźnie się na matematykę. Pani mi tego nie wybaczy. Na bank wpisze mi uwagę. Nie, nie i jezcze raz nie. Zdążę. Chwyciłam plecak i pobiegłam do szkoły.
   7: 58. Nie! Chwila... no tak droga na skróty. W dziciństwie znalazłam ją z Anią - moją przyjaciółką.

   Na myśl o niej po policzku pociekła mi łza. Przeprowadziła się do Krakowa. Może kiedys mnie odwiedzi, ale co jak co z Krakowa do Ślesina. Niełatwo. Wpadłam do klasy równo z dzwonkiem i usiadłam w ławce.
   - Cześć, blondynko - rzekłam do dziewczyny siedzącej obok mnie.

  Moja najlepsza przyjaciółka - Maja. Była szczupłą blondynką o zaróżowionych policzkach i niebieskich oczach. W związku z tym ja nazywałam ją blondynką, a ona mnie brunetką. Kto zgadnie dlaczego? Mam brązowe włosy? Bingo! Do ramion. Oprócz tego, także zielone oczy i szczupłą sylwetkę.

   - Cześć brunetko - odparła. - Jutro twoje urodziny! - krzyknęła mi do ucha.

   - Wiesz, że nie lubię ich obchodzić - szepnęłam zrezygnowana, gdyż zaczęła się lekcja.

   - Ale to szesnaste urodziny. Takie nie zdażają się codziennie - mówiła. Była taka podekcytowana. - Pozwól mi wyprawić przyjęcie. Proszę... - zrobiła minę zbitego pieska.

   - To na mnie nie działa. - Wiedziała -
N I E M A M O W Y.

   - Zaprosimy Adama - ooo! I moja słabość. Chłopak, który podoba mi się od miesięcy.

   Na szczęście nie jestem jedną z tych dziewczyn co zaraz będą się do chłopaka podlepiać. Powoli czekam na swoją okazję (która nigdy nie nastąpi). Tak, jestem pesymistką. To byłaby idealna chwila.

   - Zobaczymy.

   - Proszę! - Proś dalaj. To nic nie da. Pewność 100%.

   - Cisza! - pani McFlur przerwała te jakże interesującą rozmowę. Czujecie ten sarkazm? Mam nadzieję, że tak.

   - Porozmawiamy później - odwróciłam się do Mai. I próbowałam słuchać pani. Wyszło? Nie!

   - Bello, powtórzysz proszę klasie podane zagadnienia?
Nauczycielka!

   - Eee? Nie? - zapytałam niepewnie.

   - Eee? Tak! - przedrzeźniła mnie Angela.

   - Ale pani się pytała czy to zrobię. A to oznacza, że nie muszę. Mogę odmówić. - Z każdym słowem nabierałam pewności. Klasa zachitotała.

   - Izabello!

   - Nie! - Tym razem zabrzmiało to pewnie.

   - Do dyrektora!
   A to wredota.
   - Już idę - z radościa wyszłam z klady patrząc jak pani kipi ze złości. Gdy zamknęłam drzwi, podeszłam do ławki stojącej obok i usiadłam.  

  Wyjęłam mój szkicownik i zaczęłam rysować. To była moja pasja od dzieciństwa razem ze śpiewaniem. Naszkicowałam oko. Z każdą minutą nabierało ono kształtów i realizmu.

Oto ono:

( mój rysunek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

( mój rysunek. Podoba się?)
   Zadzwonił dzwonek. Zebrałam moje rzeczy. Ustawiłam się pod klasą i czekałam. Gdy zobaczyłam Maję po cichu dołączyłam do niej.

   - Hej - powiedziałam do niej cicho.

   - O! Cześć. Nie zauważyłam cię.

   - Mnie się nie da nie zauważyć - odparłam zuchwale. Popatrzyłyśmy na siebie z powagą, ale juz po kilku sekundach wybuchnęłyśmy głośnym serdecznym śmiechem.

   - To co z tymi urodzinami? - Zapytała z nadzieją w oczach.

   - Ja naprawdę nie mam ochoty na kłótnie. - U Mai wzrosła nadzieja. - Na przyjęcie także. - Dodałam. Maja spuściła głowę.

   - Rozumiem.
Zobaczyłam smutek w jej oczach i postanowiłam się poddać.

   - Okey... - czułam niechęć na samą myśl o urodzinach. - Ale ty wszystko organizujesz.
   - Yeah!

   Lekcje szybko dobiegły końca. Maja gdzieś zniknęła. Domyślam się, że w związku z organizacją. Wróciłam do domu zjadłam obiad i zaczęłam oglądać Riverdale.

   Zafascynowana gapiłam się w ekran. I nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam. Jutro wielki dzień... jupii...

Mam nadzieję, że komuś spodoba się moja opowieść. Mam zamiar wstawiać kolejne części na bierząco.

Cztery żywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz