6-Archiwum

317 25 1
                                    

-Teraz poproszę cię uprzejmie o wykonanie paru rzeczy. Jeżeli tego nie zrobisz, następny nóż zatrzyma się na twojej główce. -oznajmiła Ana przykładając jej broń delikatnie do głowy. -Rozumiemy się?

Policjantka zgodziła się delikatnym skinieniem głowy.

-Jak się nazywasz?

-Winona.

-Ok, Winona zaraz zjawi się tu około trzech policjantów sprawdzić co się stało po tym strzale. Odpowiesz im spokojnym głosem że to tylko broń wystrzeliła ci przez przypadek, a krzyknęłaś bo się przestraszyłaś wystrzału. I tak wiem że minęło trochę czasu od strzału a potem od twojego krzyku ale masz mi tylko wykupić trochę czasu. Twój głos ma mówić że wszystko jest w porządku. Rozumiemy się?

Dziewczyna kiwnęła głową na odpowiedź że się zgadza. Widocznie ciężko było jej mówić, w końcu konała z bólu, a krew lała się ciągle z jej ramienia.

Obie dziewczyny usłyszały stukot dwóch par nóg. Tylko dwóch policjantów zbliżało się na miejsce. Ana uśmiechnęła się do przerażonej dziewczyny i puściła jej oczko. 

Ciągnięcie za klamkę.

-Kto tam jest? -ktoś z zewnątrz nie poddawał się i dalej szarpał za klamkę.

-To tylko ja. -odpowiedziała policjantka z ogromnym trudem używając spokojnego głosu.

-Winona? Co się dzieje? -był to głos tego policjanta Jacka. 

-Mój pistolet wystrzelił... przez... przypadek... -dziewczyna nie potrafiła wypowiedzieć zdania bez gwałtownego nabierania powietrza. Wykrwawiała się. 

-Winona? Winona?! -policjanci usłyszeli że dziewczyna nie może złapać oddechu. -Wchodzimy tam! -krzyknął jeden z nich po czym drzwi zostały wyważone. Jack i drugi równie młody policjant dobiegli oboje do Winony natychmiastowo. Nie zwracając uwagi na nic innego. 

-O mój boże Winona, co się stało?! -zaczął jeden zrywając z siebie kawałek koszuli i przykładając ją do ciała dziewczyny. 

Drugi z nich wyjął z kieszeni komunikator który służył do porozumiewania się z innymi policjantami. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć do słuchawki, przedmiot wypadł z jego ręki gdyż kula od pistoletu trafiła prosto w niego. Komunikator rozpadł się na milion kawałków. Winona straciła przytomność, a oboje policjantów obejrzeli się w stronę z której wystrzelona została kula. 

-Olivia? -zapytał zdziwiony Jack. 

-Ta, ta, jak tam chcesz. -odpowiedziała Ana po czym strzeliła mu prosto w głowę. Ten upadł na ziemię obok Winony, a jego krew rozbryzgała się po ścianie. Ostatni z policjantów przyjrzał się dokładnie dziewczynie, po czym oznajmił. 

-Nie musisz mnie zabijać. -Jego głos był spokojny, a dłonie ruszyły w górę chcąc pokazać że jest bezbronny. 

-Ale chcę. -odpowiedziała po czym również nacisnęła spust, a kula trafiła w głowę chłopaka. Wszyscy troje leżeli teraz obok siebie, jednak Winona dalej żyła. Ana stwierdziła że zostawi ją na razie, i już nie będzie jej zabijać jak chciała na początku. 

Cobblepot zabrała nieżywemu już Jackowi ten sam komunikator co miał drugi policjant i oznajmiła niskim głosem że wszystko jest w porządku w archiwum i strzały były przypadkowe. 

W czasie kiedy Winona dalej leżała nieprzytomna z nożem głęboko w ramieniu, Ana zdjęła z niej cały mundur policyjny, i założyła go na siebie. Zabrała jej również wszystkie bronie jakie dziewczyna miała na sobie. Włosy związała w ciasnego koka, i na głowę nałożyła czapkę należącą również do jednego z mężczyzn żeby nikt nie zauważył jej włosów które miały charakterystyczny kolor. 

Wychodząc z archiwum upewniła się że Winona się już nie podniesie więc dobiła ją wbijając jej drugi nóż w brzuch. Następnie wyszła z pomieszczenia i spokojnie wróciła na górę. Idąc korytarzem w mundurze uśmiechała się do innych policjantów. Kiedy dotarła do biurka Winony najpierw obejrzała się dookoła czy nikt się na nią nie patrzy szczególnie dziwnie. Ana wypiła końcówkę zimnej już kawy, i włączyła komputer należący do dziewczyny. Tam włamała się do systemu policji Gotham, i usunęła Joyce z listy poszukiwanych. 

Kiedy Ana zakończyła swoją pracę, uśmiechnęła się zadowolona. W łazience przebrała się w swoje normalne ciuchy, a mundur Winony wrzuciła do kosza na śmieci. Przeczesała włosy palcami, ułożyła je w charakterystyczny dla niej sposób. Następnie wyszła z łazienki i ruszyła ku wyjściu. 

Zadowolona nie zauważyła że wchodzi w drogę innej osobie. 

-Przepraszam bardzo... -zaczął młody chłopak pierwszy mimo tego że zderzenie było winą Any. -Ann? -zapytał po chwili chłopak widząc twarz dziewczyny. 

-Bruce Wayne, cóż za niespodzianka. -odparła Ana widząc twarz młodego chłopaka. 

-Co ty tutaj robisz? -zapytał uśmiechając się delikatnie do dziewczyny. 

-Wiesz co przechodziłam ulicą i zobaczyłam znajomą tutaj. -odparła wymyślając historyjkę na szybko. 

-Ciekawe.-odpowiedział przyglądając się dziewczynie.- Co to za znajoma? Pracuje tutaj? 

Zanim odpowiedziała Bruce'owi usłyszała krzyki i bieg policjantów w stronę archiwum. Wzdrygnęła się. Gdyby nie Bruce byłaby już bardzo daleko stąd. 

-Wiesz co śpieszę się teraz do domu, i nie chcę przeszkadzać policjantom, więc jeśli chcesz to możemy się spotkać dziś wieczorem. -dodała szybko podchodząc bliżej wyjścia. 

-Dziś wieczorem niestety nie mogę. -odparł miliarder. 

-Więc zgadamy się kiedy indziej, na pewno się jeszcze nie raz zobaczymy na ulicach miasta. -uśmiechnęła się miło w jego stronę i wyszła spokojnym krokiem z posterunku. Kiedy jednak wyszła za zewnątrz poczuła jak ktoś ciągnie ją za rękę. Odwróciła się i zobaczyła Bruce'a który zatrzymuje ją przed ucieczką. 

-Możemy iść gdzieś teraz. -oznajmił spokojnie puszczając już dziewczynę. -Jeśli chcesz. 

-Wiesz co śpieszy mi się bardzo. -oznajmiła szybko czując jak akta które ma w spodniach uwierają ją w brzuch. -Ale wierz mi jeszcze nie raz się zobaczymy.  -dodała uśmiechając się

-Wierzę ci na słowo. -zakończył Bruce i wszedł z powrotem na posterunek. 

Kiedy Ana wiedziała że Wayne zszedł jej z oczu zaczęła biec ile miała siły w nogach aby zdążyć dotrzeć jak najszybciej do klubu Oswalda. Miała nadzieję że policja jej nie złapie w drodze do klubu. Miała nadzieję że policja w ogóle jej nie zauważyła na miejscu zbrodni.

Kiedy dotarła do klubu nie spodziewała się że Oswalda, Victora i tego gościa co siedział z tyłu jeszcze nie będzie w domu. Myślała że pewnie już dawno się tam znajdują, jednak ich nie było.

Ana usiadła na krześle przy barze w klubie i wyciągnęła zza spodni akta o Joyce, czyli o niej samej. Papiery były pogniecione, jednak dało się z nich czytać informacje.

Patrząc na siebie na zdjęciu, widziała zupełnie inną wersję siebie. Sama siebie podziwiała że mogła się aż tak zmienić.

W aktach napisane było to co spodziewała się przeczytać. Nic ciekawego się nie dowiedziała o sobie z tych papierów. Platynowe kręcone włosy, jasna karnacja, oczy koloru niebieskiego, bogata przeszłość kryminalna, brak empatii względem ofiar, psychopatyczne zaburzenie osobowości, miejsce pochodzenia nieznane.

Po przeczytaniu wszystkiego, kartki podpaliła i poczekała aż wszystkie się przemienią w popiół, który potem wrzuciła do kosza na śmieci.

Nikt nie może wiedzieć, pomyślała. 

CollideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz