:tekst: - język inny niż angielski, poza wężomową
~~
- Harry, wstawaj! - Hermiona potrząsała Harrym, by się wybudził. Ten jednak tylko coś wymruczał i bardziej się owinął kołdrą. Odwrócił się plecami do Hermiony, a ona odskoczyła. Popatrzyła zdziwiona na plecy. - Harry?
Harry otworzył oczy, zaniepokojony tonem głosu Hermiony.
- Co? - zapytał wreszcie odwracając się w jej stronę. Minęła już mu senność, ale nadal leciały mu przed oczami wspomnienia.
- Od kiedy masz tatuaż? - Hermiona zaczęła jeździć palcem po tuszu, a Harry się wzdrygnął. Nie lubił dotyku.
- Od dawna - powiedział tylko.
- Lew, kruk, borsuk i wąż - szepnęła Hermiona. - To przypadek, czy wybierając go miałeś na myśli domy Hogwartu?
- Domy Hogwartu - powiedział Harry melancholijnym głosem. - Podoba ci się?
- Tak - odpowiedziała. Nagle poderwała się. - Harry, zbieramy się, dzisiaj przecież są Mistrzostwa.
Harry westchnał cierpiętniczo.
- Dlaczego tak wcześnie? Jest dopiero czwarta.
- Musimy dojść do świstokliku, który jest kawałek drogi - odpowiedziała ponaglając go wzrokiem, by się pospieszył. - Wiesz co to świstoklik? - spytała niepewnie.
Harry spojrzał na nią, jakby robiła sobie z niego żarty. - Wiem.
- A przecież nie potrafimy się teleportować. Bill i Charlie, oraz Percy pojawią się tam po południu, bo potrafią, ale my musimy wcześniej - odpowiedziała.
- Hermiona - jęknął Harry. - Istnieje coś takiego, jak teleportacja łączona. Nie mów, że nie słyszałaś. Pan Weasley, Bill, Charlie i Percy nas teleportują - kolejna lekcja dla pięciolatka. Może i była mugolaczką, ale takie rzeczy, to chyba powinna wiedzieć?
Hermiona zrobiła wielkie oczy.
- Harry! Jesteś genialny! - i pobiegła w kierunku drzwi. Harry zamrugał otępiale. O nie!
Powinien udawać tego nic nie wiedzącego Pottera, ale oczywiście jako zaspany Harry, przekreślił to. Czyli przy Hermionie nici z udawania.
Wybiegnięcie Hermiony z pokoju, Harry uznał za znak do dalszego snu. Jednak gdy znów się opatulił kołdrą i zamknął oczy, sen nie mógł nadejść. Świetnie, teraz będzie żywym zombie.
Harry, jak przystało na tysiącletniego czarodzieja, był materialistą, więc uznał, że leżenie w łóżku nic nie da. Udał się do łazienki.
Zatrzymał się przed lustrem. Urósł w nocy trochę, ale już nieznacznie. Makijaż, który powinien upodabniać go do Pottera, zaczął się zmazywać, więc będzie musiał go poprawić. Jednak przypomniał sobie o tatuażu.
Odarócił się bokiem, by zobaczyć lewą część pleców. Uśmiechnął się od ucha do ucha na jego widok.
Przy łopatce widniał lew, który leżał na plecach z wywieszonym językiem, a ślina kapała mu z pyska. Wąż obok niego wyglądał jakby ciągnął za jego grzywę. U góry, zaraz przy jego karku, znajdował się kruk, który już przygotowywał się do lądowania. Kawałek obok lwa i węża znajdował się borsuk, który biegł w ich kierunku.
Harry'emu coś się przypomniało. Dotknął palcem tatuaża, a on nagle się poruszał! Wąż faktycznie ciągnął lwa za grzywę, a ten ciągle próbował go odepchnąć, ale po chwili dał mu spokój. Borsuk z impetem wbiegł w lwa, który przez to się przewrócił na drugi bok i wstał wyraźnie zdezorientowany. Otworzył paszczę i wyglądało to tak, jakby zaryczał na borsuka. Nagle kruk wylądował na głowie lwa, który próbował go odgonić. Po chwili znieruchomieli. Borsuk wskoczył na jego grzbiet i także znieruchomiał. Wąż jednak dalej się poruszał. Podniósł się tak, że był wyżej od lwa i wysunął język sycząc "Hogwat" i chwilę później zwinął się w kłębek pod łapami lwa i znieruchomiał.
Harry wpatrywał się w to jak zauroczony.
- Ah, wynalazki dwudziestego wieku - mruknął do siebie.
Wyszedł z łazienki w doskonałym humorze. Nie spodziewał się pod drzwiami Rona, który go nagle przytulił, przez co Harry zesztywniał.
- Stary! Uratowałeś mnie! Idziemy po południu! - wyglądał jakby miał płakać ze szczęścia.
Harry wyrwał się z uścisku.
- Też się cieszę, Ron - odpowiedział.
- Śniadanie! - z dołu dobiegł głos Molly.
- Nareszcie! Padam z głodu - Ron wyglądał, jakby nie jadł od tygodnia.
- Ty zawsze jesteś głodny, mimo że twoimi porcjami można wykarmić do syta cztery osoby - wywrócił oczami Harry, śmiejąc się.
Rona jednak już koło niego nie było, ale mignęła mu przed oczami połatana szata przy klatce schodowej i chwilę później usłyszał, jak Ron zbiega z prędkością wyścigówki po schodach. A może by tak z niego szukającego zrobić, tylko zamienić znicz na steka...?
~•~•~•~
Wszyscy byli już na zewnątrz, poza Molly, która stała w drzwiach i żegnała się machając. Chwyciłem za ramię Charliego, a Hermiona zrobiła to samo z drugiej strony. Ron teleportował się z Percym, w sumie mu współczułem, a Ginny z Billem. Bliźniacy uśmiechali się od ucha do ucha stojąc po bokach Artura.
Chwila. Od kiedy mówił na wszystkich po imieniu? Przecież to niemożliwe, by tak nagle zamiast myśleć o nich per "pan" lub "pani", w myślach mieć ich na "ty". Teraz będzie się musiał pilnować, by też tego nie użyć przy innych na głos.
- Dobrze. Trzymamy się mocno! - powiedział Artur. Wszyscy chwycili swój transport i wpadli w spiralę nicości i nieważkości. Sekundę później pojawili się przed wejściem. Wszędzie pałętali się czarodzieje dowolnej narodowości. Od Anglików, po Japończyków, przez Polaków. Tak się składało, że to Polacy byli najgłośniejsi.
Jednak Harry'ego najbardziej zaskoczyło to, że rozumiał każdy język. Niby pamiętał jak się ich uczył, ale to było przecież wieki temu i w dodatku jeszcze niedawno był zwykłym Anglikiem, który nawet by nie pomyślał o nauce innych języków.
Podszedł do nich Ludo Bagman.
- Wreszcie jesteś, Arturze! Byliśmy zaniepokojeni, gdy na świstoklik pojwili się tylko Digorry i jego syn - głos miał bardzo niewyraźny i zryty, jakby już miał dość. Nie dziwił mu się w końcu musiał odbyć już wiele rozmów.
- :Przepraszam pana: - usłyszał za sobą głęboki głos, mówiący po japońsku.
Hermiona zrobiła wielkie oczy. Zaczęła mruczeć pod nosem o mangach, anime, Japonii..., a Weasleyowie, oraz Bagman, popatrzyli na niego, zapewne myśląc, że to było do nich.
Harry odsunął się, wiedząc, że chciał jedynie przejść.
- :Proszę: - odpowiedział Harry.
- :Umiesz japoński!: - zza mężczyny dobiegł go dziewczęcy, cichy głosik. - :Tato, on może nam pomoże: - zwróciła się do mężczyzny. Zabawne, że z jednego spotkania może powstać taki cyrk.
Harry uniósł brwi, a jego przyjaciele popatrzyli na niego zdumieni.
- Umiesz japoński! - Hermiona patrzyła na niego błyszczącymi oczami i wyglądała jakby miała podskakiwać. Istnieje na to mugolskie określenie: napad fangirlu.
- :W czym mogę pomóc?: - zignorował ją Harry.
- :Jak widzisz, pochodzimy z Japonii, jednak nie potrafimy angielskiego, ani też nikt tutaj widocznie nie potrafi japońskiego. Nie potrafimy się tu odnaleźć i szukamy pewnej pomocy: - odpowiedział ojciec dziewczynki miłym głosem. - :Nazywam się Itō Daiki, a to moja córka: - wskazał na około dwunastoletnią dziewczynę za nim. - :Itō Harumi.:
- :Miło mi was poznać, panie Itō.:
~•~•~•~
Aghhh... Nie mogłam się powstrzymać, by nie umieścić tu przynajmniej odrobiny Japonii 😅
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :) Jestem z siebie dumna XD
CZYTASZ
DRACO DORMIENS NUNQUAM TITILLANDUS | Harry Potter ✔️
FanficDursleyowie wyjeżdżają na tydzień do Paryża, a Harry'ego zostawiają (z niechęcią) samego w domu. Przez przypadek znajduje dokumenty adopcyjne i okazuje się, że Potterowie nigdy nie byli jego biologicznymi rodzicami... *** Cały świat należy do J. K...