Rozdział 4.

9.7K 438 26
                                    

Bractwo BETA znajdowało się jakieś dwa kilometry od naszych akademików I żeby się tam dostać musieliśmy całą 5 zapakować się do samochodu liana. Był ogromny wiec spokojnie weszła by jeszcze druga 5. 

podczas jazdy muzyka grała na fula a Lou przez szyber dach krzyczał słowa I Always Love You Whitney Houston . Zastanawiam się czy nie doprawił się już czymś przed imprezą, którą swoją drogą było słychać już kilka ulic dalej. Zabawy, jeśli można to tak nazwać, w tym bractwie prawie zawsze przechodziły do legendy i omawiane był długo po ich zakończeniu. Połowa damskiej części uniwersytetu straciła na takich imprezach dziewictwo. 

Przez domem było tyle samochodów że musieliśmy zaparkować dwie ulice dalej i iść na piechotę. Wskoczyłam na plecy Lou który udawał ze ważę tonę i takim o to sposobem doszliśmy do tętniącej życiem imprezy która pewnie trwała już od jakiś dobrych dwóch godzin. Głośna muzyka, zapach alkoholu i trawki w powietrzu i mnóstwo młodych ludzi ściskających się po kątach powodowało że od razu chciałam wrócić do swojego pokoju zaszyć się pod kołdrą i znowu sobie popłakać. Ale nawet nie miałam na to szans bo Liam i Lou od razu pociągnęli mnie do środka i przeciskając się przez tańczący tłum zaprowadzili do kuchni gdzie na stole stało pełno różnokolorowych butelek z alkoholem. 

- Czego sobie Pani życzy?-Lou ukłonił mi się pięknie wskazując na butelki do polowy już opróżnione 

- Soczku drogi Panie-ukłoniłam się tak samo  wyszczerzając zęby w szczerym uśmiechu 

- Dzisiaj zero soczku tylko zdrowe silne procenty-powiedział Liam napełniając  czerwony kubeczek rożnym alkoholem-wypij jednym duszkiem-dodał podstawiając mi go pod nos 

- Chyba zgłupiałeś-odpowiedziałam oburzona patrząc na ilość alkoholu w kubku. Był pełny po brzegi. 

- Pij albo sam ci to wleje do gardła 

- Chcecie mnie upić a potem wykorzystać?-spytałam zakładając ręce na piersiach i unosząc jedna brew nieco do góry

- Nie jestem Harrym a po za tym ciebie nigdy bym nie wykorzystał skarbie-Lou pozostawił na moim policzku soczystego buziaka a ja od razu uśmiechnęłam się szeroko, dobrze mieć przy sobie takich przyjaciół. 

- Do dna-Liam podstawił kubek prosto pod mój nos a ja od razu go zmarszczyłam czując jak mocny jest ten drink 

- Ale tylko jeden-powiedziałam przyglądając się kolorowej cieczy

- Oczywiście-Lou uśmiechną się cwaniacko do Liama i wiedziałam że coś kombinują ale postanowiłam się tym na razie nie martwić tylko porządnie się zabawić. Należy mi się po tym co ostatnio przeszłam. 

- Wasze zdrowie panowie-powiedziałam i przechyliłam kubeczek. Ciecz od razu wypłynęła do mojego przełyku niemal mi go wypalając. Odłożyłam kubek na stół i westchnęłam ciężko- Jezu jakie mocne...-złapałam się za gardło a potem sięgnęłam po kubek soku który stał obok i wypiłam go duszkiem. Od razu poczułam się lepiej

- Jeszcze jednego?-spytał cwaniacko Liam

- Może później, pójdę poszukać Harrego

Zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi w poszukiwaniu przyjaciela i tak jak się spodziewałam, znalazłam go kiedy przypierał do ściany jakąś dziewczynę namiętnie całując jej szyję. 

Cały Harry. 

Pokręciłam z niedowierzaniem głową i ruszyłam w ich kierunku. 

Śliczna brunetka w bardzo skąpym stroju niemal dostawała orgazmu kiedy Hazz robił jej malinkę na szyj. Wplatała ręce w jego włosy przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Chłopak był tak zajęty wykonywaną czynnością że nawet nie zauważył że do nich podeszłam. Stanęłam tuz przy nich zakładając ręce na piersiach i postanowiłam trochę się zabawić i zrobić małe przedstawienie. 

My Friend || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz