25-Nie przyzwyczajaj się

196 15 3
                                    

Mosty które otaczały Gotham zostały wysadzone. Ludność, która nie zdążyła się ewakuować, żyje na gruzach cywilizacji. Rząd porzucił Gotham i pozostawił na własną odpowiedzialność. Poszczególne dzielnice zostały przejęte przez gangi i przez znanych już wcześniej w Gotham złoczyńców. Tylko mała grupa policjantów chroni nielicznych cywilów, ale utrzymanie ich przy życiu nie jest łatwe. Zwłaszcza kiedy dookoła roi się od morderców i wrogów. 

Jednymi ze złoczyńców którzy zajęli pewną dzielnicę miasta byli Victor Zsasz i Anastasia Cobblepot. Tak naprawdę to Victor zajął część miasta, a Ana mu jedynie pomagała w zrealizowaniu tego. Victor stał na czele, a ona stała zaraz obok uświadamiając wszystkich że może i nie jest całkowicie przy władzy, lecz dobrze jej to pasuje. Lubiła za to uświadamiać ludzi że jest niepokonana i bezwzględna. Nie bała się pociągnąć za spust nawet jeżeli  była błagana o darowanie życia. Nie miała wyrzutów sumienia za to a wręcz przeciwnie. Ludzie bali się Any, a jej się to podobało. Victor również nie okazywał skruchy podwładnym. Chodziły nawet plotki że wychodzili czasem na ulice dzielnicy nad którą panowali  i wybierali losowe osoby które następnie albo okradali albo zabijali. Różnie to bywało.  Jednak nikt nie wiedział czy to prawda, bo wszyscy co podobno to widzieli już nie żyją. 

Victor i Ana uwielbiali życie złoczyńców i królów jednocześnie. Mogli robić cokolwiek im się podobało, a potem nie ponosili żadnych konsekwencji. Ana nie musiała grać na posterunku niewinnego kaczątka, kiedy zrobiła coś złego. Pod skrzydłami Victora mogła robić wszystko. 

Ana rzadko odwiedzała swojego brata który panował w innej części miasta. Pingwin siedział w ratuszu zamknięty całymi dniami i nocami. Widocznie musiał się bać że ktoś  go chce zabić. Anastasia jednak umiała się dostać do jego zabarykadowanego zamku bez zauważenia. Pingwin jednak jest nie do obalenia jeżeli chodzi o to czy mogłaby go strącić z posady. Oswald miał swoją fabrykę naboi do broni i świetnie potrafił się dogadać między ludzi aby dostać  to co chciał . Panował zbyt długo nad podziemiem Gotham, aby teraz dać się strącić z tronu. Poza tym Ana nie chciała tronu więc nie miała po co zabierać przyjemność swojemu bratu? 

Dzisiejszego poranka Ana obudziła się sama w łóżku który zależał do niej i Victora. Nie była jednak tym zaskoczona, gdyż jej chłopak często wstawał bardzo, bardzo wcześnie, kiedy ona lubiła sobie długo pospać. Czasami zdarzało się że on już wstawał kiedy ona dopiero kładła się spać. 

-Boże... -jęknęła czując że  ból głowy nawiedził ją, dając znak że właśnie przeżywa kaca. Wczorajszego wieczora trochę zabalowała wraz z Victorem i teraz niestety musi ponieść za to konsekwencje. 

Wstała z łóżka powoli poprawiając koszulkę którą miała na sobie. Oprócz zwykłej koszulki miała na sobie jeszcze dolną część  bielizny która tylko uwydatniała pośladki dziewczyny. Ana odgarnęła ze swojej twarzy pasma śnieżnobiałych włosów i poprawiła je lekko żeby trochę poprawić ich wygląd po całej nocy spędzonej w cieplutkim łóżku. Podeszła spokojnym krokiem do okna z którego można było zobaczyć jedną z pustych ulic gotham. W zasięgu wzroku nie było widać żywej duszy poruszającej się po mieście. Nawet szczury nie przebiegały ulicą tylko chowały się w swoich kątach, tak samo jak ludzie mieszkający w okolicy.  Wszyscy chowali się nie chcąc zostać zamordowanym czy pobitym. Prawda była taka że Ana nie zabijała aż tak wielu ludzi, w pewnym stopniu miała trochę serca, ale wolała nie okazywać skruchy, tak na wszelki. W końcu jeszcze parę miesięcy temu dokarmiała bezdomnego, ale wtedy udawała kogoś kim nie jest. Teraz jest Aną i nie zamierza być milutką i pełną nadziei pomocnicą Victora.

Dziewczyna po chwili ruszyła ku wyjściu z sypialni i spokojnym krokiem podążyła do otwartej przestrzeni która służyła jednocześnie za kuchnię, jadalnię, bar, salon i magazyn broni. Ana zastała Victora siedzącego przy stole i słuchającego radia które służyło im do słuchania rozmów między policjantami w Gotham. Takie cudo załatwiła dla nich Ana przy okazji podrzucając paru policjantom podsłuch w ich krótkofalówkach, dzięki czemu teraz mogli bez problemu wysłuchiwać wszelkich wiadomości z innych części miasta. Widać było że chłopak jest bardzo zajęty wsłuchiwaniem się w rozmowy, jednak kiedy zobaczył wchodzącą do pomieszczenia Anę uśmiechnął się i szybko ruchem ręki pokazał że na blacie kuchennym już czeka na nią poranna kawa. 

-I co tam? Jakieś nowości w mieście? -zapytała dziewczyna łapiąc kubek w dłonie. Opierając się o meble delikatnie spojrzała na Victora i pociągnęła łyk kawy. 

-Wayne załatwił jedzenie dla części miasta w której panuje GCPD. -odparł spokojnie wyłączając już radio. Szybko odłożył przedmiot na miejsce i podszedł bliżej do dziewczyny stojącej przy kuchennym blacie.  Oczywiście miejsce w którym mieszkali nie było willą z basenem, ale było to miejsce o wiele lepsze niż mieli inni mieszkańcy. Przykładowo, Ana i Zsasz mieli przynajmniej wodę w kranie, czego inni mogli im pozazdrościć. Miejsce w którym przebywali było kiedyś mieszkaniem jednej z zamożniejszych rodzin, jednak po tym jak mosty zostały zrujnowane tak samo zrujnowane zostało mieszkanie przez wandali i teraz i tak było w dość dobrym stanie w porównaniu z innymi miejscami w mieście. 

-Myślisz o tym samym co ja? -zapytała Ana odkładając kawę z powrotem na miejsce. Po chwili z uśmiechem podeszła bliżej Victora i oplotła jego szyję swoimi rękami. Chłopak się uśmiechnął i położył swoje dłonie na talii dziewczyny. 

-Raczej tak.-odparł zadowolony. 

-Już mam nawet plan. 

-Myślałem że będziesz mieć dziś kaca po wczorajszym wieczorze. -zaśmiał się chłopak przyglądając się z bliska twarzy dziewczyny. 

-Wiesz co czasami się zastanawiam jakim cudem ty nigdy nie wstajesz rano z bólem głowy po naszych imprezach. -odparła zdając sobie sprawę że nawet dziś Victor jest w idealnym stanie. Nigdy nie narzekał na ból głowy czy złe samopoczucie. 

-Bo nie piję tyle co ty. -uśmiechnął się szerzej jakby był z siebie zadowolony. 

-Ej! -Ana zaśmiała się- Nie rób ze mnie alkoholiczki. 

-Ale przyznaj że trochę nią jesteś. -Zsasz przybliżył Anę do siebie pociągając ją za biodra w swoją stronę. 

-Ale przyznaj że w większości to przez ciebie, bo w końcu nie piłam tyle przed tym jak się poznaliśmy. -odparła spokojnie jakby takie rozmowy były na porządku dziennym. 

-Przyznaję że musisz jakoś ze mną wytrzymywać i tylko dlatego pozwalam ci żłopać tyle alkoholu. -oznajmił uśmiechnięty ciągle powoli przybliżając twarz Any do swojej. 

-A ty jak wytrzymujesz ze mną? -zapytała w ostatniej chwili przed tym jak Victor przysunął swoje usta do jej ust. Pocałunek był długi i namiętny, tak jakby ledwo wytrzymali bez siebie te paręnaście minut. Między pocałunkami Anastasia zaśmiała się przez co Zsasz przerwał chwilę namiętności. 

-Masz dziś zbyt dobry humor. -odparł nie ściągając swoich rąk z jej bioder. 

-To dziwne że mam dobry humor? -zapytała patrząc z uśmiechem w oczy chłopaka. 

-Zdecydowanie tak. 

-Więc się nie przyzwyczajaj Zsasz. 





CollideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz