35-Jesteś dobrą dziewczyną

145 12 0
                                    

-Jeśli mam być szczery Jim, nie wiem jak bezpieczni będą Zsasz i Anastasia na komisariacie. Wielu gliniarzy chce ich śmierci. W większości chcą Zsasz'a, ale za nią też nie przepadają. -oznajmił Harvey siedząc na miejscu pasażera w radiowozie zaraz obok Jima. 

-Dlatego ich tam nie zabierzemy. -odparł po chwili po czym zatrzymał samochód wyłączając silnik. 

-Moment. Nie mów mi że ich wypuścisz. -zdziwiony i niepewny Harvey patrzył jak jego partner wychodzi z samochodu i trzaska za sobą drzwiami. 

-A jaki mam wybór? -spytał podchodząc do tylnych drzwi. -Albo ich wypuszczę albo zginą za coś czego nie zrobili. -dodał pociągając klamkę tak aby otworzyć drzwi. 

-Trafione w punkt Jim. -oznajmiła Ana wysiadając z radiowozu z pomocą detektywa. 

-Zwłaszcza ty Ana. To co tam zrobiłaś nieźle wkurzyło Pingwina. W tej sytuacji nawet komisariat cię nie uratuje. -oznajmił Jim rozkuwając dziewczynę z kajdanek które wcześniej sam założył. 

-Wydałaś na siebie wyrok śmierci, można powiedzieć. -dodał Harvey. 

-A co miałam innego zrobić? -spytała teraz pomagając wysiąść z radiowozu Victorowi.- I tak mnie już nienawidził i szukał tylko pretekstu do poniżenia mnie. 

Gordon rozkuł również szybko Victora po czym zobaczył jak Ana rzuca się w objęcia chłopaka. Przytula go szybko po czym powraca do rzeczywistości. Nie chciała zbyt długo okazywać uczuć w towarzystwie policjantów, ale z drugiej strony też nie mogła się powstrzymać aby nie wtulić się w tors chłopaka który o mało nie zginął. Dzieliły go dosłownie centymetry od śmierci.

-Dzięki Jim. -oznajmił Victor szybko po wysfobodzeniu się z kajdanek. 

-Nie robię tego dla Ciebie. 

-Jasne że nie. -prychnął.- To miasto nigdy nie będzie takie jakie chcesz. Zawsze będzie należało do złoczyńców takich jak ja i Ana. 

Jim odetchnął głębiej po czym jakby zdenerwowany oznajmił w stronę Harvey'a: 

-Daj mu swoją broń Harvey. 

-Co? -zapytał zdziwiony detektyw. 

-Właśnie. Co? -powtórzył Zsasz nie rozumiejąc co się dzieje. 

-Dobra uspokójcie się. -oznajmiła Ana widząc jak policjant szykuje się do pojedynku na pistolety. Widząc że mięśnie Zsasz'a się napinają powtórzyła teraz już bardziej do samego Victora łapiąc go za ramię- Przestań Zsasz. Uratował cię a teraz się tak wydurniasz? 

-Ty mnie uratowałaś. -odparł tylko nawet nie patrząc na nią. 

-On też! -wykrzyknęła pokazując palcem na Gordona. 

-Daj mu brań Harvey! -wykrzyknął sam policjant. 

Partner Jim'a wyciągnął broń z pochwy i wysunął ją w stronę Victora. Ten popatrzył na nią przez chwilę i poczuł jak Ana ściska jego ramię mówiąc żeby dał spokój. 

-Pragniesz śmierci? Bo cię zabiję. -odparł zamiast tego. 

-Zsasz! -krzyknęła Ana nie mogąc uwierzyć że jej chłopak właśnie to powiedział podczas gdy ona go prosiła aby tego nie robił.

Przez chwilę cała ich czwórka stała jak na szpilkach czekając na rozwój sytuacji. Ana naprawdę nie miała ochoty na kolejne konflikty i strzelaniny. Już za dużo się wydarzyło podczas jednego dnia, a teraz jeszcze to. 

-Dobra Jim, wiesz co widzę że jesteś zmęczony. Przesuńmy to na inny dzień. -oznajmił Victor po chwili, widząc że Ana naprawdę nie chce żadnych walk.  Victor widział po wyrazie twarzy dziewczyny że ma już dość i nie ma zamiaru się jeszcze denerwować jego zachowaniem. 

-Dziękuję.- oznajmiła dziewczyna wzdychając z ulgą.

-Ludzie jak ty wiecznie chcą zgarnąć to miasto. Ale nie uda się wam. -oznajmił Jim podchodząc bliżej Victoria i Any która daleh trzymała jego ramię. -A teraz wynoście się stąd.

-Jim zanim pójdziemy chciałam ci podziękować za wszystko. Wiem że zazwyczaj zachowuję się samolubnie i w ogóle, ale naprawdę jestem wdzięczna za pomoc. -oznajmiła Ana szybko w stronę Gordona który już miał zamiar wsiadać z powrotem do auta. -Pozatym przepraszam za tego głupka, jest trochę nieobliczalny ale pracuję nad tym. -dodała pokazując w stronę Zsasz'a. Ten tylko w odpowiedzi wywrócił oczami jakby cały czas o tym słyszał.

-Nie ma za co Ana. Jesteś dobrą dziewczyną. -Gordon uśmiechnął się w jej stronę. -A ty Zsasz nie jesteś jej wart i nie wiem jakim cudem ona się godzi na związek z tobą. Lepiej jej pilnuj bo jak ci ucieknie to raczej już do ciebie nie wróci. Jest wielu na twoje miejsce.

-Dzięki Jim. -odparł tylko Zsasz z uśmiechem biorąc to jako żart.

-Jeszcze raz dzięki za pomoc. Do zobaczenia. Oby nie za szybko. -powiedziała Anastasia w stronę policjantów po czym wzięła Victora pod rękę i ruszyła z nim w stronę miasta zostawiając za sobą Jim'a i Harvey'a.

-I co teraz? -zapytała Anastasia po kilku minutach spaceru do nikąd. Zatrzymała ona idącego Victora i spojrzała na niego z pewnym smutkiem i zaniepokojeniem w oczach. -Raczej nie możemy wrócić do mieszkania bo Pingwin nas znajdzie.

-Teraz moja ukochana Ano poszukamy nowego miejsca tak głęboko w sidłach Gotham aby Oswald nas nie znalazł zbyt szybko. -odparł Zsasz chcąc podnieść ją na duchu. Widząc jej delikatny uśmiech dodał- Pozatym nawet jakby cię znalazł to ja go zabiję zanim nawet zdarzy rzucić na ciebie okiem.

-Victor czy ty kiedyś myślałeś co będzie jak już Gotham będzie z powrotem połączone z lądem? -zapytała po chwili znów spoglądając w oczy chłopaka.

-Masz jakieś plany?

-Gotham to nasz dom, ale życie w ciągłym strachu mi się nie uśmiecha. -oznajmiła mając na myśli uciekanie przed swoim bratem. Wiedziała że ten pewnie nie da jej spokoju i będzie nękał dopóki nie znajdzie i zabije.

-Czekaj wiem, zgadnę.-zaśmiał się - Marzy ci się domek w lesie taki z kominkiem i gromadką dzieci biegajacą dookoła.

-Odbiło ci? Aż taka porąbana nie jestem.-pokręciła głową śmiejąc się krótko.- No dobra domek w lesie z kominkiem się zgadza, ale w okolicy przydałaby się strzelnica.

-A co z gromadką dzieci? -spytał Victor.

-Gromadka to za dużo ja nie mam nerwów do takich rzeczy Zsasz. -odparła tylko patrząc na reakcję chłopaka. -Bo ty chyba nie chcesz gromadki co? -dodała trochę przerażona.

-Nie no coś ty Ana. -oznajmił szybko na co Anie spadł kamień z serca. -Jestem Zsasz nie dam rady wychowywać dzieci.

-Jedno zdołałbyś jakoś wychować. Pewnie zostałoby kryminalistą ale jakieś by tam było. -powiedziała z uśmiechem na ustach.

Victor zaśmiał się po czym nagle zamilknął przerażony.

-Ale chyba nie jesteś w ciąży co? -zapytał przestraszony i ciekawy za jednym razem.

-Odbiło ci? Pewnie że nie. -odparła szybko śmiejąc się z reakcji Victora.

CollideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz