Rozdział 9

519 35 12
                                    

   Przez długi czas tak naprawdę nic sie nie działo... Ćwiczyłam wszystkie żywioły, aby być gotowa na walkę z lordem Montoi.

   Opanowałam je wszystkie do perfekcji. Ale jak mi włosy urosły!

  Trening trwał 3 miesiące. Dowiedziałam sie wówczas wiele o tym kiedy i w jakich warunkach prawdopodobnie odbędzie się walka.

   Strasznie się niecierpliwie.

   Chcę już zakonczyć ten rozdział w życiu i wrócić do domu. Tego prawdziwego...

  Rodzice dobijali się do mnie drzwami i oknami. Przestałam odbierać...

   Zaraz by pytali u której koleżanki jestem, jak dużo czasu tam spędzę.

   Nie mogłam pozwolić, aby dowiedzieli się o szkole i magii.

  Miesiąc temu policja zmieniła mój status na zaginiony.

   Skąd wiem? Mamy tu magiczną kulę która pokazuje co się dzieje na Ziemi.

   Dzięki temu wiem też, że rodzice strasznie za mną tęsknią oraz wciąż wierzą iż wrócę.

  Tak bardzo chciałabym wrócić! Ale nie mogę... przynajmniej dopóki nie pokonam lorda Montoi.

  Mam nadzieję, że wtedy będę mogła spotkać się z rodzicami.

  Ale dość uzalania się nad sobą!

  Jutro mamy wycieczkę klasową do pałacu. Poznamy królową.

   A ja nadal nie wiem gdzie znaleść moich biologicznych rodziców! Agrhh!

  Za dużo tych problemów! Czemu one nie mogą wyparować! Ot tak! Pufff i nie ma...

  To moje marzenie. Żeby to wszystko się skończyło! (Oj żeby nie było tak jak w ningago...).

  Ale cóż... jeśli chodzi o życie miłosne... Ania jest z Liamem(dzięki mnie...spichnęłam ich).

  A Seth... smutam. Nie jest ze mną, ale mówi się trudno! Właściwie to on chyba z nikim nie jest!

   Dyrektor mówi, że do walki nie zostało dużo czasu. Że powinnam zaatakować z zaskoczenia!

   Koniec rozmyślań!!! Miałaś skończyć Bella! I co ja ci ciągle powtarzam a czemu nie słuchasz!

  No sorry już słucham.

  Przybiłam sobie mentalną piątkę z czołem. Dlaczego ja rozmawiam ze sobą?

  Ania często mi powtarza, że mam się leczyć... chyba czas się za to wziąść!

  Wstałam z łózka i ubrałam się w czarne dżinsy oraz białą bluzkę.

   Szybko wyszłam na śniadanie. Ojej... już ta godzina! Zaraz spóźnię się na śniadanie!

  Nie patrząc nawet gdzie biegnę pognałam na przód. Jednak coś mnie zatrzymało... czyjaś klatka piersiowa...

   O nie! Wpadłam na Willa! To koniec! Teraz umrę i nie uratuję świata!

   - Przepraszam... - mruknęłam - nie zauważyłam cię.

   - Mnie się nie da nie zauważyć - sprytnie zauważył.

   -  Ty chamie jeden! To moje powiedzonko! - wybuchłam. He he...

  Nagle zorientowałam się co powiedziałam. Spaliłam buraka. Will patrzył na mnie z uniesioną brwią.

   - Oh! Jak późno! Muszę lecieć na śniadanie! Pa! - kryzys zażegnany. Teraz zwiewać.

   Już prawie skręciłam... prawie straciłaam go z oczu...

   - Ale wiesz, że do jadalni w przeciwną stronę?

   Ups... i po mnie.

   - Oczywiście, że wiem! - zmieniłam kurs na prawo i przeszłam dumnie obok niego.

   Gdy tylko zniknął z zasięgu wzroku pędziłam ile sił w nogach!

   Wparowałam do stołówki z głośnym hukiem. Już spkojnie podeszłam do naszego stolika.

   Siedzieli już tam Marian i Ania. Liama jeszcze nie było.

    - Nie zgadniecie co odwaliłam! - krzyknęłam na powitanie.

   Opowiedziałam im wszystko po kolei. Śmiali się do rozpuku...

   - Oh Bell ty to potrafisz człowieka rozśmieszyć!

   - Oh Aniu, a ty... NIE! - rzekłam żartobliwie.

   Wtem podszedł do nas Liam i objął Anię ramieniem.

   - Co tam skarbie? - zapytał.

   - A wszystko dobrze - odpowiedziałam przegryzając winogrono.

   - Nie do ciebie mówię idiotko! - zaśmiał się głośno przez co kilka osób zwróciło na nas uwagę.

   Jednak szybko wrócili do swoich zajęć.

   - Dobra! Kto ma ochotę na kino? - zapytał Liam.

   - A co grają?

   - Niewiem. Jakieś ckliwe romanse, horror i kilka fantasty. - Wymienił.

   - Horror - zaproponowałam swój pomysł.

   - O nie nie! Horror był ostatnio! - zaprotestowała Ania.

   - I co z tego? Tamten był słabyyyyy...

   Ania spojrzała na mnie dziwnie. A no przecież...

   - Ty nie wiesz nie? Byłaś zbyt zajęta podziwianiem wnętrza kina.

   - Wcale się nie bałam!

   - A kto powiedział, że tak?

   - Dobraaa. Co to za film? - zgodziła się.

   - Hmmm... Anabell wraca do domu... oglądaliście wcześniejszą cześć? - wtrącił się Mariusz.

   - Nie - powiedzieliśmy jednocześnie.

   - No więc... seanse są o 15, 17 i 21. Zdążymy obejrzeć. Na którą godzinę idziemy?

   - Na 21 - zadecydowałam znowu - najlepszy klimat.

   - Okey. Po lekcjach spotykamy się u nas i oglądamy pierwszą część... - coooo?! U Liama i Marcina nie ma mowy!

   - U nas!

   - Ma być u nas.

   - U nas! - dalej walczyłam.

   - Dostaniesz kubeł popcornu na seans... - kusił.

   - Stoi! - i tu mnie ma...

   Po lekcjach poszłyśmy do chłopaków obejrzeć film. Nawet niezły.

    Ania chyba była podobnego zdania bo gały prawie jej wypadały kiedy działy się te straszne rzeczy. Uuuu...

   - Ja idę zwrócić obiad - powiedziała i pobiegła do łazienki.

   - Co jej się stało? - zdziwiłam się.

   - Nieważne... - mruknął Marcin.

  Nie minęła chwila, a już wychodziliśmy z kina dyskutując na temat filmu.

   - Nawet spoko, ale widziałam lepsze. Brakowało czegoś mega strasznego - wyraziłam swoją opinię.

   - Ty sobie chyba jaja robisz! To najstraszniejszy film jaki widziałam! - histeryzowała Anka.

   - Ma słabe nerwy - wyjaśniłam.

   W akademiku zmęczona padłam głową na poduszkę i podniosłam się dopiero następnego ranka...

   To by było na tyle . Sorki, że rozdziału nie było tak długo ale nie chciało mi się. Nie mam też za dużo wyświetleń... wogóle fajnie, że ktoś czyta tą książkę! Dziękuję za wszystkie wyświetlenia. Pozdrawiam!

 

Cztery żywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz