Żeby uniknąć tego co było podczas naszej ostatniej przejażdżki do domu taty Harrego czyli ciągłego wracania na kampus tym razem ja prowadziła. Fukał na mnie i posyłał mordercze spojrzenia złorzecząc pod nosem a ja tylko uśmiechałam się wrednie podgłaszając lecącą w radiu Nirvane.
Kiedy podjechaliśmy pod rezydencje starszego Stylsa tego młodszego musiałam niemal wyciągać z samochodu. Kiedy stał już na podjeździe jak małe dziecko zaciągnęłam go do drzwi. Nacisnęłam guzik i czekałam aż ktoś nam otworzy. Za chwile w drzwiach pojawiła się Karen uśmiechając się do nas przyjaźnie. Odwzajemniłam uśmiech wchodząc do środka i nadal ciągnąc za sobą to małe dziecko które w przyszłym roku skończy 23 lata.
- Ciesze się że udało ci się go tu przyciągnąć-wyszeptała do mnie Karen kiedy Harry ściągał swoją marynarkę
- Ale ja..-próbowałam kłamać ale mi przerwała
- Wiem że nie chciał tu przyjść i pewnie kilka razy po drodze chciał zawracać-uśmiechnęła się pod nosem
- Wiec dobrze że ja prowadziłam-odpowiedziałam uśmiechając się łobuzerko
- Dziękuje ci Rue to wiele znaczy dla Calrka-uśmiechnęłam się tylko na jej słowa bo naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć
- Obgaduje cie mnie?-spytał Harry przyglądając się naszej dwójce
- A skąd że znowu-przewróciłam teatralnie oczami a on posłał mi swój łobuzerski uśmiech
Karen zaprosiła nas do salonu gdzie czekał już tata Harrego. Harry tylko burkną ciche cześć tato i usiadł w kącie kanapy patrząc pusto w przestrzeń. Szczypałam go i szturchałam ukradkiem ale on nawet na to nie reagował więc sama musiałam podtrzymywać rozmowę która szła nam całkiem dobrze. Tata Harrego był bardzo ciekawy moich prac i postępów jak poczyniłam a ja chętnie mu opowiadam o swoich obrazach i o wygranym konkursie.
- Przepraszam was na chwile-powiedziała Karen wstając z kany-pójdę sprawdzić co z kolacją
- Pomogę pani-powiedziałam wstając z miejsca
- Dziękuje-uśmiechnęła się do mnie a ja poszłam za nią rzucając ostatnie spojrzenia Harremu który wręcz błagał mnie wzrokiem żebym została. wskazałam tylko wymownie wzrokiem na jego tatę i odwróciłam się na pięcie wchodząc do kuchni.
- Może w końcu zamienią ze sobą chociaż dwa zdania-odezwała się Karen zaglądając do piekarnika
- Mam taką nadzieje-westchnęłam cicho-Harry jest naprawdę uparty
- Odziedziczył to po ojcu-zaśmiałam się cicho
- Oni są tak do siebie podobni a nie mogą się dogadać-przyznałam cicho
- Może w końcu się to zmieni-Karen uśmiechnęła się pod nosem-i to dzięki tobie-spojrzałam na nią pytająco
- Wiem że to ty przekonałaś Harrego żeby porozmawiał z ojcem na urodzinach i że to ty zachęcasz go żeby do nasz przyjeżdżał
- Myślę że niedługo nie będę musiała tego robić
- Mam nadzieje
Karen tak jak kiedyś wspominał Harry okazała się wspaniałą kucharką, kolacja którą przygotowała była przepyszna. Rozmowa przy stole szła całkiem dobrze a Harry odzywał się czasami i nawet dwa razy się uśmiechnął. Wszyscy byli w dobrych humorach i było to widać
- Skoro już rozmawiamy szczerze-odezwał się Clark wkładając do ust kolejny kawałek wołowiny-nie będę nie dyskretny jeśli spytam ile czasu jesteście ze sobą?