Rozdział 2

1.1K 53 1
                                    

Pov. Charlotte

Po świątecznej kolacjii zostaliśmy na noc u wujostwa bo zaczęła sypać  śmieżyca. Pan Bernard został wysłany do skrzydła dla służby jeśli tak można nazwać sypialnię gosposi i stajennych. A my czyli ja Gwen i Angnes śpimy w pokoju z Ellie. 

Kilka dni później

Pov. Cecilie

Siedziałam w sypialni i myślałam jak przeprowadzić tą rozmowę przecież Lotte się go po prostu boi,  a ja nie mam na to wpływu.

- Josephie możemy porozmawiać- zapytałam kiedy wszedł do sypialni

- A o czym? - podszedł do okna i odpalił papierosa

Z jego tonu od razu można zauważyć, że coś tu nie gra. Jest niespokojny i haotyczny.

- O tobie- zamknęłam drzwi, aby nikt nam nie przeszkodził i tak za długo czekałam na tą rozmowę

- O mnie - rzucił zaskoczony, wlasając jedną dlon do kieszeni spodni

- Tak, o tobie i twoim zachowaniu względem Charlotte - Tak nie koze być jego zachowanie jest niedowytrzymania, nawet dla mnie

- A co poskarżyla Ci się - parska w moją stronę

- Nie. Po prostu... czy mógł byś mi powiedzieć dlaczego taki jesteś dla niej - chce jasnej odpowiedzi, a nie te jego  zbywanie mnie

- Przecież ja się normalnie zachowuje

- Tak, normalnie - prychnełam- a twoje warczenie, syczenie w jej stronę w dzień przed Świętami było normalnie? Bo jakoś do Gwen i Agnes byłeś zupełnie inny

- Bo może Charlotte nie jest moim dzieckiem - o czym on mówi? Nie rozumiem go

- Co?- zapytałam zszokowana

- No co to niby dlaczego Gwen jest podobna do mojego ojca, a Agnes do mnie

- Nie każde nasze dziecko musi być podobne do kogoś z twojej rodziny! - podnoszę głos jego oskarżenia to absurd

- Inna może poprostu ma innego ojca co?

- Jak możesz? Lotte jest cudowną dziewczynką, nie jest podobna do twojej rodziny, ale to dlatego że jest podobna do mojej i tylko dlatego że woli książki i inne rzeczy mówi Ci że Cię zdradzałam

- Nie interesuje mnie jaką ona jest po prostu chce wiedzieć z kim mnie waliłaś po rogach - przysięgam zaraz wyjdę z siebie i stane obok

- Z nikim nigdy Cię nie zdradziłam! - mówie powoli mając wrażenie, że wtedy to zrozumie

- Mów prawdę, bo załatwię to inaczej! - jego ton głosu jest tak zimny, że go niepoznaje

- Nic nie zrobisz! ją Cię nie zdradziłam! - ile mam mu to powtarzać

- Gratuluję wyboru, kochanie - uśmiechnął się złowrogo mijając mnie

- Co ty chcesz zrobić - nie poznaje własnego męża

- Zobaczysz ta gówniara pożałuje że się urodziła - szepnął mi i wyszedł zamykając drzwi

Stoje w szoku nie wiedząc co się właśnie dzieję. Szaprnełam za klamkę nic.

- Cholera - drugi raz - Co jest 

Zaczałam szarpać ją ale nic

- Lotte - co on chce zrobić!

Walnełam w drzwi dopóki ktoś ich nie otworzył. W końcu usłyszałam przekręcanie.

- Co ty tu robisz?- zapytała pani Mary

Uwierzyć w miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz