Louis wstał z łóżka, wyłączył budzik, zjadł śniadanie i umył zęby.
Ubrał się w biały sweter z kołnierzykiem, jeansowe boyfriendy z wysokim stanem, założył pasek, białe skarpetki i zszedł na dół do kuchni.
Wziął śniadaniówkę i tradycyjnie pocałował mamę w policzek.
Założył swoje zimowe buty, szalik, czapkę i płaszcz po czym wyszedł z domu.
Jego przyjaciela nie było.
Pomagał Liamowi w ruji.
Odkąd okazało się, że Niall jest omegą Payne ciągle zabiegał o jego względy i mu się udało.
Tomlinson nie miał mu za złe, że nie będzie świętował z nim swoich uro-
Chłopak nagle zatrzymał się na środku drogi.
On ma urodziny. On jutro ma urodziny. Ma szesnaste urodziny.
Ta informacja tak w niego uderzyła, że stał tak jeszcze chwilę.
Po minucie uśmiechnął się szeroko i ruszył w dalszą drogę do szkoły.
Wszedł zadowolony do szatni i zdjął z siebie niepotrzebne odzienie.
Założył na ramię plecak i poszedł po potrzebne książki do szafki.
Otworzył schowek i zabrał ze środka parę rzeczy.
Zamknął ją i uśmiechnął się szerzej o ile to było w ogóle możliwe.
- Dzień-
- Dzień dobry Harry! - odwrócił się w stronę przyjaciela.
- Widzę, że ktoś tu ma dobry humor. - uśmiechnął się brunet.
- A żebyś wiedział. - szatyn pokiwał głową.
- Jaka jest przyczyna twojego pięknego uśmiechu? - zapytała alfa.
- Jutro mam szesnaste urodziny! - pochwalił się piegus.
- Oh.... To się cieszę! - klasnął w dłonie Styles. - A gdzie zgubiłeś Horana?
- Tam gdzie ty zgubiłeś Payne'a... - zachichotał niebieskooki.
- To już wiem gdzie są. - powiedział starszy.
- Widzisz Harreh. Przez najbliższe dni będziesz zmuszony na moją obecność.
- O nie.... Co ja pocznę.... - zaśmiał się.
- Aż taki okropny jestem? - zapytał piętnastolatek patrząc na wyższego spod rzęs.
- Tak. Momentami jesteś okropny. - zaśmiał się targając jego włosy.
Młodszy przewrócił oczami i poprawił włosy.
Trzy lekcje potem przyszła pora na lunch.
Louis wszedł na stołówkę i poczuł się jak Calum pierwszego dnia w szkole.
Tyle, że teraz nie było ani Caluma ani Nialla.
Nie wiedział co ze sobą zrobić. Już chciał wyjść i spędzić całą przerwę w bibliotece, gdy ktoś obiął go ramieniem w talii i zaczął prowadzić w stronę jednego ze stolików.
Spojrzał na dłoń, która leżała na jego biodrze i rozpoznał sygnety swojego przyjaciela.
- Dzięki Harreh. - powiedział cicho.
- Nie ma za co słońce. - odparł tamten, a serce szatyna zabiło szybciej.
Przecież Styles nigdy nie używał wobec niego takich słodkich przezwisk.
Co się zmieniło?
Tomlinson usiadł przy stoliku odrywjąc się od swoich myśli.
- To jest Louis. Mówiłem wam o nim. - powiedział loczek.
Każdy się przedstawił i zajął sobą.
- Mówiłeś o mnie? Czy powinienem czuć się wyjątkowo? - zachichotał patrząc na alfę.
- Zdecydowanie. - uśmiechnął się tamten.
⚘⚘⚘
Miłego wieczoru!
xxViakokxx
✨🌈✨🌈✨
CZYTASZ
That's my alpha? || l.s || (✔️)
FanfictionDesmont Styles spodziewał się syna. Jego potomek musiał być przygotowany na bycie również jego zastępcą. Obawiał się jednak tego iż jego syn nie poradzi sobie ze znalezieniem omegi. Gdy dowiedział się, że Jay jest w ciąży kamień spadł mu z serca. Ko...