Rozdział 3

953 47 0
                                    

Pov. Charlotte

Obudził mnie straszny ból głowy. Rozejżałam się jestem w swoim pokoju, ale jak. I w tym momencie wszystko zaczęło do mnie wracać. To co zrobił mój ojciec. Wszystko. Chwyciłam się  za głowę i id są,u tego pożałowałam, bo syknełam z bólu.

- Muszę wstać- szepnełam do siebie

Ściągnełam z siebie kołdrę i zauważyłam że jest przebraba w koszule nocną. Przełknełam ślinę i postawiłam stopy na zimnej podłodze. Było ciemno muszę dojść do drzwi.

Dasz radę mówiłam sobie w myślach robiąc kolejne kroki

Kiedy dotarłam do drzwi Chwyciłam za klamkę i otworzyłam je. Usłyszałam rozmowy z dołu nagłe dostałam zawrotów głowy oparłam się o poręcz od schodów. I powoli skierowałam się do schodów.

Dasz radę zejdziesz z tych schodów
mówiłam sobie w myślach


-A gdzie tata - usłyszałam głos Agnes  kiedy stanełam przed schodami

- Tata wyjechał - odpowiedziała mama a ja miałam ochotę się popłakać

- Jak to wyjechał- dopytywała Gwen

- Dziewczynki posłuchajcie- powiedziała - wasz tata zrobił bardzo, bardzo złą rzecz i musiał wyjechać

- A wróci? - zapytala Agnes

- Nie wiem

- Kiedy Lotte przyjdzie?

- Jak się obudzi.... - zakręciło mi się w głowie i nie zdążyłam złapać równowagi

Wszystko było jak w zwolnionym tempie. Nadepnełam na koszulę nocną, ledwo zdążyłam się chwycić drabinek z poręczy schodów

- Zostaw mnie! - krzyknęłam kiedy ktoś mnie trzymał

- Już spokojnie to tylko ja Tony - zaczął mnie głaskać po głowie

- A... on

- Nie ma go i nie będzie- powiedział mnie przytulając

- Tony zanieść ją do pokoju - powiedział wuja

- Oczywiście - powiedział kuzyn a ja zamknęłam oczy

Czułam jak byłam niesiona. Po chwili poczułam jakbym znalazła się na łóżku. I tak było Tony zaniósł mnie do mojego pokoju

- Przepraszam - wyszeptał kładąc mnie

- Za co? - zapytałam również szepcząc

- Obiecałem że nic ci nie zrobi, a jednak zrobił on... on Cię prawie za....- wiem co chce powiedzieć nie musi kończyć

- To nie twoja wina, to ci się stało nie jest niczyja wina tylko jego tylko mojego ojca... - szepcze przewracając się na drugi bok

- Wiem. Zaśniesz?, Czy mam Ci poczytać? - pyta że śmiechem

- Bardzo śmieszne - mruczę pod nosem - ale możesz - mówię wskazując na szafkę nocną

- Duma i uprzedzenie czy Rozważna i romantyczna

- Sam wybierz - wtuliłam się głebiej w poduszkę

- Jane Autsten Duma i uprzedzenie....- zaczał

Po przeczytaniu polowy pierwszego rozdziału zamkneły mi się oczy.

Pov. Cecilie

- Nie rozumiem jak on mógł to zrobić- powiedziała moja mama zabierajac herbate z tacy

- Ja też nie wiem owszen zauważyłam że w ostatnim czasie wyróżniał Gwen i Agnes

- Wiedziem że to sie kiedyś stanie- usłyszałam cichy głos taty

- Horacy o czym ty mówisz? - zapytała mama

Pov. Horacy

- W dzień kiedy zaczełaś rodzić i my staliśmy pod drzwiami on był jakiś dziwny mruczał pod nosem, że jak będzie córka to nie ręczy za siebie, że ktoś za to oberwie. Na początku myślałem, że on tak tylko mówi, ale z czasem zauważyłem zachowywał się tal jakby wdrażał coś w życie dlatego właśnie od kiedy Charlotte była mała wolałem żeby mała była ze mną ablo koło mnie nawet sami zauważyliście, że ten jego morderczy wzrok na nią.

- Ale nie rozumiem jednego - odezwał się mój syn - a mianowicie tego ze skoro Lotte była drugą córką a Agnes trzecią to dlaczego miał problem z Charlotte

- Też nad tym myślałem i pewnego razu obiło mi się o uszy że dureń założył się z McCoddym o trzy tysiące funtów jeśli będzie syn, ale in był pewny że bedzie syn bo w końcu takie były oznaki tego. Lecz przegrał wszystko kiedy zobaczył jak wasza mama podaje mu Lotte na ręce myślałem że rzuci nią o ziemię. Szybko mi ją podał i wyszedł ja nie wzracałem na to uwagi bo byłem zbyt zaobserwowany.

Pamietam to jak dziś

Jedenaście lat wcześniej

- Panie Hayse - przyjechał konno Bernard ja byłem w urzedzie załatwiałem kilka spraw

- Słucham cię Bernardzie

- Pani Sissy zaczeła rodzić trzeba jechać

- Joseph wie

- Tak pan Price został powiadomiony - wsiadłem na konia

- Dalej szybko jedziemy - powiedzialem a naze konia podnały w kierunlu naszej posiadłości. 

Nawet nie wiem jak szybko dotarliśmy do domu. Od razu zsiadłem z konia i pobiegłem w kierunku sypialni Sissy. Na korytarzu przed wejściem siedział moj zięć.

- Juz wiadomo co z nią

- Nie wiem, Mary co chwila wchodzi i wychodzi i słychać krzyki Sissy

- Aaaa....- krzyknęła

- Musi być syn. Bedzie syn. Nie bedzie kolejnej córki. Nie może. Ktoś w tedy tego pozałuje. - mamrotał Joseph

- O czym ty bredzisz synu? - zapytałem ale on nie odpowiedział

Usłyszeliśmy płacz dziecka mój zięć od razu wstał. A drzwi się otworzyły prze ktore wyszła moja żona z małym zawiniątkiem

- Prosze - ostrożnie podała je zięciowi

- Syn - zapytał

- Śliczna córeczka - powiedziała rozprominiona Alice

- Ale...jak...to....nie...może...- wpatrywał się w dziecko po czym szybko mi je podał i wyszedł - Moją malutka mała wnusia- w tym momencie przybegła niczym  burza Gwen, a za nią nasza pomoc domowa Hezel

- Przepraszam panie Hayse nie mog....

- Spokojnie wiem że przy mojej wnuczce szatan to ministrant możesz iść Hazel zajme się nią. 

- Tato, tato - głos mojej córki, który wyrwał mnie z zamyśleń

- Tak?

- Idź się połóż i odpocznij ja pójdę do małej

- A gdzie Michael

- Poszedł sprawdzić co u niej zostanie na noc z Tonym

- Dobrze to ja już się położę, ale...

- Wiem jakby coś się działo to cię zawołam

- Zgadza sie

Wstałem poszedłem do sypialni mojej i Alice. Przebrałem się w koszulę nocną i położyłem obok mojej żony

- Dobranoc Alice - szepnąłem i pocałowałem ją w głowę.

- Dobranoc kochanie - usłyszałem jej głos i zasnąłem



Uwierzyć w miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz