-Policja dalej uznaje nasze pozwolenia. Program odniósł sukces. -Penn, pomagier Oswalda, ten który oznajmił jej bratu że jest poszukiwana listem gończym, zajmował się praktycznie wszystkim. Również licencjami które Pingwin teraz wydawał przestępcom aby mogli łamać prawo bez żadnych ograniczeń.
-Liczby, panie Penn. -Niewzruszony Oswald raczej nie był zadowolony z wyniku osiągnięcia.
-Według moich zestawień do 86% przestępstw dochodzi za naszą zgodą. -Kontynuował Penn trzymając teczkę pełną papierów i zestawień.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi od razu że masz licencję na przestępstwa?-Ana pół żartem pół serio zadała pytanie swojemu bratu. Jej niebieskie włosy spływały na jej twarz kiedy pochyliła się w stronę Oswalda. -Miałam tyle okazji do zabrania dzieciom lizaków że nie dasz wiary!
-Ana, uspokój się, Pan Penn wypisze ci licencję potem. -zawiadomił dalej niewzruszony.- A w związku z wynikami oznacza to że 14% przestępców ignoruje mój system!
-To dobre wyniki.
-Sprowadź Firefly. Muszę kogoś ukarać!
Kiedy Oswald zdenerwowany zakończył konwersację do pomieszczenia weszła kobieta.
Była ona młoda i piękna. Jej brązowe włosy były spięte w jakąś elegancką fryzurę, na ciele wisiała różowa satynowa sukienka. Sukienkę przykrywał czarny płaszcz, a na stopach miała czarne szpilki.-Tak, to pomoże. Ale gdyby wystarczyło, podpalenie kilku idiotów każdy mógłby rządzić Gotham. -oznajmiła wchodząc do pomieszczenia bez pozwolenia.
-Ann wyjdź proszę, i zostaw nas samych. -Oswald zwrócił się do Any jej nowym pseudonimem. Umówili się że przy kimś obcym Ana będzie Ann. Niby mała różnica ale daje radę.
-Samych? Ale przecież Penn zostaje.- Ana nie chciała wychodzić gdyż była ciekawa dlaczego ta kobieta tutaj się zjawiła.
-Nie będę powtarzał. -Oswald zostawał przy swoim.
-Uggghh... -warknęła Ana i wychodząc z pomieszczenia uśmiechnęła się podejrzanie do nowo przybyłego gościa. - Bawcie się dobrze.
Kiedy Ana opuściła "gabinet" brata, pierwsze co zrobiła po zamknięciu drzwi to przykucnęła na ziemi i przełożyła ucho do drzwi. Ledwo słyszała więc szybko chwyciła pierwszy lepszy kieliszek z baru (nie zapominajmy że znajdujemy się przecież w klubie Oswalda więc Ana miała dostęp do barku i kieliszków) i przełożyła go do drzwi a potem nadstawiła do niego ucho. Niby głupi pomysł, ale jakże skuteczny.
-Dziękuję za spostrzeżenia, panno Falcone. Nie wzywałem Cię. -usłyszała pierwsze zdanie. Ledwo ale usłyszała.
Falcone? -pomyślała. Więc to jest córka byłego największego gangstera w mieście.
-Przyszłam zapytać, czy chciałbyś zjeść ze mną lunch jutro. -zapytała. Jej głos sprawiał wrażenie że musi być miła i nieszkodliwa, jednak jej nazwisko temu zaprzeczało.
-Zaproszenie? Po tym jak zabiłem ostatnich ludzi twojego ojca? Chyba przeceniasz przyjemność twojego towarzystwa.
-Oswaldzie, myślisz że masz wszystko. Ale jednego nie posiadasz. Nazwiska Falcone. Nazwiska które skupiało niegdyś całą przestępczość Gotham. W 100% a nie 86%.
-Teraz to się chwalisz. -Oswald wydawał się być cały czas zdenerwowany.
-Proponuję lunch w miejscu publicznym. W ten sposób pokażesz miasto że masz poparcie rodziny Falcone. To powinno zagonić niedobitków prosto pod twój parasol.
CZYTASZ
Collide
FanfictionZAKOŃCZONE Anastasia musiała wrócić do Gotham, do brata. Jednak postanawia zataić przed nim prawdę dlaczego wróciła. Czy prawda wyjdzie na jaw? I co najważniejsze, czy ktoś przez to kłamstwo ucierpi?