⚘ғᴏᴜʀ⚘

8.1K 430 161
                                    

Szatyn zamknął szafkę i schował kluczyk do małej kieszonki na piersi przy ogrodniczkach.

- Już? - zapytał blondyna.

- Tak! Teraz idziemy na lunch! - ucieszył się.

Złapał przyjaciela za rękę i ruszyli korytarzem.

- Po co Ci ta książka? - zapytał Horan patrząc na podręcznik od matematyki. - Masz zamiar uderzyć nim tego bruneta?

- Nie mam zamiaru nikogo niczym uderzać. Nie rozumiem tematu, a Pani powiedziała, żebym go sobie przeczytał. Własnie to mam zamiar zrobić. - zaśmiał się cicho.

- A już myślałem, że będzie ciekawie... - Horan zrobił zawiedzioną minę.

- Przez te lata powinieneś przyzwyczaić się do mojej nudnej osobowości. - zachichotał.

Weszli na dużą stołówkę i ruszyli do wolnego stolika.

- Mam dla ciebie babeczkę Nini. - powiedział szatyn otwierając śniadaniówkę.

Podał słodycz przyjacielowi i posłał mu uśmiech.

Wyjął bidon z wodą i otworzył podręcznik.

Zaczął czytać, ale po chwili rozproszył go głos Nialla.

- Louis...

- Tak? - podniósł wzrok znad liter.

- Czy to czasem nie jest Calum? - skinął w kierunku zakłopotanego chłopaka stojącego niemal na środku stołówki.

- Calum! - zawołał szatyn, lecz chłopak nie reagował. - Jak on ma na nazwisko?

- Bood?

- Bood? Jesteś pewny? - zapytał.

- Nie jestem..... Czekaj, czekaj.... Bood, Bood...... Hood no tak! On ma Hood! - ucieszył się.

- Calum Hood! - zawołał.

Brunet spojrzał na niego spanikowany.

Przywołał chłopaka gestem ręki.

Znał go z poprzedniej szkoły. Chodził on do innej klasy, ale bawili się razem parę razy.

- Jeju dziękuję wam. Takto stałbym tam dalej jak idiota. - sapnął chłopak siadając naprzeciwko ich.

- Nie ma za co.... - uśmiechnął się do niego szatyn. - Babeczkę? - zapytał.

Nie czekając na odpowiedź postawił słodycz przed jego nosem.

- Smacznego... - odparł i wrócił wzrokiem do podręcznika.

Gdy siedząca przy szatnie dwójka skończyła jeść postanowili iść do szafek bo Horan zapomniał piórnika.

Posprzątali ze stołu i ruszyli do wyjścia.

W połowie drogi Tomlinson zatrzymał się by zawiązać buta.

Zrobił to i podniósł się z kolan.

Od razu ktoś w niego uderzył przez co omało co nie wylądowałby na tyłku.

Na szczęście lub nieszczęście ktoś szybko go złapał.

Spojrzał w górę i odechciało mu się wszystkiego.

- Nie sądziłem, że jestem na tyle niski by móc mnie niemal zdeptać. Prosiłbym Cie byś następnym razem patrzył pod nogi jeśli możesz. Tak czy inaczej dziękuję za nie zdeptanie mnie i złapanie. - mówił patrząc w oczy loczka. - Już możesz mnie puścić.

- Miło, że po raz kolejny się spotykamy. - odezwał się tamten jakby ignorując wypowiedź niższego.

- Tak. Niezmiernie. - sarknął Louis. - Czy mogę już sobie iść?

- A czy ja mogę poznać twoje imię? - brunet odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Louis Tomlinson. Liczę, że zapamiętasz. Nie lubię się powtarzać. - rzucił mu pewne spojrzenie.

- Twoją matką jest Jay?

- Za dużo pytań jak na jeden dzień. - zdjął z siebie dłonie zielonookiego i wyszedł ze stołówki w azyście przyjaciół.

⚘⚘⚘

Godzinę temu wróciłam do domu ale miałam dużo zadane więc wrzucam i idę coś zjeść.

Co sądzicie o KMM?

Ja osobiście kocham tą piosenkę!

xxViakokxx

✨🌈✨🌈✨

That's my alpha? || l.s || (✔️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz