2 lata później
—Halo? Przy telefonie Madelaine Spark, prezes Spark Industries— mówię, krzyżując nogi na swoim fotelu.
Przeczuwam najgorsze. W niekontrolowanym odruchu stukam paznokciami w kolorze butelkowej zieleni o blat mojego biurka.
— Mamy problem. Ropa, którą eksportowano z Afryki zaginęła. Nie ma połączenia z jednostką— zaczęła Ashley, nie owijając w bawełnę. Biorę głęboki wdech.
Cholera jasna! Tętno drastycznie mi przyśpiesza. Ból głowy murowany. Masuję swoje ćmienia. To była bardzo ważna transakcja. Cholera... Nie powinnam się denerwować, ale czuję ciążący na mojej piersi głaz. Ciężko mi się oddycha.
— Wyślij tam kogoś i niech to sprawdzi. Oszacowane straty?— pytam zdenerwowana.
Blednę, bo wiem jaka będzie odpowiedź. Pocieram spocone czoło.
— W milionach— odpowiada, a moja głowa zaczyna pulsować co raz mocniej.
— Zadzwoń do Rogera i dzwoń do mnie na bieżąco— mówię i naciskam czerwoną słuchawkę.
Wstaję od biurka i zaczynam nerwowo krążyć po biurze. Powinnam być w domu dwie godziny temu. Nick zapewne już na mnie czeka. Biorę torebkę i kluczyki i opuszczam biuro. Cholera! Jeśli nie uda nam się ustalić położenia, to jesteśmy w dupie. Biorę tak głęboki wdech, że aż bolą mnie płuca. Żegnam się po drodze z pracownikami. Wchodze do windy. Całkiem możliwe, że stracili zasięg. Muszę się trzymać tej optymistycznej wizji, ale już wiem, że kilka następnych godzin spędzę w napięciu. Jest ciężko, ale wiem, że moi rodzice byliby ze mnie dumni. Opuszczam biurowiec i kieruje się do mojego Bentleya. Oho. O wilku mowa. Nick. Udaję się do niego. Tutaj mojemu samochodowi nic się nie stanie.
— Cześć kochanie. Przepraszam, ale miałam awarię— odpowiadam cicho. Jestem wykończona.
—Tak wiem. Lindsey mi powiedziała. Jak się czujesz?— odrzeka zmarnowany.
Ciężko pracuje prowadząc własną firmę ochroniarską razem z Vincentem.
—Pogadamy w domu, dobrze?
Bycie własnym szefem ma swoje plusy. Można załatwiać niektóre rzeczy w domu, jednak nie jest tak kolorowo.jakby się mogło wydawać.Utrzymanie w ryzach tego wszystkiego sprawia, że mało sypiam, chociaż staram się w miarę zdrowo funkcjonować, dobrze odżywiać, mimo tej ogromnej ogromnej odpowiedzialności i samych problemów. Podjeżdżamy pod starą posiadłość moich rodziców, którą odnowiliśmy razem z Nickiem i zielonooki parkuje samochód. Wchodzimy do domu i udajemy się na chwilowy spoczynek na kanapę. Padam niemal natychmiast, wzdychając przeciągle.
— Jak tam?— pytam przenosząc na niego wzrok.
Nie mogę uwierzyć, że ten cholerny przystojniak jest moim mężem. Jest jak wino. Im starszy tym lepszy.
— Spokojny dzień, a u Ciebie?— przyciąga mnie do siebie, zapach jego perfum utula mnie niemal do snu.
Jestem taka zmęczona...
—Szczęśliwy ty. Ja mam straszny bałagan, ale jakoś to rozwiążę— odpowiadam,opierając się o jego klatkę piersiową.
Przymykam oczy. Nie chcę go obarczać tym wszystkim. Szybko osiwieje i prawdopodobnie potracę włosy, ale takie jest dorosłe życie, do bani.
— Mamy zaproszenie na kolację od Vincenta— zmienia temat i całuje mnie w szyję.
Kiwam głową i uśmiecham się. Należy mi się chwila odpoczynku. Ostatnio aby praca, praca i praca. Wstaję i udaję się do kuchni, by napić się soku. Zaschnęło mi w gardle.
CZYTASZ
Don't say anything [W TAKCIE KOREKTY]
Roman d'amourMadelaine Spark po śmierci swoich rodziców i zdradzie swojego chłopaka całkowicie oddaje się nauce. College to dla niej odskocznia od wszystkich problemów. Tylko dlatego nie pogrążyła się w otchłani rozpaczy. Monotonia jej życia nie przeszkadzała j...