Rodział 12

433 23 0
                                    

- Dobry wieczór Timothy - ciotka wita się z mężczyzną w gustownym fraku.

- Witaj Melanie, dawno Cię nie widziałam. A kim jest ta urocza dama. - zerka na mnie

- To Charlotte Price córka mojej kuzynki.

- Miło pana poznać. - dygam delikatnie - Charlotte

- Mnie również Ci, wchodzcie do środka - wchodzimy do dużego i przestronnego saloniku gdzie znajduję się już kilkanaście osób. - Za moment do was przyjdę muszę wam kogoś przedstawić.

Pan Hemingway'a odchodzi Od nas, a ja rozmawiam z ciocią, która przedstawia mnie innym gością, których zna.

- Melanie to mój siostrzeniec Charles Anderson - odwracam się, a jego oczy skanują moją twarz i nie mogę się nie uśmiechnąć tak dawno go nie widziałam. - Charlesie to moja znajoma Melanie Straphord, a to..

- Charlotte Price, znamy się. Miło mi panią poznać pani Strapnord.

- Oto my was zostawimy, Melanie.

- Dawno Pana nie widziałam, cieszę się, że w końcu zobaczyłam znajoma twarz. - mówie szczerze.

- Mi panią też dobrze widzieć. Może przejdziemy się wzdłuż ogrodów. Jest piękna noc i ciepło.

- Dobrze.

Wychodzimy do ogrodu.

- Jak pana przyjaciel?

- Bardzo dobrze, pani kuzynka zawróciła mu w głowie cały czas o niej mówi, co robi się irytujące. Bez urazy.

- Spokojnie doskonale pana rozumiem. Moja siostra sama uwielbia zadręczać mnie swoimi opowieściami.

- Ah tak. A jak się pani podoba w Londynie? Piękne miasto.

- Bardzo piękne i wyjątkowe i choć moje powiedzieć o nim wiele dobrego, wole wieś. Jest ciszej i spokojniej. Można przysiąść na łące i wysłuchiwać się w szum wiatru i śpiew ptaków.

- Zależy mi na pani.

- Słucham? Co pan powiedział? Ja się chyba przesłyszałam.

- Zależy mi na pani.

To nie...to jest nie możliwe. Cofam się od niego i odwracam biegnąc przed siebie.

- Proszę zaczekać - usłyszłam jego głos.

Nie, nie odwracaj się - mówił mi głos rozsądku, którego tak zawzięcie chciałam słuchać wtedy słuchać

- Panno Price, niech sie pani zatrzyma

- Nie - szepnełam do siebie

- Lotte stój - poczułam szarpnięcie za ramie

- Niech mnie pan tak nie nazywa i proszę mnie zostawić

- Nie zostawie Cię, nie potrafie za bardzo zawładnełaś moim sercem

- Panie Anderson ja..- co ja mam mu powiedzieć?

- Lotte przepraszam jeśli Cię uraziłem - bierze moją dłoń i wpatruję się we mnie.
- Powiedz mi prosto w oczy,  jeśli nic do mnie nie czujesz, a ja zamilknę i już nigdy nie usłyszy tego odemnie.

- Charles ja nie mogę tego powiedzieć... tu nie chodzi o ciebie tylko o mnie ja po prostu  źle się czuję. Chodzi o Agnes. Ona mi nie wybaczy.

- Charlotte przestań w końcu uszczęśliwiać wszystkich na siłę, twoja siostra jest dorosła poradzi sobie. Kocham Cię mogę Ci to powtarzać. Daj nam szanse.

- Ja przepraszam... po prostu nie potrafię

Mówie wyrywając mu swoją dłoń i biegnę przed siebie słysząc za sobą jego wołanie.

- Tak bardzo Cię przepraszam - szepce wybuchając płaczem

Kocham go. Zależy mi na nim, ale mimo wszystko nie potrafię pójść za sercem. Nie mam dobrych stosunków z Agnes, ale jest moją siostrą nie chcę aby moje szczęście było kosztem czyjegoś.





Wracam do domu nie będąc w stanie myśleć o niczym innym jak o nim. Czuję się źle z tym jak go potraktowałam. Przepłakałam pół nocy. Naprawdę się zakochałam. Pierwszy raz w życiu pokochałam mężczyznę.

- Mamo - wtulam się w ramiona rodzicielki, która wychodzi z domu. - Tak bardzo tęskniłam. Co się działo jak mnie tu nie było?

- Nawet nie wiem, ile rzeczy. Twoja siostra wyszła za mąż. Nie chcieliśmy Ci tego pisać, ona nie chciała. To wyszło tak spontanicznie.

- Agnes? Z kim?

- Z panem Morganem córeczko. Oficer przyjechał kilka tygodni tutaj, a wiesz jaka ona jest, a Elle się zaręczyła czy to nie cudowne wieści.

- Bardzo. Pozwolisz, że pójdę się przywitać z resztą i się położę

- Oczywiście kochanie.

Jak mogłam być tak głupia. Muszę z nim porozmawiać.

- Mamo ja muszę natychmiast wyjść. Wrócę za kilka godzin.

- Dobrze kochanie, ale może najpierw coś zjesz.

- Nie, nie jestem głodna.

Biorę konia ze stajni i jadę prosto do jego posiadłości. Dekart wyjątkowo jest niespokojny, nie wiem czemu. Jest jednym z spokojniejszych koni.

Galopuje nim przez las, aż w pewnym momencie coś go płoszy.

- Aaa!! - krzyczę upadając z konia i uderzając głową o ziemię.

Nie jestem w stanie się podnieść mam mroczki przed oczami i wszystko mnie boli, wpadam w ciemność....

Uwierzyć w miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz