-Clara!!! Ty przeklęta leniwa zdziro! Gdzie się chowasz?! -krzyczał damski głos. Kobieta biegała po całym budynku wykrzykując bez przerwy imię Clary. Szpilki które miała na sobie stukały mocno po posadzce, i niektóre osoby aż zaczęły się zastanawiać jak obcas mógł się jeszcze nie złamać, lub kafelki nie połamać pod uderzeniami jej butów. Jej twarz była cała czerwona i jej mimika twarzy mówiła że zaraz wybuchnie ze złości.
W tym samym czasie, lecz o piętro niżej, w kuchni restauracji wszystkie pracujące tam osoby wpatrywały się w Clarę jakby ta sytuacja ich nie dziwiła. Krzycząca właścicielka restauracji to nie było coś normalnego, ale od kiedy przyjęli do pracy Clarę Besson, stało się to normalnością.
-Coś znowu zrobiła? -zapytała jedna z pracownic, która też niezbyt ją lubiła.
-Zaraz się dowiesz. -uśmiechnęła się do niej i puściła oczko po czym kontynuowała swoją pracę krojenia sałaty.
-Clara!!!! Zaraz Cię znajdę! -krzyczała dalej zbliżając się do kuchni w której pracowała Clara. A raczej obijała.
-Szukaj szukaj, bo i tak się nie ukrywam! -odkrzyknęła pewnie kontynuując krojenie.
-A tu jesteś ty pokrako!-krzyknęła szefowa wchodząc do ogromnej kuchni która znajdowała się do razu pod restauracją. Widząc Clarę, podeszła do niej i znów zaczęła krzyczeć lecz tym razem w jej twarz.- Wytłumaczysz mi to?! -zapytała pokazując dziewczynie to co trzymała w rękach.
Jedna z najdroższych torebek szefowej była cała upaćkana w sosie pomidorowym, który Clara robiła poprzedniego dnia. Z torebki aż kapało czerwonym sosem, który upadał na piękną białą posadzkę, którą Clara wcześniej umyła.
-Nie wiem o czym szefowa mówi... -zaczęła spokojnie.
-Daruj sobie Besson! -krzyknęła od razu.- Wiem że to ty! Zatrzymywałam Cię tutaj tylko dlatego że jest mało rąk do pracy, ale kolejny głupi psikus?! To już nie jest śmieszne głupia dziewczyno! W środku był mój telefon i portfel! Już tego nie uratuję...
-Cóż... -zaczęła Clara przewracając oczami.- Najpierw obrobiłam twój portfel z wszystkiego co tam miałaś, a potem sprzedałam telefon przy okazji usuwając wszystko z pamięci. Za pieniądze z telefonu kupiłam farbę do ścian i pomalowałam twoje piękne białe lamborghini na jaskrawą zieleń. Która się nie zmywa... Zwłaszcza z lakieru samochodowego... A dopiero potem wypchałam torebkę sosem pomidorowym który przy okazji był przepyszny. -powiedziała oblizując palce jakby chciała pokazać jak dobry był dany sos.
Szefowa kipiała ze złości, a inni pracownicy w kuchni mieli takie miny jakby właśnie przed nimi stał sam Jezus.
-Właśnie straciłaś pracę... -powiedziała kobieta z trudem nie wrzeszcząc.
-O nie kochaniutka, to ja odchodzę. -odpowiedziała Clara zdejmując z siebie fartuch i rzucając go na szefową.- I na górze przy wszystkich klientach krzyknę że w jedzeniu jest zmielony, zdechły kot. -odpowiedziała podczas drogi do drzwi wyjściowych.
-Nie wasz się. -odparła wściekła szefowa.
-Nie wiem czy w tych szpilach mnie złapiesz. -stwierdziła Clara po czym dodała.- Miło było wszyscy z wami pracować! A tak w sumie to nie... Ty jak ci tam było... Juliette? -zwróciła się do jeden z młodych dziewczyn pracujących tam.- Oby twój mąż miał HIV. Ja spadam! -krzyknęła i zaczęła uciekać ze śmiechem przed wściekłą szefową która z trudem biegła w wysokich butach. Clara docierając na górę, do restauracji nie stanęła na żadnym stoliku ani nie zaczęła krzyczeć że w każdym daniu jest zdechły kot, po prostu przebiegła całą restaurację i wybiegła szybko na zewnątrz zostawiając za sobą zdumionych klientów którzy po chwili po prostu kontynuowali posiłki.
Clara praktycznie od razy bo wybiegnięciu z restauracji spowolniła swoje tępo i ruszyła spokojnym krokiem jedną z ulic. Było popołudnie więc i tak niedługo kończyłaby pracę.
Dziewczyna spokojnie doszła spacerem pod jeden dość wysoki budynek, gdzie przy wejściu siedział żebrak o imieniu John. Przywitała się z nim jak codziennie i przeprosiła że dziś nie przyniosła mu jedzenia. Powód był spowodowany jej ucieczką, ale tego mu już nie powiedziała. Już nie raz chciała wprowadzić mężczyznę do swojego mieszkania, i oddać mu swoje łóżko, ale jej współlokatorzy nie pozwalali jej na to. Weszła więc do środka budynku i windą pojechała na 8 piętro, gdzie miała mieszkanie. Podchodząc pod drzwi zrozumiała że nie miała ze sobą kluczy aby wejść do środka, widocznie zostawiła je w restauracji. Podeszła pod drzwi i sprawdziła czy drzwi aby na pewno nie są otwarte, gdyż może jej współlokatorzy już wrócili, jednak te wciąż były zamknięte. Oparła głowę o drzwi i odetchnęła aby nie wpaść w złość. Po chwili po prostu odsunęła się od drzwi i kopnęła je mocno tak że aż zamek wyrwał się od framugi i od razu drzwi stanęły przed dziewczyną otworem. Wiedząc że potem będzie musiała zapłacić za poniesione szkody, weszła do środka rzucając się na materac który leżał na podłodze pod jedynym oknem w pomieszczeniu. Kiedy jej głowa dotknęła poduszki, praktycznie od razu zasnęła. Clara była przemęczona wszystkim, a teraz jeszcze straciła pracę. Tak, kosztem jej winy, ale prawda była taka że nienawidziła tej pracy, i chętnie pozabijałaby wszystkich znajdujących się tam ludzi, jednak wolała nie wysuwać się poza tłum, i pozostać w cieniu, i zrobiła tylko ten jeden głupi żart.
Obudziło ją dopiero lekkie szarpanie za ramię kiedy do mieszkania wrócił jej współlokator Joe jakieś dwie godziny później.
-Boże Clara mogłaś poczekać na mnie albo na Steve'a, nie od razu rozwalać drzwi. -chłopak usiadł na materacu obok dziewczyny. Wspomniał również Steve'a, który jako trzeci wynajmował z nimi to miejsce.
-Nie rozwaliłam drzwi tylko zamek i trochę framugi. Poza tym nie chciałam tyle czekać. -odparła zaspanym głosem.
-Będziesz musiała za to zapłacić, bo ja już nie mam tyle odłożonej kasy żeby to zrobić za ciebie jak poprzednim razem.
-Jasne sama zapłacę. -odparła szybko poprawiając swoją grzywkę która wchodziła jej do oczu.- Tylko najpierw muszę znaleźć pracę i dopiero to zrobię.
-Znów cię wywalili? Gdzie teraz pracowałaś? W tym sklepie?
-W restauracji tym razem. Źle pokroiłam sałatę i mi się dostało. -skłamała.
-Nie mówisz serio. -zdziwił się Joe.
-Mówię, ale to już nie ważne. -machnęła ręką szybko po czym wstała z "łóżka" i jakimś cudem domknęła zepsute drzwi. -Jesteś dobrym przyjacielem Joe. Nie wiem co bym tutaj robiła bez ciebie. I nie rozumiem też jednej rzeczy... Dlaczego tak inteligentny chłopak jak ty mieszka tutaj w Gotham, w tej starej zakurzonej kawalerce gdzie mieszkają trzy osoby a powinna tylko jedna. Skończyłeś tak dobre szkoły, a teraz jesteś tutaj, w tej dziurze.
-W tej dziurze się wychowałem. -odparł z uśmiechem.- Potem wyjechałem skończyłem parę szkół, tak, ale zawsze ciągnęło mnie do domu, i tutaj w Gotham czuję się dobrze. Cóż a ta kawalerka jest po prostu tania, a ja lubię towarzystwo, zwłaszcza tak fajne jak ty czy Steve. Tworzymy świetny team razem. Ale teraz ty powiedz... Nigdy nie mówisz dużo o sobie, więc powiedz teraz skąd jesteś? -zapytał przyglądając się dziewczynie siadającej z powrotem obok niego na materacu.
-Też stąd. -odparła.- W sumie to chyba mam podobnie do ciebie. W Gotham się wychowałam, potem wyjechałam do szkoły, której nigdy nie udało mi się ukończyć. Wróciłam bo... tęskniłam.
-Gotham to dziwne miejsce. Wszyscy co się tutaj urodzili...-zaczął.
-Zawsze wracają, gdziekolwiek wyjechali. -dokończyła za chłopaka.
CZYTASZ
Collide
FanfictionZAKOŃCZONE Anastasia musiała wrócić do Gotham, do brata. Jednak postanawia zataić przed nim prawdę dlaczego wróciła. Czy prawda wyjdzie na jaw? I co najważniejsze, czy ktoś przez to kłamstwo ucierpi?