Rozdział 16

8.9K 262 12
                                    

Podeszłam do nich i wzięłam swoją torebkę. Wszyscy spojrzeli na mnie zdumieni.

—Co robisz? — zapytał Nick wlepiając we mnie te swoje zielone ślepia. Cholera, nie.

—Przepraszam was wszystkich bardzo, ale muszę już jechać. Pilna sprawa— powiedziałam uśmiechając się do nich blado. Pilna sprawa, ciąglę krwawię wewnętrznie. Nikt nie musi tego wiedzieć.

— Odwiozę cię—zaproponował, a ja kiwnęłam głową. Muszę się bardziej postarać jeśli chcę żeby mi uwierzyli.

—Nie musisz, zamówiłam taksówkę— uśmiechnęłam się lekko i pożegnałam że wszystkimi.

Czuję jak Nickodem wywierca we mnie dziurę, a moje serce rozszalałe w piersi wiwatuje. Moja naiwna jego część jest zdecydowanie tą najgorszą. Nagle chłopak odciągnął mnie na bok. Wstrzymałam oddech kiedy złapał mnie za ramiona. Nie łudź się Madelaine.

—Co się stało? — zapytał swoim niskim głosem lekko się nade mną pochylając, żebym go usłyszała. Dotarła do mnie woń jego perfum. Miałam ochotę przymknąć oczy, nie zrobiłam tego.

—Nic się nie stało, muszę jechać dzwonił mój wuja— powiedziałam głośno, starając się patrzeć mu w oczy. Ciężko jest. Zmarszczył brwi.

—Coś poważnego? — zapytał badając moja twarz. Cholera, przestań.

—Nie wiem, nie powiedział nic przez telefon —mój głos ochrypł, puls przyśpieszył, a ja właśnie miałam zejść na zawał, gdy zauważyłam zbliżającą się do nas Elizabeth. Zbladłam, a Nick to zauważył. Odwrócił się w tamtym kierunku i sam momentalnie zbladł. O ironio.

—Cześć Nick— uśmiechnęła się słodko. Głupia picza. Podniosłam do góry lewą brew, po czym chciałam odejść. Nick złapał mnie za ramię i skutecznie to uniemożliwił.

—Cześć Elizabeth—odpowiedział chłodno, jakby z dozą rezerwy. Jej oczy, wszystko było teraz takie niewinne! Miałam ochotę prychnąć. Nadal czuję jego dłoń na swoim ramieniu.

—Cześć Madelaine— powiedziała już mniej entuzjastycznie. Jakby chciała mi przekazać, żebym nawet nie próbowała się odezwać. Westchnęłam.

—Cześć— odpowiedziałam zmieszana. Ta dziewczyna naprawdę doprowadza mnie do szewskiej pasji. Nick patrzył się na nas jakby już nas przejrzał, a ja stałam wyprostowana, czekając co się wydarzy.
Mam nadzieję, że nic czego moje serce mogłoby nie przeżyć. Nawet moja naiwna ja przygląda się wszystkiemu z konsternacją.

—Nick, mogłabym Cię poprosić na słówko. Tak wiesz, w cztery oczy— zwróciła się do niego, a ja miałam zamiar odejść, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzałam się na niego zdziwiona, a Nick kiwnął głową.

—Sądzę, że nie masz mi nic do powiedzenia, czego Maddie nie mogłaby usłyszeć, czy się mylę? — zapytał, a ja uśmiechnęłam się. Moja naiwna część znowu zaczęła wiwatować. Moje serce zabiło po stokroć szybciej. W żołądku uścisk zwiększał się z każdym oddechem, a ja no cóż... triumfalnie się zaśmiałam.

— Och, skoro tak uważasz... Cóż chciałabym cię poinformować, że jestem chora— powiedziała i skrzywiła się lekko. Zamrugałam kilka razy. Nick pobladł nieznacznie.

—Co masz na myśli? —zapytał odchrząkając cicho. Zdobyłam się na odwagę i pogładziłam go delikatnie po plecach. Był cały spięty. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie.

— Musiałam sobie zrobić testy na obecność HIV i wynik wyszedł pozytywny, chciałam żebyś to wiedział—powiedziała, po czym odeszła zostawiając nas w osłupieniu.

Czekałam aż coś powie, wybuchnie cokolwiek, ale on tego nie zrobił. Po prostu wpatrywał się w tłum tańczących ludzi, jego oczy straciły blask. W końcu postanowiłam, że przerwę tą ciszę.

—Nick... — szepnęłam zwracając tym na siebie uwagę. Stanęłam przed nim, jego oczy były udręczone bólem—Nick, spójrz na mnie—powiedziałam, a on westchnął.

Chwyciłam jego piękną twarz w swoje dłonie. Złapał za nie delikatnie, po czym przymknął oczy.

—Cholera Maddie, my prawie ostatnio... Jeśli jestem chory to ja... Ja cię mogłem zarazić, rozumiesz? — powiedział tak boleśnie, że moje serce wypełniło się cierniami.

—Nie martw się na zapas, Nick... To, że jest chora nie oznacza, że ty także, a nawet gdyby to i tak niczego to nie zmienia— powiedziałam niemal ze łzami w oczach.

Nie potrafię patrzeć na jego ból. Pierwszy raz zobaczyłam go w takim stanie i mam nadzieję, że ostatni. Taki bezbronny. Przytuliłam się do niego, a on pogładził mnie po włosach. Przymknęłam oczy.

—Chodź ze mną—złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia.

Szedł za mną w ciszy. Nie powiedzieliśmy im, że idziemy ale zapewne widzieli całą tą sytuację. Odjechaliśmy spod klubu i udałam się prosto w stronę kliniki. Z tego co wiem mój tata miał tam znajomości.

—Gdzie jedziemy? —zapytał marszcząc brwi.

—Mój tata miał znajomego w dobrej klinice.

—Jestem pewna, że uda mi się z nim dogadać w sprawie badań, nie piłeś dzisiaj, a wyniki przyjdą już jutro. Załatwię to Nick— powiedziałam wpatrując się w drogę. Pierwszy raz prowadzę samochód od dawna i to jeszcze po drinku. Najwyżej mi zabiorą prawko. Nie czuję się pijana. Nie czuję żebym w ogóle piła.

— Maddie, proszę cię. Nie chcę cię wykorzystywać, to moje bagno i sam muszę się z niego wydostać— powiedział wpatrując się we mnie nijaki wzrokiem. Westchnęłam

—Ty siebie w ogóle słyszysz? Sam dobrze wiesz, że nie byłeś dla mnie tylko pracownikiem Nick. Jesteś dla mnie przyjacielem i mój ojciec zawsze to wiedział, sam uważał podobnie. Elizabeth jest podłą szmatą, wiesz? Nie zdziwiłabym się gdyby była to historyjka wyssana z palca— powiedziałam pewnym głosem. Brunet spojrzał na mnie zupełnie zszokowany.

—Myślisz, że byłaby do tego zdolna? —zapytał, po czym westchnął cicho. Złapałam go za rękę. Nie wiem skąd ten przypływ odwagi u mnie, ale pomyślę nad tym potem. Na myśl przyszła mi od razu sytuacja w łazience.

—Tak, to podła szmata, Nick—powiedziałam pewnie— Zanim przyszła do ciebie, spotkałyśmy się w toalecie. Nie przebierała w słowach— zaśmiałam się, ale nie był to radosny śmiech.

Wywiercał we mnie dziurę. Stanęłam pod kliniką. Jego ciepła, duża dłoń była idealnie dopasowana. Uspokajaliśmy siebie nawzajem, byliśmy dla siebie.

— Kochanie, powiedz mi czy to dlatego, chciałaś sobie iść? — ton jego głosu rozmiękczał moje serce. Westchnęłam.

—Nie chciałam wam stać na drodze, kochasz ją, a ona wyraźnie dała mi do zrozumienia, że przeszkadzam— uśmiechnęłam się ciepło, nie odwróciłam się w jego stronę, nie miałam odwagi.

—Kochanie, spójrz na mnie— szepnął nisko, a jego aksamit w głosie sprawiał, że nie mogłam się oprzeć. Napotkałam jego zielone, przejrzyste i niemal gorące spojrzenie—Kto powiedział, że ją kocham? Elizabeth to przeszłość, nie wiem czy nie przestałem jej kochać już na początku naszego związku— powiedział wpatrując się we mnie.

Otwarłam ze zdumienia usta. Moja naiwna ja właśnie podskoczyła, zrobiła fikołka, zatańczyła i zaśpiewała jednocześnie. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc jedyne co zrobiłam to wydałam z siebie ciche "Och!". Siedzieliśmy w ciszy i wpatrywaliśmy się w siebie, gdy nagle postanowiłam przerwać ciszę.

—Idziemy? —zapytałam, po czym wyszliśmy z samochodu. Miałam w głowie coraz większy mętlik. Czułam jak jego ciało sztywnieje, kiedy wchodzimy do gabinetu, boi się. Czuję to.

Don't say anything [W TAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz