14-Bonnie Parker

302 25 3
                                    

-Więc zleciłeś Barbarze, Kocicy i tej ostatniej złapanie Nygmy w jakimś klubie walki w Narrows bo ten Cię papugował? -zapytała dziewczyna w międzyczasie zajadając się kanapką. 

Oboje siedzieli teraz w klubie i jedli pierwszy posiłek dnia. Ana zazwyczaj rano tego nie robiła, ale dziś była wyjątkowo głodna po całonocnej zabawie z pijanym Wayne'm. Oswald dosiadł się do niej dopiero później kiedy trzy kobiety już opuściły jego lokal. 

-Jeżeli nie zdążą na czas będziesz mogła się zabawić i wypróbować na nich nową broń. -odparł niewzruszony Oswald również spożywając swoje śniadanie. 

-Wydaje mi się że do tego nie dojdzie. -stwierdziła Ana między gryzami.

-Niby dlaczego? 

-One są zbyt głupie żeby złapać Nygmę na czas, a kiedy wyślesz mnie lub kogoś innego żeby się ich pozbyć one uciekną. I tyle będzie z mojej zabawy. 

-Więc musisz tam być wcześniej. Zanim uciekną. -odparł Oswald tak jakby to było coś oczywistego. 

-Ughh... Nie chce mi się jechać do Narrows... -jęknęła dziewczyna odkładając już swoje jedzenie na talerz. 

-Nie narzekaj. -Pingwin machnął ręką.-Przed chwilą  skarżyłaś się że Ci się nudzi. 

-Wyślesz mnie do tej jednej wielkiej śmieciarki, a sam pójdziesz pewnie na drogą kolację ze swoją dziewczyną. -oznajmiła dziewczyna mając na myśli Sofię Falcone. 

-Ile razy mam wam powtarzać że to nie jest moja dziewczyna? -odpowiedział zdenerwowanym głosem przy okazji uderzając dłońmi o stół. Ana zaśmiała się krótko na widok wkurzonego brata. 

-Tyle razy dopóki nie zobaczę że wbija Ci nóż w plecy. Wtedy będę wiedzieć że to jednak nie twoja miłość braciszku. -odparła z szerokim uśmiechem na ustach. Rozbawiało ją denerwowanie brata. Prawda była taka że nie brała Oswalda i Sofii jako parę. Nawet nie podejrzewała Oswalda o podkochiwanie się w tej dziewczynie, jednak wciąż było dla niej zabawne widząc brata próbującego jakoś wymigać się z takiej sytuacji kiedy wspomniała o młodej Falcone. 

-Nie będę z tobą więcej rozmawiać na ten temat. -odparł z grobową miną na twarzy. 

-Oj braciszku a rozmawialiśmy o tym kiedyś? No ale zbieram się, trzeba się uszykować do wyjazdu. -oznajmiła wstając od stołu. -Narrows to skupisko niewyżytych tłustych gości. 

-Dasz sobie radę. Zrób tam niezły cyrk. 

Dosłownie parę minut później Ana siedziała już za kierownicą w samochodzie który pędził oczywiście zbyt szybko. Podczas śpiewania piosenki która leciała w radio, nie zwracała uwagi na inne pojazdy na drodze. W Narrows znalazła się już chwilę później. Oczywiście w miejscu w którym zostawiła samochód nie było zbyt wielu bezdomnych, gdyż zostawiła samochód w trochę lepszej dzielnicy. Dopiero wchodząc w zaułek w którym znajdował się klub praktycznie każda osoba prosiła o drobne. Ana omijała ich nie zwracając uwagi na prośby zwrócone w jej stronę. 

Wchodząc do klubu pierwsze co poczuła to okropny smród wydobywający się ze środka. Ciężko było nawet stwierdzić co to mogło by być. Drugie co spostrzegła to że środek klubu był całkowicie zapchany ludźmi. Trudno było jej się przemieścić gdziekolwiek, bez ocierania się o innych ludzi. Anie trudno było zobaczyć cokolwiek i nawet kiedy stanęła na palcach wciąż nie widziała co się dzieje na ringu który stał na środku klubu. Słyszała że coś się dzieje właśnie na tym ringu, i zaczęła się przeciskać między spoconymi ludźmi aby zobaczyć co się tam święci. Nic jednak to nie dało, i nie dotarła do miejsca w którym mogłaby coś zobaczyć. Ana jednak spostrzegła po chwili że nad nią znajduje się balkon, na którym praktycznie nikogo nie było, a miałaby z niego dobre widoki na to co się dzieje. Dziewczyna więc przecisnęła się idealnie na schody prowadzące do góry. Spokojnie weszła po nich na taras przy okazji poprawiając włosy które były lekko rozczochrane po tych przepychankach. Będąc już na górze zobaczyła że na ringu stoi parę osób. Rozpoznała cztery osoby z pięciu. Barbara, Selina, Tabithia i Nygma. Piątej osoby nie znała. Był to ogromny mężczyzna, z siwymi włosami i dziwną zielonkawą cerą. Widocznie to on z kimś walczył bo leżał nieprzytomny na ziemi z raną na policzku. Jego rana była ciemno zielona i wydobywała się z niej zielonkawa ciecz co jeszcze gorzej obrzydziło Anę. Tabithia próbowała jakoś wybudzić zielonego gościa, jednak ten leżał cały czas na ziemi. Barbara, Selina i Nygma jedynie się przyglądali. Tłum dookoła ringu zaczynał się bulwersować i domagać się walki. Ana poczekała jeszcze chwilkę oglądając tą śmieszną dla niej scenę. Kiedy Barbara pociągnęła za sobą Tabithię i Selinę aby wszystkie trzy już uciekły z klubu, wtedy Ana wiedziała że trzeba działać, aby te nie zdążyły się nigdzie udać. 

Ana włożyła sobie gumę do buzi po czym wyciągnęła jeden z wielu pistoletów który miała przy sobie i wzniosła go w górę po czym nacisnęła spust dając wszystkim znak że się tutaj znajduje. Każdy będący w klubie spojrzał momentalnie na nią. Nie było osoby która nie zwróciłaby wzroku w stronę dziewczyny. I o to chodziło, pomyślała. 

-Hejka, dawno się nie widziałyśmy misiaczki.- zaczęła zwracając się do trzech dziewczyn dalej stojących na ringu. 

-To ty. -wysyczała wręcz Selina w stronę Any. 

-Cześć wszystkim, dawno mnie tu nie było.-Cobblepot pomachała szybko do tłumu stojącego dookoła ringu po czym ruszyła w dół schodami zmierzając na środek klubu tam gdzie znajdowała się dana czwórka osób których Ana potrzebowała.- Ach ten zapach Narrows... odmienia człowieka. 

-Kim ty do cholery jesteś? -zapytał Nygma momentalnie patrząc na zmierzającą w jego stronę dziewczynę. 

-Dobre pytanie, jednak myślałam że akurat ty możesz się tego domyśleć. -Dziewczyna weszła na ring przy okazji puszczając balona z gumy którą dalej żuła. -Bubblegum bitch, mam rację? -zaśmiała się. 

-Jednak nie jesteś taka słodziutka i milutka za jaką wszyscy cię mają. -odparła Selina przybliżając się do Any. 

-Wszyscy czyli Wayne? -Ana zaśmiała się w twarz Selinie. -Kocica jest zazdrosna. 

-Co ty tu robisz? -zapytała Barbara przerywając Selinie jakąkolwiek odpowiedź. 

-Nie łatwo się domyślić?

-Pingwin ją przysłał. -odparła Tabithia odrywając się w końcu od tego gościa na ziemi. 

-Co cię łączy z Pingwinem że tak się go słuchasz? -zapytała Selina podchodząc jeszcze bliżej Any. 

-Kto powiedział że się słucham? 

-Nie odpowiedziałaś na pytanie. Co cię łączy z Pingwinem? -powtórzyła stanowczo. 

-Wierz mi kochaniutka, nic oprócz interesów. -Ana uśmiechnęła się w odpowiedzi i koniuszkiem palca dotknęła delikatnie dotknęła nosa dziewczyny uświadamiając jej jeszcze bardziej że aktualnie to Ana sprawuje tutaj władzę. -No a teraz chciałam wam drogie dziewczynki powiedzieć że spóźniłyście się. Ed miał być u Pingwina już dawno, a go nie ma. Więc już jesteście niepotrzebne. Przykro mi. 

-To nam jest przykro. -odrzekła Barbara z uśmiechem. 

-Niby za co? 

-Ed Nygma Ci się wymknął. 

-Myślisz że tego nie wiem? -Ana zaśmiała się .- Tą część chciałam zostawić na koniec widowiska, ale jeżeli chcesz już teraz, w porządku. -odrzekła po czym w kilka sekund wyciągnęła jeden ze swoich noży i wrzuciła nim w nic nie świadomego uciekającego Nygmę który stał już przy drzwiach wyjściowych. Nóż wylądował na jego uchu, przebijając mu cały płatek ucha i równocześnie wbijając się w ścianę. 

-Na razie darujmy sobie mocniejsze triki. Nie chcę być zbyt... agresywna. -uśmiechnęła się. 

-Daruj sobie. Nic nam nie zrobisz, tylko zgrywasz tą złą. -odparła Selina. -Gdybyś chciała już byś nam coś zrobiła. Po prostu grasz na czasie. 

-Narrows!- Ana krzyknęła głośno ożywiając prawie śpiącą już publikę.-  Może ktoś ma ochotę na małą walkę?! Między zazdrosną kocicą a nową Bonnie Parker tego miasta? 

Tłum krzyknął radośnie oczekując kolejnej walki między dwoma młodymi dziewczynami. 

-A gdzie twój Clyde, Bonnie? -zapytała Selina przygotowując się do walki. 

-Na razie pracuję sama. -odparła Ana uśmiechnięta słysząc donośny krzyk publiki. 

-Na razie. 

CollideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz