Dzisiejszy dzień zapowiada się ciekawie. Właśnie szykuję się, ponieważ wieczorem wszyscy idziemy się zabawić do klubu "Antro". Jak ostatnio nie miałam na to ochoty, to po wczorajszych wydarzeniach przyda mi się odprężenie. Będzie nas około ośmiu w tym ja, Nick, Emily, Patrick, Morgan ze swoim chłopakiem Harrym i Linsey. Ubrałam czarną sukienkę z dekoltem w serduszko i rozkloszowaną spódnicą z podszewką z koronki, do tego szare, niskie szpilki. Zamierzam jeszcze trochę pożyć i jeśli mam tańczyć to na pewno nie w wysokich szpilkach. Co to, to nie. Patrzę na swoje odbicie w lustrze, uśmiechnęłam się. Moje policzki są zarużowione, oczy szare trochę za duże jak na moją twarz ale nie przeszkadza mi to. Kiedyś miałam straszne kompleksy z powodu tego jak ja wyglądam, ale przestałam się przejmować swoimi niedoskonałościami dzięki Johnowi, przynajmniej tak myślałam, a tak naprawdę zaczęłam doceniać to co posiadam dzięki mojej mamie, była taka piękna, a ja mam to szczęście ja trochę przypominać. Więc dlaczego miałabym się przejmować? Ledwie wstrzymywałam płacz. Tak mi ich brakuje. Zamknęłam oczy i starałam uspokoić się mój rozszałały oddech. Westchnęłam cicho i wzięłam się za makijaż. Nałożyłam trochę podkładu, oczy delikatnie podkreśliłam różowym cieniem cieniem na zewnętrznej stronie, a usta pomalowałam błyszczykiem. Właściwie byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i usiadłam przy barku, do wyjazdu miałam jeszcze 25 minut więc postanowiłam, że wypiję sobie herbatę. Nagle moja uwagę przykuła biała karteczka na lodówce.
Poszłam zwrócić Patrickowi bluzę, prawdopodobnie pojedziemy na trzy samochody, bo na miejscu będą jeszcze trzy osoby do odwiezienia więc zabiorę się z nim żeby nie jechał sam, do zobaczenia na miejscu, Em
Uśmiechnęłam się szeroko. Coś czuję, że Emily i Patrick jeszcze ze sobą będą. Nagle otwarly się drzwi od mojego domu. Podejrzewałam kto to jest. Dobrze, że wstawiłam wodę na conajmniej dwie herbaty.
-Czy mama cię Nick, nie nauczyła puka.. - otwarłam szeroko oczy ze zdumienia-Wynoś się stąd-powiedziałam ostro.
-Jaki Nick... Czekaj, ochroniarz? To dla niego tak się odjebałaś? - John zmarszczył brwi. Biała podkoszulka opinała jego mięśnie, a ja z radością stwierdziłam, że nie podnieca mnie to już tak jak kiedyś.
- Nie powinno cię to obchodzić, a teraz wynoś się- powiedziałam, a on zamiast tego zbliżył się do mnie, przez co odsunęłam się i wpadłam na szafkę.
Jego niebieskie oczy ociekały wściekłością. Chciałam się uśmiechnąć gdy zobaczyłam jego delikatnego sińca na policzku, ale nie zrobiłam tego, zamiast tego stanęła jak wryta, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Przeraziłam się. Serce zaczęło bić, a dłonie drżeć z natłoku emocji. Poczułam jego zapach, ale nie był to ten zapach, który ubóstwiam.
-Wyjdź... -powiedziałam już mniej pewnym głosem. Oddychałam ciężko i nie wiedziałam co mam zrobić, gdzie przed nim ucieć.
-Czy ten twój Nick wie, że nadal mnie
pragniesz? -zapytał zmysłowym głosem, a przynajmniej próbował. Bałam się, że zaraz coś mi zrobi.-Jesteś nienormalny, zostaw mnie w spokoju- powiedziałam, a oczy lekko mi się zaszkliły. Próbowałam uciec, ale zatorował mi drogę.
-Jeszcze będziesz mnie błagać, żebym się tobą zajął kiedy ten Casanova nie będzie potrafił tego zrobić- pogładził mnie po włosach, przez co wstrząsnął mną nieprzyjemny dreszcz, cholera.
Chciałam coś powiedzieć, naprawdę ale byłam w tak głębokim szoku, że nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł. Miałam ochotę się rozpłakać, nie mogłam tego zrobić, po pierwsze rozmazałabym makijaż, po drugie, nie mogłam dać po sobie znać, że miało to na mnie jakikolwiek wpływ. Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero dźwięk czajnika. Podeszłam i zalała sobie herbatę. Wpatrywałam się tępo w jakiś punkt na ścianie. Cholera, ten dupek właśnie tego chce. Namieszać mi w głowie. Jedyne czego pragnie to tego, żeby mnie przelecieć. Popierdolony człowiek. Zyskałam pewność, jak bardzo go nienawidzę. Nagle otwarly się drzwi. Wzdrygnęłam się. Spojrzałam się przerażona w ich kierunku i odetchnęłam z ulgą.
-Wszystko w porządku? -zapytał Nick, siadając naprzeciw mnie.
Ja nie wiem jak on to robi, uruchamia jakieś czary i od razu wie co mi chodzi po głowie. Kiwnęłam głową, po czym uśmiechnęłam się. Jego niesforne, ciemne włosy były dzisiaj lekko ułożone. Wyglądał niesamowicie. Jak zawsze mój żołądek zrobił niesamowitego fikołka, po czym uśmiechnęłam się tym razem szczerzej i szerzej. Byłam pewna, że Nick był lepszą partią, żeby ulokować w nim swoje uczucia. Na widok mojego uśmiechu zmarszczył brwi.
- Widzę, że coś cię trapi. Twój uśmiech nie ukryje tego co masz w oczach- powiedział, a ja westchnęłam cicho.
-Nic ważnego, naprawdę. - powiedziałam cicho, wpatrując się w jego piękną niemal chłopiecą twarz.
John będąc w moim wieku wygląda od niego starzej, ale nie powiedziałabym, że Nick nie wygląda męsko i poważnie, po prostu ma w sobie coś takiego co sprawia takie wrażenie.Jego zielone oczy spojrzały na mnie z troską. Nie lubię u niego tego spojrzenia, nie lubię kiedy się o mnie martwi. Jestem już tym zmęczona. Będę musiała w końcu zakluczać te felerne drzwi.
-No dobrze, może potem się przełamiesz-uśmiechnął się lekko, ale jego oczy pałały niepewnością.
- Ktoś z nami jeszcze jedzie?- uśmiechnęłam się lekko, a wzrok Nicka złagodniał, szmaragd zalśnił złotym blaskiem, a ja uspokoiłam trochę swoje skołatane nerwy.
-Nie, tylko my.-westchnął cicho.
-Podejrzewałam, że wpadniesz więc zrobiłam ci twoją ulubioną herbatę- podałam mu kubek ciepłym napojem.
Cicho podziękował i wpatrywał się we mnie intensywnie. Zarumieniłam się i spuściłam zawstydzona wzrok. Nagle poczułam jak jego dłoń unosi mój podbródek ku górze.
- Czyżbyś się zarumieniła?- zapytał, a jego oczy były teraz dziwnie rozochocone.
- Chyba nie myślisz, że na twój widok- szepnęłam ochryple.
Wstrzymałam oddech gdy spojrzał się przelotnie na moje usta, po czym powrócił do delektowania się swoją herbatą. Uśmiechnął się przelotnie. Nie wiem czemu wywołało to u mnie ukłucie rozczarowania, ale chyba właśnie to pragnął osiągnąć i dlatego też pewnie stroszy się jak paw. Mam ochotę przewrócić oczami. Przyglądałam się jego ubiorowi. Idealnie dopasowana ciemnoszara przechodząca w grafit na rękawach koszula, której podwinięte rękawy odkrywały przedramię. Boże, te żyły. Cholera. Mój puls przyśpieszył. Jej guziki są odpięte u góry przez co mam idealny widok na jego szyję,a cóż czarne jeansy opinały go tylko tam gdzie trzeba. Odchrząknęłam i przełknęłam ślinę, żeby zwilżyć sobie gardło, w którym panowała suchość. Cóż, trudno mi się dziwić. Na jednej ręce miał czarny zegarek, a na drugiej bransoletę. Miałam wrażenie, że dookoła czas zwolnił, a każdy jego ruch wykonywany jest w zwolnionym tempie. Oboje lustrowaliśmy siebie wzrokiem, ale żadne z nas nie przerwało tej ciszy przez kilka następnych minut.
-Chyba powinniśmy już jechać- powiedziałam niemal szeptem, a kąciki jego ust podniosły się ku górze. Kiwnął głową, po czym wziął kluczyki i udaliśmy się do garażu. Odjechaliśmy spod posiadłości około dziewiętnastej więc na dworze zaczęło zmierzchać. Moja ulubiona pora dnia.
-Czego chcesz posłuchać? -zapytał zachrypniętym głosem.
Japierdole. Uhm, Maddie ogarnij się. Cóż w samochodzie najmniej udaje mi się panowanie nas swoimi myślami. Nie byłam z nikim tak długo, że z każdym dniem coraz gorzej wychodzi mi panowanie nad sobą.
-Proponuję 12 Stones- powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha. Nick spojrzał się rozbawiony w lusterko.
-Naprawdę tego słuchasz?
Moje oczy zabłysnęły gniewnie.-Jeśli masz coś do tego zespołu to pójdę pieszo- powiedziałam mrużąc oczy.
-Ależ skąd- zaśmiał się- Po prostu ten typ muzyki jakoś do ciebie nie pasuje- stwierdził przyglądając się mi w skupieniu. Wzruszyłam ramionami.
-Włącz "If I could" - rozkazałam, po czym zaczęłam rozglądać się na budynki. Gdy do moich uszu dotarła znajoma melodia podśpiewywałam ją sobie cicho. Brunet przyglądał mi się z uśmiechem, co wywoływało u mnie falę przyjemnych motyli w brzuchu. Och, to nie tak miało wyglądać.
CZYTASZ
Don't say anything [W TAKCIE KOREKTY]
RomanceMadelaine Spark po śmierci swoich rodziców i zdradzie swojego chłopaka całkowicie oddaje się nauce. College to dla niej odskocznia od wszystkich problemów. Tylko dlatego nie pogrążyła się w otchłani rozpaczy. Monotonia jej życia nie przeszkadzała j...