31

2.4K 104 10
                                    


Pov Ivy

Nie mam pojęcia jak długo siedzę już w tym ciemnym pomieszczeniu bez okien. Nikt także nie pomyślał żeby dać mi coś do jedzenia albo chociaż do picia. Lecz najwyraźniej Harry postanowił mnie tak ukarać.

Jednak nawet jeśli będzie mnie tu trzymał przez tydzień bez jedzenia ani picia to się nie poddam. Wolę umrzeć niż dać mu się zniewolić, a wiem, że jemu właśnie o to chodzi.

Zostaje gwałtownie obudzona przez potrząsanie mojego ramienia. Powoli podnoszę moje ociężałe powieki, a moje oczy od razu atakuje ostre światło, dlatego zaczynam mrugać by chociaż odrobinę przyzwyczaić swoje oczy to tego światła.

- Przyznaję, że spodziewałem się, że już wczoraj zaczniesz walić do drzwi i prosić by ktoś do ciebie przyszedł. Zaskoczyłaś mnie śliczna - do moich uszu dociera głos Harry'ego, podnoszę głowę i widzę go nad sobą.

Wstałabym, ale nie mam na to sił. Sen, w ogóle nie pomógł mi zregenerować organizmu.

- Przez dwa dni nic nie piłaś ani nie jadłaś. Nie masz ochoty żeby mnie poprosić by to wszystko się skończyło. Twój upór i tak nic nie da, bo ja nie pozwolę ci się zagłodzić.

Kuca obok mnie i stawia przy mnie butelkę z wodą. Mam ogromną ochotę wziąść ją i od razu opóźnić. Nie mogę jednak sprawić mu takiej satysfakcji. Zaraz by nabrał pewności, że może mieć nade mną władze, a wcale tak nie jest.

- Jesteś cholernie uparta - mówi, a następnie odkręca tę butelkę i przystawia mi do ust. Teraz już nie mogę oprzeć się pokusie i zaczynam pić. Nie daję jednak rady na raz opóźnić całej tej butelki, a jedynie nie całą połowę. - No i dobrze. Dasz radę wstać? - pyta się mnie.

- Nie - odpowiadam chociaż wcale nie mam co do tego pewności. Nie chcę jednak na jego oczach się zachować i przewrócić.

- To zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. I nie chcę słyszeć ani słowa, że nie będziesz jadła. W ostateczności sam cię nakarmię - mówi, a następnie wychodzi.

W ogóle nie rozumiem jego toku myślenia. Po co przez tak długi czas mnie tu trzymał bez jedzenia i wody żeby teraz nie osiągniwszy swojego celu tak po prostu mi odpuścić.

Przecież to jest nielogiczne.

Po chwili jednak wraca z talerzem kanapek z serem i pomiodorem. Kładzie mi on ten talerz na kolanach.

- Jedź - zachęca mnie, ale ja jakoś nie jestem ku temu chętna. Owszem nie jadłam ponad czterdzieści osiem godzin, ale jakoś teraz mnie do tego nie ciągnie. - Ivy pośpiesza się, bo zaraz sam ci pomogę.

Na tę groźbę zmuszam się i zaczynam powoli przeżywać tę kanapkę. Walczę jednak cały czas z odruchem wymiotnym.

- To, że jesteś tak bardzo uparta nawet mnie trochę kręci, ale będziesz miała przez to ciężko.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Niechciane Uczucie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz