Szatyn zamknął szafkę i schował kluczyk do małej kieszonki na piersi przy ogrodniczkach.
- Już? - zapytał blondyna.
- Tak! Teraz idziemy na lunch! - ucieszył się.
Złapał przyjaciela za rękę i ruszyli korytarzem.
- Po co Ci ta książka? - zapytał Horan patrząc na podręcznik od matematyki. - Masz zamiar uderzyć nim tego bruneta?
- Nie mam zamiaru nikogo niczym uderzać. Nie rozumiem tematu, a Pani powiedziała, żebym go sobie przeczytał. Własnie to mam zamiar zrobić. - zaśmiał się cicho.
- A już myślałem, że będzie ciekawie... - Horan zrobił zawiedzioną minę.
- Przez te lata powinieneś przyzwyczaić się do mojej nudnej osobowości. - zachichotał.
Weszli na dużą stołówkę i ruszyli do wolnego stolika.
- Mam dla ciebie babeczkę Nini. - powiedział szatyn otwierając śniadaniówkę.
Podał słodycz przyjacielowi i posłał mu uśmiech.
Wyjął bidon z wodą i otworzył podręcznik.
Zaczął czytać, ale po chwili rozproszył go głos Nialla.
- Louis...
- Tak? - podniósł wzrok znad liter.
- Czy to czasem nie jest Calum? - skinął w kierunku zakłopotanego chłopaka stojącego niemal na środku stołówki.
- Calum! - zawołał szatyn, lecz chłopak nie reagował. - Jak on ma na nazwisko?
- Bood?
- Bood? Jesteś pewny? - zapytał.
- Nie jestem..... Czekaj, czekaj.... Bood, Bood...... Hood no tak! On ma Hood! - ucieszył się.
- Calum Hood! - zawołał.
Brunet spojrzał na niego spanikowany.
Przywołał chłopaka gestem ręki.
Znał go z poprzedniej szkoły. Chodził on do innej klasy, ale bawili się razem parę razy.
- Jeju dziękuję wam. Takto stałbym tam dalej jak idiota. - sapnął chłopak siadając naprzeciwko ich.
- Nie ma za co.... - uśmiechnął się do niego szatyn. - Babeczkę? - zapytał.
Nie czekając na odpowiedź postawił słodycz przed jego nosem.
- Smacznego... - odparł i wrócił wzrokiem do podręcznika.
Gdy siedząca przy szatnie dwójka skończyła jeść postanowili iść do szafek bo Horan zapomniał piórnika.
Posprzątali ze stołu i ruszyli do wyjścia.
W połowie drogi Tomlinson zatrzymał się by zawiązać buta.
Zrobił to i podniósł się z kolan.
Od razu ktoś w niego uderzył przez co omało co nie wylądowałby na tyłku.
Na szczęście lub nieszczęście ktoś szybko go złapał.
Spojrzał w górę i odechciało mu się wszystkiego.
- Nie sądziłem, że jestem na tyle niski by móc mnie niemal zdeptać. Prosiłbym Cie byś następnym razem patrzył pod nogi jeśli możesz. Tak czy inaczej dziękuję za nie zdeptanie mnie i złapanie. - mówił patrząc w oczy loczka. - Już możesz mnie puścić.
- Miło, że po raz kolejny się spotykamy. - odezwał się tamten jakby ignorując wypowiedź niższego.
- Tak. Niezmiernie. - sarknął Louis. - Czy mogę już sobie iść?
- A czy ja mogę poznać twoje imię? - brunet odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Louis Tomlinson. Liczę, że zapamiętasz. Nie lubię się powtarzać. - rzucił mu pewne spojrzenie.
- Twoją matką jest Jay?
- Za dużo pytań jak na jeden dzień. - zdjął z siebie dłonie zielonookiego i wyszedł ze stołówki w azyście przyjaciół.
⚘⚘⚘
Godzinę temu wróciłam do domu ale miałam dużo zadane więc wrzucam i idę coś zjeść.
Co sądzicie o KMM?
Ja osobiście kocham tą piosenkę!
xxViakokxx
✨🌈✨🌈✨
CZYTASZ
That's my alpha? || l.s || (✔️)
FanfictionDesmont Styles spodziewał się syna. Jego potomek musiał być przygotowany na bycie również jego zastępcą. Obawiał się jednak tego iż jego syn nie poradzi sobie ze znalezieniem omegi. Gdy dowiedział się, że Jay jest w ciąży kamień spadł mu z serca. Ko...