5-Dam sobie radę

377 24 1
                                    

-Bawcie się dobrze! Tylko nie zapomnijcie zabrać nieskończonego jedzenia do domku! -krzyknęła Ana do wychodzących z samochodu Oswalda i jego ochroniarza. 

-Miłej randki szefie. -dodał Zsasz co jeszcze bardziej poddenerwowało Cobblepota. 

-To nie randka! -krzyknął po czym trzasnął za sobą drzwiami jak jakiś naburmuszony nastolatek. Ana z Victorem obserwowali odchodzących w stronę restauracji mężczyzn. Kulejący Oswald nie wydawał się być zachwycony inicjatywą spotkania z córką Falone'a. Jednak to spotkanie mogło poprawić jego wyniki poparcia wśród gangsterów, czego bardzo pragnął.

-Więc ja też się zbieram. -dodała Ana już poważnie kiedy została sama z Victorem. Poprawiła szybko swoje włosy, i włożyła pistolet za pasek od spodni. 

-Jak to się zbierasz? -zapytał zdziwiony. W końcu myślał że oboje mają czekać na Cobblepota dopóki ten nie skończy wizyty. 

-Penn wypisał mi licencję. -odparła szybko uśmiechając się lekko. -Idę zrobić coś żeby mnie nie wsadzili do paki na 3 dożywocia. -skończyła po czym wyszła z auta zatrzaskując za sobą drzwi. Ruszyła przed siebie pewnie stawiając nogi. 

-Idziesz na posterunek? -usłyszała głos Zsasz'a za sobą. -Sama? 

Ana zatrzymała się na chwilę, i odwróciła wzrok w stronę chłopaka. 

-A w czym problem że sama? -odparła. 

-Zwykły papierek z podpisem Pingwina nie zadziała jeśli wpadniesz na posterunku. -odpowiedział Victor i podszedł bliżej niej aby nie krzyczeć na pół ulicy. 

-Nie martw się nie wpadnę. A nawet jeśli, to będzie zabawnie. -oznajmiła pewnie. 

-Pingwin będzie na mnie wściekły jeśli Cię puszczę samą. -oznajmił Victor i złapał Anę za nadgarstek pokazując jej w ten sposób, że na razie to nie jest dobry pomysł aby tam szła. 

-Co on ma do gadania? Poza tym nie jesteś moją opiekunką. -wyrwała swoją rękę z objęć chłopaka. 

-Boi się że cię rozpoznają. -kontynuował. 

-Może i długo mnie tu nie było, ale wiem jak mam sobie radzić w tym mieście. A poza tym gdzie był Oswald jak potrzebowałam jego pomocy? Teraz już umiem sobie poradzić sama. -Ana była coraz bardziej zdenerwowana co rzadko jej się zdarzało, zwłaszcza w towarzystwie kogoś innego. 

-Teraz umiesz sobie poradzić? Więc co było kiedyś? -spytał Victor słysząc co przed chwilą powiedziała dziewczyna. 

-Nie twoja sprawa. Poza tym od kiedy Victor Zsasz, jeden z największych gangsterów w mieście, martwi się o kogoś? -zapytała oddalając się od niego. 

-Od kiedy poznał kogoś takiego jak on sam. Od kiedy poznał Anę Cobblepot. -odparł spokojnie patrząc na zdziwioną teraz dziewczynę. 

Zapadła chwila ciszy między dwojgiem. Ana była bardzo zdziwiona jego odpowiedzią, i nie wiedziała jak na nią zareagować.  Owszem byli do siebie bardzo podobni z charakteru, i czasami nawet zachowywali się tak samo w jakiejś sytuacji, ale bez przesady. 

-Nie czekajcie na mnie. -odparła po długiej ciszy, po czym odwróciła się w przeciwną stronę do Victora, i ruszyła w stronę posterunku, gdzie miała już dawno być. 

Za sobą po chwili usłyszała trzask drzwi samochodu co znaczyło że Victor już wsiadł z powrotem do auta. 

Kiedy Ana znalazła się pod posterunkiem policji, schowała broń pod skórzaną kurtkę którą miała na sobie, i bez wahania weszła do środka. 

CollideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz