1

14.4K 572 1.2K
                                    

18.06.2019.

Harry rzadko był tak szczęśliwy jak teraz. Dursleyowie wyjeżdżali na tydzień do Paryża odwiedzić kuzyna Dudleya, a Harry miał zostać w domu. Pierwszy raz w życiu zostawili go samego w domu na dłużej niż kilka godzin! Kiedy odjadą będzie mógł robić co chce; oglądać telewizję, jeść lody, a nawet dorwać się do komputera Dudleya. Mógłby przysiąc, że to szczęście, które czuje - ten smak wolności - jest kumulacją całego szczęścia, którego by doznał, gdyby nie jego wujostwo.

— Tylko nie wysadź domu w powietrze! — zaskrzeczała Petunia. — Jak tu wrócimy ma wszystko być takie samo, jak zostawiliśmy! — Dodała.

— Tak, ciociu — odpowiedział monotonnie Harry.

— Masz tu listę obowiązków na ten tydzień, byś się nie znudził, chłopcze! — warknął wuj wciskając mu napełnioną po brzegi kartkę wielkości A4. — Żebyś się nie rozleniwił!

— Tak, wuju — odpowiedział. Nie pozwalali mu do siebie zwracać się inaczej. W odpowiedzi miał wypowiedzieć tylko taką formułkę. Sam nie mógł też się do nich odezwać, bo w przeciwnym razie nie dostawał jedzenia przez cały dzień. Patrząc na te małe ilości jedzenia, które mu podawano z powodu diety Dudleya, wolał nie ryzykować.

Gdy wyszli z domu zaczął nasłuchiwać dźwięku zatrzaskujących się drzwi i warkotu silnika. Jak źródło dźwięku oddaliło się na wystarczającą odległość poderwał się z miejsca, by pobiec do lodówki po lody. Od rana o niczym innym nie marzył, gdyż tego dnia było upalnie gorąco, nawet jak na lato.

Wydał jęk zawodu, gdy otworzył lodówkę, która świeciła pustkami. Oczywiście, że wszystko zabrali. Jedyne co zostało to końcówka masła i dwa plasterki szynki. Chleba też nie było wystarczająco na cały tydzień. Będzie musiał udać się na zakupy. Problem był jednak taki, że nie dostawał żadnych pieniędzy, a galeonami za nic w mugolskim sklepie nie zapłaci. Chyba, że wymieniłby je na funty, ale nie wiedział nawet, czy się da. Wkurzony na krewnych kopnął z frustracją lodówkę.

W małym palcu u nogi zapulsował irytujący, wszystkim dobrze znany, tępy ból.

Lodówka przeżyła.

A niech to.

Z irytacją wymalowaną na twarzy pokuśtykał do salonu i rzucił się na sofę. Ból powoli zanikał, ale problem jedzenia dalej nie został rozwiązany. No chyba, że ktoś wierzy, że kopnięcie lodówki naprawi wszystko. Gdyby miał tylko pieniądze... może Dursleyowie coś przeoczyli i zostawili trochę funtów w sypialni? Harry udał się po schodach do sypialni Dursleyów i z przyzwyczajenia unikając skrzypiącego schodka. Nigdy nie miał do niej wstępu, a wnętrze mógł zobaczyć tylko wtedy, gdy drzwi były lekko uchylone, więc nie wiedział nawet jak wygląda.

Niepewnie otworzył drzwi. Musiał przyznać, że nie wyglądała tak źle, patrząc na upodobania Dursleyów. Ściany były pomalowane na jasny szary, prawie biały. Na przeciwko drzwi, w których stał, było wejście na balkon. Po lewej stronie było wielkie dwuosobowe łóżko z szafkami nocnymi po obu stronach, a na prawo znajdowało się wielkie lustro. Były też drzwi do garderoby, ale niespecjalnie miał ochotę tam wchodzić

Szuflada nocnej szafki, która była najbliżej niego, nie była do końca zasunięta, a to przyciągnęło jego uwagę. Podszedł i zajrzał niepewnie do środka. Było tam mnóstwo dokumentów i na samym wierzchu leżały dokumenty adopcyjne. Drżącą ręką wyciągnął papiery. Nie był przygotowany na to, co tam było napisane.

POŚWIADCZENIE O ADOPCJI

Ostatnia adopcja:

Petunia Dursley (z domu Evans)

Adoptowany: Harry James Potter

Przedostatnia adopcja:

Lily Potter (z domu Evans) - zmarła

James Fleamont Potter - zmarły

Adoptowany: Harry Salazar Slytherin

KARTA DZIECKA

Imiona: Harry Salazar
Nazwisko: Slytherin
Data urodzenia: 31 lipca 1023 r.

Rodzice:

Ojciec: Salazar Slytherin

Matka: Mary Slytherin (z domu Peverell) - zmarła

Stał tak kilka minut, patrząc się na kartkę. Ręce mu się trzęsły i miał problem z utrzymaniem się na nogach. Opadł na łóżko i jeszcze raz przeskanował wzrokiem kartkę. Pod jego imionami była data urodzenia, która, jak na tymczasowe standardy, wydaje się abstrakcją.

Data urodzenia: 31 lipca 1023 r.

Przecież było to niemożliwe, bo miałby jakieś tysiąc lat. Jednak te papiery były wyraźnie przesiąknięte magią, co bez problemu wyczuł, bo nie był z nią w kontakcie od sześciu tygodni. Czuł, że były zaklęcia nieużywane od wieków, ale jednak wydawały mu się znajome, jakby już miał z nimi wcześniej styczność. Narodziło mu się tysiące kolejnych pytań, a jednymi z nich są: Czy Dumbledore przez ten cały czas wiedział?, Czy Tom Riddle zdaje sobie sprawę z tego, że są krewnymi? i Jeśli tak, to czemu chce go zabić?. Chyba że po prostu (nie) wiedzieli, tak, jak z jego komórką na liście z Hogwartu. Kiedyś pytał tatę Rona - Artura Weasleya - jak wygląda u nich adopcja i czy mają sierocińce.

***

— Trzeba się zgłosić do Departamentu Spraw Rodzinnych i przyjść z dzieckiem — powiedział. — Podpisuje się papiery, które nigdy nie mogą być sfałszowane, zniszczone, czy usunięte z miejsca, w którym są wszystkie akta i dane każdej osoby na świecie. Są unikalne i niezniszczalne. Nawet najwybitniejszym czarodziejom, alchemikom, czy magom nie udało się tego zrobić. Jest też możliwość przyjęcia krwi adoptowanych rodziców, by przyjąć niektóre ich cechy i wygląd. Nie jest to konieczne. I nie, nie mamy sierocińców. Wszystkie osierocone dzieci trafiają do Departamentu Opieki nad Dziećmi i szukają najbliższej rodziny, która mogłaby to dziecko przyjąć. Jeśli nie ma to szukają chętnej osoby. Zdarzają się też przypadki, że trafiają do mugolskich sierocińców, ale to rzadkość. — Nagle na jego twarzy wymalował się niepokój. — Dlaczego o to pytasz? Chyba nie chciałeś...

***

Kochał całą rodzinę Weasleyów i widząc ich szczęście też zapragnął taką mieć. Jednak wiedział, że musi zostać u Dursleyów, póki bariery ochronne istnieją.

Tylko skoro nie jest synem Potterów, to czemu wszyscy w to wierzyli? Może te dokumenty są widoczne tylko dla niego i osób, które go adoptowały? Jakim cudem był synem jednego z założycieli Hogwartu, oślizgłego Salazara Slytherina, który żył ponad tysiąc lat temu? Jednak według jego informacji żyje i ma się dobrze.

— Nazywam się Harry Salazar Slytherin — wyszeptał drżącym głosem znad kartki. Powoli fale szoku zaczęły ustępować. — Co jeszcze przede mną ukrywają? — Przełknął głośno ślinę zdając sobie sprawę, że jeszcze chwilę temu całkowicie wypierałby się nazywania go Slytherinem... Teraz jednak wcale mu to nie przeszkadzało...

DRACO DORMIENS NUNQUAM TITILLANDUS | Harry Potter ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz