Rozdział 17

9.4K 256 18
                                    

—Patrick jest naprawdę wspaniały, taki troskliwy i zabawny... — rozmarzyła się Emily, a ja przyglądałam jej się rozbawiona. Widzieć ją zauroczoną to naprawdę rzadkość. Roześmiałam się.

—Ojej, czyżbyś się zabujała? — uśmiechnęłam się i rzuciłam w nią popcornem.

Oglądamy jakiś nudny film o zabijaniu. Brunetka nawet wczuła się w tą rolę, wyglądała jakby miała mnie zamordować z zimną krwią.

—Nawet nie waż się wspominać o zakochiwaniu się, chyba że mówisz o sobie i Nicku —stwierdziła, a na jej twarz wstąpił cień uśmiechu. Zamrugałam kilkakrotnie.

—Co? Jakim mnie i Nicku? —zapytałam, a w żołądku poczułam kołatanie. Stresuję się co nie uchodzi jej uwadze. Cholera.

— Oczy mówią wszystko, Madelaine, nie ukryjesz tego jak się przy nim uśmiechasz, tego jak reagujesz na niego kiedy jest blisko— powiedziała pewnie, a ja spojrzałam na nią z niedowierzaniem. —Dawno nie widziałam cię takiej... Szczęśliwej— dodała po chwili już ciszej. Aż tak to widać. Boże Święty.

—Ja... Nie wiem—powiedziałam i oparłam się o oparcie. Wpatrywałam się w sufit.

— Ale ja wiem, skarbie nawet teraz się rozpromieniasz.

—Daj spokój Em—użyłam jej przezwiska. Przewróciła oczami.

—Wiesz, że on naprawdę jest dobrym gościem, prawda? —uśmiechnęła się, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. Emily rzadko mówiła takie rzeczy, a tym bardziej o chłopakach, no cóż przynajmniej od kiedy przejechała się na Pharellu.

—Wiem— powiedziałam cicho.

Emily była wspaniała pod każdym względem. Zawsze potrafi mnie pocieszyć, doradzić, potrafi być dla mnie i mnie wspierać. Naprawdę mam szczęście, że ją mam. Nagle dostałam SMS od Nicka. Serce mi podskoczylo do gardła. Ma wyniki. Przyjaciółka spojrzała się na mnie z tajemniczym uśmiechem. Nie chciałam jej zostawiać ale wiem, że zielonooki potrzebuje mnie teraz bardziej.
Spojrzałam na nią, a ona wiedząc co się święci kiwnęła głową.

—Nie wiem co mu się wczoraj stało, ale idź— powiedziała uśmiechając się do mnie, a ja przytuliłam ją niespodziewanie.

—Jesteś wspaniała, bardzo cię przepraszam.

—Idź gaduło, bo się jeszcze popłaczę od tych czułości.

Zaśmiałyśmy się, po czym wyszłam. Z walącym sercem i dudnieniem w uszach czekałam aż mi otworzy, a gdy już to zrobił, i go ujrzała moje serce stanęło na chwilę. Jego twarz była wymizerowana, zmęczona, duże cienie pod oczami mówią, że nie spał przez całą całą noc. Zielone oczy połyskiwały szarością. Był pijany. Strasznie pijany, ledwo stał na nogach. Przywitałam się i weszłam do pomieszczenia.

—Nick, powiedz coś, wiesz już? Boże, co się tutaj stało? Jesteś pijany— powiedziałam przenosząc na niego swój wzrok.

—Nie sprawdzałem, kochanie, boję się— wybełkotał, a ja podparłam go i zaprowadziłam na kanapę. Wyglądał jak mały, pijany chłopiec. Serce mi się ścisnęło. Patrzył na zegar wiszący na ścianie. Wpatrywał się w niego jakby był w jakimś transie.

— Boże, Nick, gdzie jest koperta? — zapytałam przyklękając przy nim, a on nachylił się nade mną. Czułam jego miętowy oddech, wymieszany z whisky.

—Mam ją w spodniach—wyszeptał niewyraźnie. Jego oczy rozbłysnęły, by po chwili wrócić do szarości. Normalnie przewróciłabym oczami, albo zaśmiała się, a teraz nie było mi do śmiechu. Westchnęłam.

Don't say anything [W TAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz