⚘ᴇɪɢʜᴛᴇᴇɴ⚘

7.5K 409 195
                                    

Dwudziestoletni szatyn wyszedł z domu, a na jego ustach widniał szeroki uśmiech.

Był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi idąc na poranne wykłady. Dostał się na jego wymarzoną uczelnię i za każdym razem, gdy myślał o tym, że będzie mógł dowiedzieć się nowych, ciekawych rzeczy cieszył się jak dziecko.

Wszedł do ogromnego budynku dumnie dzierżąc notes.

Poszedł do odpowiedniej sali i zajął swoje ulubione miejsce, z którego było wszystko widać i słychać.

Po paru minutach w pomieszczeniu było więcej osób i wszedł do niego wykładowca -- Pan Williams.

Harry, który był już oficjalnie jego chłopakiem bardzo nie lubił profesora.

Głównie dlatego, że przystawiał się on otwarcie do jego skarba.

Dlatego zawsze odbierał szatyna z uczelni i przywoził kiedy mógł. Oprócz tego non stop całował Tomlinsona i pokazywał do kogo należy w obecności Williamsa.

Jednak mężczyzna się nie zrażał. Wielokrotnie na swoich wykładach mówił o tym, że póki omega nie ma znaku na szyji nie należy do żadnej alfy.

Tak. To właśnie przeszkadzało Louisowi. Gdyby wykładowca go nie podrywał i nie głosił na prawo i lewo swoich dziwnych poglądów mógłby być ulubionym profesorem omegi.

Póki co mógł pomarzyć o tym miejscu, które zajmowała Pani Richatson.

Po czterech godzinach szatyn otrzymał smsa od ukochanego, który oznajmił mu, że zaraz przywiezie mu śniadanie, o którym szatyn jak zwykle zapomiał.

Uśmiechnął się lekko patrząc na ekran telefonu.

- Macie teraz dwadzieścia minut przerwy. - oznajmił Pan Williams.

Szatyn wstał z miejsca biorąc swoje rzeczy i ruszył w stronę drzwi by jak najszybciej zobaczyć się z loczkiem.

- Louis mogę cię prosić na chwilę? - zapytała starsza alfa.

-Oczywiście. - odparł piegus podchodząc do profesora.

- Powiedz mi Louis jak ci idzie szukanie alfy. - trzydziestoletni blondyn zbliżył się do omegi.

- Uważam, że jest to moja sprawa osobista Panie profesorze. - szatyn zrobił krok w tył. - A jeśli Pan zapomniał, przypominam, że jestem w szczęśliwym związku z synem Alfy stada Harrym Stylesem. - zmarszczył brwi.

- Nie pasujecie do siebie. - warknął cicho tamten.

- Nie Panu o tym decydować. - syknął szatyn i chciał wyjść lecz mężczyzna chwycił jego nadgarstek.

W tym samym momencie drzwi od sali się otworzyły i stanął w nich przystojny, zielonooki dwudzistodwulatek.

Williams puścił dłoń ucznia krzywiąc się nieznacznie.

Omega szybko podeszła do kędzierzawego i się do niego przytuliła.

- Widzę, że bardzo chcesz stracić posadę Adam. - uśmiechnął się kpiąco Styles.

- Okaż szacunek ty-

- Nie radziłbym kończyć bo konsekwencje byłby nie miłe. - oznajmił brunet. - Jedziemy do domu kochanie. - pocałował szatyna w czoło. - A byłbym zapomniał. Jeszcze raz tkniesz moją omegę chociaż konuszkiem palca to wylecisz z watahy na zbity pysk. - jego oczy błysnęły srebrną iskrą złości.

Obiął piegusa ramieniem w talii i ścisnął jego pośladek gdy wychodzili.

Uwielbiał irytować tego człowieka.

⚘⚘⚘

To przedostatni rozdział!

A co do mojego kolana to mam coś ze stawem i przez dwa tygodnie będę nosić ortezę, w której wyglądam jak robokop.

Będzie zabawa przy wchodzeniu po schodach jutro w szkole.

Życzcie mi powodzenia!

Miłego wieczoru!

xxViakokxx

✨🌈✨🌈✨

That's my alpha? || l.s || (✔️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz