Ana wycierała łzy od razu po wyjściu z klubu. Nie mogła pozwolić aby ktoś zobaczył ją rozpłakaną, to byłaby kolejna tragedia dla niej. Po drodze starała się nie myśleć o tym co się właśnie wydarzyło pomiędzy nią a Oswaldem i Victorem. I również nie starała się myśleć o tym do czego się przyznała Oswaldowi. Przyznała się do momentów słabości które spotkały ją w życiu... Gwałty, Upokorzenia, Bicie... A obiecała sobie że nigdy nikomu tego nie powie, a teraz wiedzą o tym dwie osoby. Nie chciała pokazać że w środku uśmiechniętej, szczęśliwej i sarkastycznej dziewczyny kryje się coś takiego. Obiecywała to sobie tyle razy.
Szła chodnikiem mocno tupiąc nogami. Ręce miała oplecione na piersi, a podbródek uniosła wysoko pokazując wszystkim których mijała że jest pewna siebie i nie da sobie zaleźć za skórę. Co chwilę oglądała się do tyłu sprawdzając czy za nią nie idzie czasami Victor, albo jakiś inny pracownik Oswalda... lub co gorsza sam Oswald.
W pewnym momencie jednak zobaczyła znajomą jej osobę. Nie, nie był to ani Victor, ani nikt związany z Oswaldem. Przed nią szedł Bruce Wayne zmierzający dokładnie w jej stronę. Ana widząc go, i jego wyraz twarzy zrozumiała od razu że chyba musi zawrócić i jak najszybciej biec gdzieś gdzie jej nie znajdzie. Nie miała przy sobie broni, wszystko co miała zabrali jej policjanci na posterunku, a będąc w klubie nie zdążyła zabrać niczego innego. Zaczęła więc biec przeklinając się że nie założyła dziś troszkę wygodniejszych butów. Po chwili usłyszała za sobą krzyki wołające jej prawdziwe imię: "Anastasia".
Wiedział.
Ana zaczęła biec szybciej, lecz nie zdążyła uciec szybkiemu Wayne'owi którzy rzucił się na nią przewracając ją na ziemię. Po chwili usiadł na niej wiedząc że to będzie jedyny sposób w jaki ją zatrzyma na trochę dłużej.
-Lepiej mnie zostaw bo pożałujesz. -odparła szybko starając się wyrwać Bruce'owi. Normalnie dała by radę go powalić od razu, ale była zmęczona psychicznie i fizycznie i chętnie poszłaby spać a nie walczyć z jakimś tam chłopakiem który dowiedział się o tym czego nie chciała aby się dowiedział.
-Nie chcę ci nic zrobić. -odparł chwytając Anę za nadgarstki i przygwożdżając do ziemi jeszcze mocniej.
-Ta, jasne. -wywróciła oczami.- Zaraz mnie zakneblujesz i zaprowadzisz na policję zgarniając wszystkie pochwały. Och patrzcie nasz Brucie Waynie pojmał tą złą dziewczynę której imienia nawet nie znamy. -Ana ostatnie zdanie wypowiedziała udając głos małej dziewczynki.
-Czy ty właśnie nazwałaś mnie Brucie Waynie? -zapytał zmieszany Wayne.- Nie chcę tego robić Anastasia. -dodał spokojnym głosem dalej siedząc i trzymając mocno dziewczynę na nadgarstki.
-Zostaw mnie Wayne... To nie najlepszy czas na takie gierki. -odparła nie sprzeciwiając się nawet słysząc swoje prawdziwe imię. Wiedziała że już nic nie zdziała.
-Jeżeli cię puszczę to nie uciekniesz i porozmawiasz ze mną? -zapytał chłopak.
-Ta, jasne... Czemu nie, w końcu co mi pozostało? -odparła sarkastycznie.
Wayne zaczął powoli ją puszczać upewniając się że nic mu nie zrobi. Kiedy z niej zszedł pomógł jej wstać i otrzepać się z brudu który został na jej plecach po upadku na ziemię. Dziewczyna nie uciekała, co lekko zdziwiło Wayne'a. Po tym czego się o niej dowiedział, spodziewał się że będzie zwiewać. Ale ona nie miała gdzie, ani po co. Przynajmniej na razie.
-Podobno masz mi coś do powiedzenia. -zaczęła poprawiając szybko włosy.
-Anastasia... Pasuje Ci. -uśmiechnął się.
-Zamknij się bo powyrywam Ci wszystkie zęby. -odparła szybko chcąc uciszyć Bruce'a. -Dla Ciebie nadal jestem Ann, i czego się tak szczerzysz? Powinieneś być chyba na mnie wściekły i chcieć mnie rozerwać na strzępy.
CZYTASZ
Collide
Fiksi PenggemarZAKOŃCZONE Anastasia musiała wrócić do Gotham, do brata. Jednak postanawia zataić przed nim prawdę dlaczego wróciła. Czy prawda wyjdzie na jaw? I co najważniejsze, czy ktoś przez to kłamstwo ucierpi?