8

7.6K 491 337
                                    

Ollivander zaprowadził go do części mieszkalnej. Weszli do niewielkiego saloniku, gdzie była duża i wygodna kanapa, a przynajmniej tak przeczuwał. Stolik i szafa, jako komplet i wielkie okno na Ulicę Pokątną, choć Harry był pewny, że na zewnątrz budynku nie ma okna.

- Usiądź sobie. Herbaty? Kawy? Kremowego? Albo Whisky? - Ollivander uśmiechnął się podejrzanie, jakby wspominał coś zabawnego.

- Kremowe - powiedział z lekkim wahaniem. - Garrick, pamiętasz coś, co powinienem wiedzieć? - mruknął. Imię Garricka samo mu się nasunęło na język.

- Tylko tak jeden raz się upiliśmy... - zaczął.

- Dobra, jednak wolę tego jeszcze nie pamiętać - przerwał. Jednak było już za późno i miał przed oczami całą sytuację.

Nie. Czy on naprawdę całował kanapę? A Garrick... Nie, nie myśl o tym.

- Teraz tym bardziej nie przynoś Whisky - warknął, próbując odgonić obraz sprzed oczu.

Garrick odszedł śmiejąc się tak, że pewnie przechodnie na ulicy słyszeli. Opadł na kanapę. Jeśli takie rzeczy z nim już odwalał, to chyba znaczyło, że są bliskimi przyjaciółmi. Przynajmniej będzie się mógł zwierzyć komuś poza goblinami.

Do pokoju weszła starsza kobieta, prawdopodobnie żona Garricka. Spojrzała na niego zdumiona, podbiegła do niego i go przytuliła.

- Harry, jak dobrze cię znów widzieć! - powiedziała. - Nigdy nie miałam okazji ci podziękować! Gdyby nie ty, nigdy nie byłabym z Garrickiem!

Młodszy Garrick walił się czołem o ścianę w salonie i ciągle powtarzał te same słowa:

- Przytuliła mnie... Przytuliła mnie... A ja stałem jak ciumćwok... - język mu się plątał.

- Skoro ją kochasz, to czemu nie cieszysz się, że cię przytuliła? - Harry totalnie spaczył monolog Garricka.

- NIE! Nie o to chodzi - mruknął. - Powiedziała, że jestem jej najlepszym PRZYJACIELEM! Rozumiesz?! I odeszła sobie z tym Willem... - Harry zrobił mistrzowskiego facelpama, zanim nawet to było modne. - Garrick, przez ciebie będziemy zgubieni - mruknął.

- Co mówiłeś?

- Nie ważne. Chodź. Pomogę ci. Ale nie waż się mnie nazywać swatką. Nawet w myślach! - Garrick pokiwał energicznie głową, a Harry pociągnął go za rękę w kierunku drzwi.

Wyszli na zewnątrz. Jak zwykle było na ulicy głośno i tłoczno, ale nawet to nie przeszkodziło Garrickowi patrzeniu się w jedną osobę spośród tysiąca. Okazało się, że wybranka serca Garricka, Charlotte, siedziała przy stoliku z Willem i zajadała lody. Niedobrze.

- Zaczekaj tu - rozkazał Garrickowi.

Podszedł do ich stolika, ukłonił się Charlotte, a gdy ta wyciągnęła dłoń, pocałował jej kostki.

- Mogę panienkę poprosić na chwilkę? - zapytał szarmancko.

- Oczywiście - odpowiedziała i udała się za Harrym. A Will spojrzał na Harry'ego z nienawiścią.

- Chodźmy do domu Garricka - zaczął Harry, gdy Garrick do nich dołączył. - Musimy chwilę porozmawiać - kiwnęła lekko głową.

Zaprowadził ich obu do salonu. Pochylił się do ucha Garricka i warknął tak, jak można na kogoś warknąć szeptem do ucha.

- Nie wypuszczę was, póki nie powiesz tego co chcesz - Garrick zrobił wielkie oczy.

Ukłonił się Charlottcie, mówiąc szybkie przepraszam, wychodząc z pomieszczenia i zamykając drzwi jednym z lepszych zaklęć blokujących. I rzucił podsłuch.

DRACO DORMIENS NUNQUAM TITILLANDUS | Harry Potter ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz