Rozdział 2

13.3K 430 25
                                    


Pov Katy

Nie ma sensu iść na lekcje, więc zmieniam swój kurs na miejsce-dom. Przemieniłam się w swoją białą postać i ruszyłam w drogę. 

Tam zrobiłam sobie obfity obiad.
Tak, mam od tego omegi, ale nie wykorzystuje słabszych od siebie. Skoro lubię gotować to ugotuję też dla reszty stada. 

Gdy już zrobiłam posiłek i go zjadłam, poszłam do swojego pokoju, gdzie przebrałam się w czarny sportowy stanik, czarne dresowe spodnie, szare trampki i tego samego koloru rozpinaną bluzę. Swoje rude włosy związuje w kucyk. Bo to najszybsza fryzura do wykonania przez mnie i w sumie jedyna. Nigdy nie byłam jakaś bardzo dziewczęca, nie zawracałam sobie głowy jakimiś wybitnymi fryzurami, makijażami, a nawet wyborem ubrań.
Co ciekawe,  kolor włosów nie zależy od koloru sierści Alphy.

 Potem poszłam wziąć udział w treningu. Moje stado musi być przygotowane na każdy atak. Nie dość, że jesteśmy watahą zbuntowanych, to jeszcze jesteśmy jedną z największych watach na świecie. Dlatego tak wielu ludzi chce przejąć nasze tereny. Lecz nikomu jeszcze się to nie udało. Jeszcze...   miejmy nadzieję, że tak zostanie. Stado ostatnio zaczęło słabnoś

 Będąc już na siłowni zaczęłam z całej siły walić w worek treningowy. Przestałam to robić gdy zmęczenie zaczęło dawać  o sobie znać. Nie jestem jakaś mega silna czy też jakaś mocno uzdolniona. Za to jestem dość sprytna.

Schowałam się pod prysznicem. Na dość
długo. Zaczęłam wyobrażać sobie tego bruneta;
jak stoi za mną. Dotyka mnie... Poczułam niespodziewany dreszcz na skórze. Ciekawe jak miał na imię...

############

Z przemyśleń wyrwał mnie alarm, który mógł oznaczać tylko atak na naszą bazę. Pośpiesznie ubrałam się i zamaskowałam swój zapach amuletem. Dołączyłam do moich ludzi. Nie kryli złości i warczeli na wrogą watahę. Od razu mnie zauważyli, więc odsuneli się by ustąpić mi miejsca.

- Chcę rozmawiać z waszym Alfą - powiedział powód moich rozmyśleń przy mydleniu ciała.
A więc on jest Alfą...

~ To nasz mate~ zaskoczyła mnie Ali.

Co proszę?

~ Dobrze się czujesz?~

~ Nie oszukasz mnie, wiem że ci się podoba~

~  ...Ali, jak ja nienawidzę, kiedy masz rację~ 

- Naszego Alfy nie ma obecnie na tych terenach -  broni mnie Tom.

Moja wataha dobrze rozumie jak ważne jest ukrywanie mojej tożsamości, dla bezpieczeństwa.

- Chcę rozmawiać z przywódcą, a nie z tobą, gammo. Spojrzał się z pogardą na mojego człowieka.

Nie pozwolę obrażać jakiemuś tam Alfie moich przyjaciół. Nie przemyślałam tego i weszłam wściekła na środek tego zgromadzenia.

- O kogo ja tu widzę? Słabiutką omegę - powiedział, a ja wraz z moim stadem zaczęłam się z niego śmiać. Nie ma zielonego pojęcia jak się pomylił.

- Z czego się śmiejecie? - pyta się nas zdezorientowany. W sumie się mu nie dziwię. Ale no cóż...

Nagle nasze spojrzenie się krzyżują. On ma takie piękne oczy... hipnotyzujące brązowe oczy... takie głębokie. Mieszają się z kolorem pomarańczowym. Wygląda to tak bajecznie, ale to nie bajka, a mój książe musi coś zjebać.

- Moja!!! - warczy, uświadamiając wszystkim, że jestem jego przeznaczoną. To nie może być prawda. Każdy spoglądał na mnie zaskoczony. Nikt się tego nie spodziewał. Poczułam się jakbym okłamała własne stado.

Po chwili znajduje się w jego silnych objęciach. Zaciągęłam się głęboko jego zapachem. Gdyby mnie tak mocno nie trzymał, to bym leżała już na ziemi. On jest taki uzależniają... Chciałabym w nich zostać na zawsze, ale honor i mój zdrowy rozsądek jest ważniejszy. Szybko i zwinnie wymykam się z jego objęć, na co on warczy.

Pies
Nawet tego nie umię powstrzymać. Co z niego za Alpha? Żadna.

- Gdzie jest wasz alfa? Muszę z nim porozmawiać w związku z moją wybranką - nikt z nas mu nie odpowiedział - a może ty mi to powiesz kochanie? - zwraca się do mnie.

Co proszę? Że ja, kochanie?!! Chyba mu się coś pomyliło. Fakt, że jest moim mate nie oznacza, że może mówić i robić sobie ze mną co chce.

- Wyjechał  w sprawach służbowych i nie będzie go jeszcze przez tydzień - skłamałam z zająknięciem się  i chyba mi się to udało.

- W takim razie zabiorę cię do naszego domu. A gdy już przyjedzie pilnie spotkam się z nim i wtedy porozmawiamy.





Pov Max

Wraz z moją watahą zacząłem warczeć na zbuntowanych. Jak ja ich nienawidzę! A to wszystko przez to, że jeden z nich brutalnie zabił moją młodszą siostrę. Barbarzyńcy bez uczuć. Nie potrafią nawet ułożyć się w poprawny szyk, a co dopiero walczyć. Może dlatego jest ich tak wiele? Są to po prostu odrzutki nie umieją nic. Kompletne zera.

- Chcę rozmawiać z waszym Alfą - powiedziałem do ich bety.

-Naszego Alfy nie ma obecnie na tych terenach - mówi jakiaś gamma. Jak jak on może odzywać się tak do osoby wyższej rangi. I oni śmią się nazywać watahą?

- Chcę rozmawiać z przywódcą, a nie z tobą gammo - mam nadzieję, że zrozumiał I nie będę musiał odgryzać mu szyji.

Odwróciłem się, a rudowłosa piękność zdążyła już wyjść na środek. Zaraz to przecież ta omega, która niby jest moją mate. No przyznam jest atrakcyjna. Tym bardziej, że chyba właśnie brała kąpiel, bo jest jeszcze mokra gdzie nie gdzie.

~ Spróbuj się tylko podniecić Ares, a ubiję Cię własnymi rękoma ~

~ Założymy się, że tego nie zrobisz? ~ Nosz KURWA. Nie dość, że wyszedł bym na pizdę to jeszcze na oczach dwóch watach.

- O kogo ja tu widzę? Słabiutką omegę - powiedziałem, a wataha z którego pochodziła zaczęła się śmiać razem z nią. Nie wiedziałem, że jestem aż taki śmieszny. Albo to oni są dziwni.

-Z czego się śmiejecie? - pytam się.

Nie dostałem odpowiedzi. Czyli to oni są jacyś nie ten tego. Jebane chieny. Szkoda, że moja mate wychowała się w tym burdelu.

~ A propos burdelu... ~

~ Zamknij pysk ARIES!!!! ~

Nagle nasze spojrzenie się krzyżują.

- Moja!!! - warczę. Teraz jest tylko moja.

Przytulam ją do mojego torsu. Jak ona cudownie pachnie truskawkami... Ale ona się odsuęła na co warkłem. Chyba będziemy musieli potrenować podwładność, to na osobności.
 

- Gdzie jest wasz alfa? Muszę z nim porozmawiać w związku z moją wybranką - przedtem mieli ze mnie ubaw, a teraz jakby spoważnieli. Nadal mi nie odpowiadają - a może ty mi to powiesz kochanie? - zwracam się do niej.

-Wyjechał w sprawach służbowych i nie będzie go jeszcze przez tydzień - odpowiedziała tym pięknym głosem, a ja miałem ochotę ją pocałować.

~ Oj tak..  na pewno tylko pocałować... ~

~ Aries? ~

~ Co? ~

~ PYSK!! ~

- W takim razie zabiorę cię naszego domu. A gdy już przyjedzie pilnie spotkam się z nim i wtedy porozmawiamy - ogłaszam, a następnie ciągnę ją za rękę do mojego samochodu.

Mate [ w trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz