Rozdział 8

665 30 0
                                    

Lotte

- Błagam Cię na litosć boską Agnes przestań ciągle mówić - warczę w stronę młodszej siostry gdy ta ochoczo opowiada mi szczegóły z balu

- Oj, przestań być taka sztywna sama tańczyłaś... właśnie ile razy o ile wogule tańczyłaś

- To nie powinno Cię interesować - mruknełam podnosząc się z miejsca

- Ale interesuje, a widziałaś tego pana Lukasa był taki wspaniały - wróciła do swojej poprzedniej czynności

Boże daj mi dla niej cierpliwości

- Czy ty możesz raz w życiu zachować szczegóły swoich tańców dla sobie

Zabieram książke i skierowam się do wyjścia

- Ja daję Ci szanse poczucia co to taniec z prawdziwym mężczyzną - krzykneła rozochodzona

Chciałam jej coś powiedzieć, ale to już było bez sensu...

Wyszłam z salonu i udałam się do mojego pokoju.

- Panienko Chrlotte - usłyszałam za plecami głos jednej ze służącej - List do pani

- Dziekuje pani - spojżałam na starszą kobietę - Jest coś jeszcze

- Tak do pana Haysa

- Mary proszę odpocznij - powiedizałam widąc jej zadyszkę

- Ale..

- Proszę odpocznij ja w tym czasie zaniosę listy dobrze

- Dobrze

Odebrałam od niej listy i skierowałam się do gabinetu dziadka

- Proszę - usłyszałam kiedy zapukałam

- Witaj Lotte - zobaczyłam promienny uśmiech ojca mojej matki - Co Cię do mnie sprowadza - pyta odkładając gazetę

- Listy - unoszę rekę pokazując mu je

Podałam mu je. Podeszłam do okna i zobaczyłam mamę i jej mamę pijące herbate pod drzewem.

- Charlotte ten jest do Ciebie

- Faktycznie zapomniałam o nim - mówię odbierając go od niego

Zerknełam i zobaczyłam otworty list...

- Więzienie? - patrze na niego z niepokojem - Co się stało, że dostajesz list z Londyńskiego więzienia

- Charlotte - powiedział łagodnie - usiądź wyjaśnie Ci

Usiadłam, a dziadek obok mnie wział moją dłoń

- Słucham - powiedziałam

- Jesteś już dorosła, wiec mogę Ci to powiedzieć, ale proszę Cię reszta o tym nie wie, więc ich o tym nie informuj. Rozumiesz - pokiwałam głową - Lotte dostałem list dwa dni temu jak sama się dowiedziałaś z Londyńskiego więzienia. Twój, wasz ojciec wyszedł z niego. Wyrok mu się skonczył

Poczułam nieprzyjemy skurcz na samą myśl o moim ojcu.

- Wiesz gdzie jest - pytam nierwowo wiercąc się na miejscu zawsze tak mam kiedy się denerwuje

- Slyszałem, że pomieszkuje u swojego znajomego z Londynu

- Ale czy jest szansa, możliwość, że on tu wróci

- Nie wiem choć jest to dość prawdopowdobne

Oczy zaczeły mnie nieprzyjemnie piec, a ręce drżeć.

- Wnusiu nie denrwuj się on tu tak szybko nie wróci

- Tego nie wiesz - powiedziałam gwałtownie wstając

- Uspokuj się - wstał i podał mi szuknę wody - napij się

- Już spokojnie nie deberwuj się wszystko będzie dobrze - przytulił mnie

- Pójdę się przewietrzyć - mówię ocierając pojedynczą łzę, ktora nawet nie wiem kiedy spłynęła.

Wyszłam z gabinetu. Szłam przed siebie prosto do wyjścia.

Nie wiem dlaczego zabrałam mojego konia Walter'a i pojechałam. Byłam jakby ktoś mi mną kierował.

Przemieszałam kolejne mile w kierunku mnijesca gdzie zawsze przyjeżdzam odpocząć. w koncu tam dotarłam.

Zsiadłam z Walter'a i puściłam go

Usiadłam prod drzewem.

Nie wiem ile tam byłam, ale zaczeło się ściemniać przez co było widać przez pojawiający się na horyzoncie piekny zachod słońca.

- Watler - podeszłam do konia i wsiadłam na niego - do domu

Powoli jechalismy w stronę domu. Nie wiem ile jechaliśmy, ale w pewnym momencie moim oczom ukazał się mój dom.

Wsiadłam z konia i przekazałam go stajennemu, ktory prowadził go stajni.

- Charlotte gdzie ty się podziewałaś - usłyszałam moją mamę kiedy tylko mnie zauważyła

- Byłam na przejazdzce z Walterem i straciłam poczucie czasu

- Spóźnilaś się na kolacje idź...

- Mamo nie jestem głodna pójdę do siebie - powiedziałam i skierowałam się w stronę szczytu schodów

Weszłam do pokoju, podeszłam do biurka i dostrzegłam list zaadresowany do mnie....

Uwierzyć w miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz