Dwudziestoletni szatyn wyszedł z domu, a na jego ustach widniał szeroki uśmiech.
Był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi idąc na poranne wykłady. Dostał się na jego wymarzoną uczelnię i za każdym razem, gdy myślał o tym, że będzie mógł dowiedzieć się nowych, ciekawych rzeczy cieszył się jak dziecko.
Wszedł do ogromnego budynku dumnie dzierżąc notes.
Poszedł do odpowiedniej sali i zajął swoje ulubione miejsce, z którego było wszystko widać i słychać.
Po paru minutach w pomieszczeniu było więcej osób i wszedł do niego wykładowca -- Pan Williams.
Harry, który był już oficjalnie jego chłopakiem bardzo nie lubił profesora.
Głównie dlatego, że przystawiał się on otwarcie do jego skarba.
Dlatego zawsze odbierał szatyna z uczelni i przywoził kiedy mógł. Oprócz tego non stop całował Tomlinsona i pokazywał do kogo należy w obecności Williamsa.
Jednak mężczyzna się nie zrażał. Wielokrotnie na swoich wykładach mówił o tym, że póki omega nie ma znaku na szyji nie należy do żadnej alfy.
Tak. To właśnie przeszkadzało Louisowi. Gdyby wykładowca go nie podrywał i nie głosił na prawo i lewo swoich dziwnych poglądów mógłby być ulubionym profesorem omegi.
Póki co mógł pomarzyć o tym miejscu, które zajmowała Pani Richatson.
Po czterech godzinach szatyn otrzymał smsa od ukochanego, który oznajmił mu, że zaraz przywiezie mu śniadanie, o którym szatyn jak zwykle zapomiał.
Uśmiechnął się lekko patrząc na ekran telefonu.
- Macie teraz dwadzieścia minut przerwy. - oznajmił Pan Williams.
Szatyn wstał z miejsca biorąc swoje rzeczy i ruszył w stronę drzwi by jak najszybciej zobaczyć się z loczkiem.
- Louis mogę cię prosić na chwilę? - zapytała starsza alfa.
-Oczywiście. - odparł piegus podchodząc do profesora.
- Powiedz mi Louis jak ci idzie szukanie alfy. - trzydziestoletni blondyn zbliżył się do omegi.
- Uważam, że jest to moja sprawa osobista Panie profesorze. - szatyn zrobił krok w tył. - A jeśli Pan zapomniał, przypominam, że jestem w szczęśliwym związku z synem Alfy stada Harrym Stylesem. - zmarszczył brwi.
- Nie pasujecie do siebie. - warknął cicho tamten.
- Nie Panu o tym decydować. - syknął szatyn i chciał wyjść lecz mężczyzna chwycił jego nadgarstek.
W tym samym momencie drzwi od sali się otworzyły i stanął w nich przystojny, zielonooki dwudzistodwulatek.
Williams puścił dłoń ucznia krzywiąc się nieznacznie.
Omega szybko podeszła do kędzierzawego i się do niego przytuliła.
- Widzę, że bardzo chcesz stracić posadę Adam. - uśmiechnął się kpiąco Styles.
- Okaż szacunek ty-
- Nie radziłbym kończyć bo konsekwencje byłby nie miłe. - oznajmił brunet. - Jedziemy do domu kochanie. - pocałował szatyna w czoło. - A byłbym zapomniał. Jeszcze raz tkniesz moją omegę chociaż konuszkiem palca to wylecisz z watahy na zbity pysk. - jego oczy błysnęły srebrną iskrą złości.
Obiął piegusa ramieniem w talii i ścisnął jego pośladek gdy wychodzili.
Uwielbiał irytować tego człowieka.
⚘⚘⚘
To przedostatni rozdział!
A co do mojego kolana to mam coś ze stawem i przez dwa tygodnie będę nosić ortezę, w której wyglądam jak robokop.
Będzie zabawa przy wchodzeniu po schodach jutro w szkole.
Życzcie mi powodzenia!
Miłego wieczoru!
xxViakokxx
✨🌈✨🌈✨
CZYTASZ
That's my alpha? || l.s || (✔️)
FanfictionDesmont Styles spodziewał się syna. Jego potomek musiał być przygotowany na bycie również jego zastępcą. Obawiał się jednak tego iż jego syn nie poradzi sobie ze znalezieniem omegi. Gdy dowiedział się, że Jay jest w ciąży kamień spadł mu z serca. Ko...