T H I R T Y S E V E N

4.8K 276 18
                                    

Strona 197-201


________________________________________________________________________________


Przechodząc przez hol zauważam na drugim końcu Xaviera i jego znajomych. Krzyczą coś i gwizdają. Najwyraźniej z czegoś są zadowoleni. Podchodząc bliżej słyszę jak chłopacy mu gratulują i mówią coś o świętowaniu i imprezie. Gdy podchodzę wystarczająco blisko, żeby Xavier mnie zauważył, jego oczy padają na mnie, a jego uśmiech jest tak szeroki, że zadziwia mnie to, że mieści się na jego twarzy. Niemal natychmiast chłopak podbiega do mnie i łapie mnie w objęcia swoich szerokich ramion. Wystarczająco silny, unosi mnie od gruntu na kilka centymetrów i zamyka w swoich objęciach na kilka dłuższych chwil. Gdy ponownie odstawia mnie na ziemię, a brak jego dotyku zostawia na moim ciele nutę tęsknoty, unoszę zdezorientowany wzrok na chłopaka i pytam:
– Czemu zawdzięczam to miłe powitanie?
– Jak to, czemu? Ashley, zdałem test z kilkoma błędami, rozumiesz? Zdałem! Dzięki tobie. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
Jego słowa docierają do mnie dopiero po chwili, ale gdy to wreszcie robią, uderzają we mnie z prędkością światła. Więc cóż, mogłabym się dziwić samej sobie, po tym jak tym razem to ja przyklejam się do niego ze szczęścia, ale to bez sensu. Już godzę się z tym, że przy Xavierze robię rzeczy, do których myślałam, że nie jestem zdolna.
– To wspaniale! – Krzyczę podekscytowana. – Ale wiesz, spodziewałam się tego. Nie wątpiłam nawet przez sekundę.
Oczy Xaviera analizują moją twarz. Oczy, usta i z powrotem oczy. Jego szczęśliwy uśmiech zmienia się w łobuzerski uśmieszek z sekundy na sekundę, co sprawia, że coś we mnie się gotuje.
– Ashley, jesteś wielka. Dokonałaś niemożliwego, więc z chłopakami uważamy, że musisz przyjść na imprezę u mnie w ten piątek i świętować. – Odzywa się jeden z jego kolegów stojących koło nas, którego chyba jeszcze nie poznałam. A może po prostu nie pamiętam? Chłopak zapewne zauważa, jak przyglądam mu się zdezorientowana, ponieważ wyciąga po chwili swoją dłoń i prezentuje mi się jako Thomas. Łapię więc jego dłoń.
– Ashley. Miło cię poznać. – Na chwile kieruję swój wzrok na Xaviera. – A co do imprezy, to nie wiem.
– Jak to, nie wiesz? Zaproś jeszcze swoich znajomych i bądźcie koło dziewiątej.
Czuję jak mój uśmiech jest coraz trudniejszy do utrzymania i możliwe, że przypominam teraz srającego kota na pustyni. Ale zanim zdążam poukładać myśli i coś powiedzieć, do rozmowy wcina się Xavier.
– Nie martw się. Przyjdzie.
Piorunuję go dyskretnie wzrokiem, po czym do akcji wkracza hiena. Tak, ta hiena.
– Co świętujemy? – Pyta Steffanie, obejmując Xaviera i wlepia swoje śliczne ślepia w niego.

– Zdałem matmę, więc będę grał w ten piątek.
– No to gratulacje, misiu.
Misiu? Naprawdę, misiu? Nie wiedziałam, że w życiu powiem, że coś jest za słodkie. Ale teraz nie wiem czy się za chwilę nie zrzygam. Na nią.
– Ashley dokonała cudu, więc jej zawdzięczamy to, że w piątek mamy wygraną w kieszeni. – Odzywa się David.
Oczy szatynki natychmiast padają na mnie i jestem pewna, że przez chwilę widziałam w nich ogień z piekła.
– Tak? A jak tego dokonałaś? – Zwraca się do mnie, z przyklejonym uśmieszkiem na twarzy. Czuję się jak sarenka, na którą poluję najgroźniejsza hiena świata. Otwieram buzię, żeby coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wychodzą z moich ust. Czemu? Nie wiem. Może dlatego, że o mało co nie całowałam się z jej chłopakiem, poprzedniego wieczoru i wcale nie czuję się z tym teraz super? Może.
– Pomagała mi wczoraj w nauce. – Odzywa się Xavier, biorąc krok do przodu, tym samym wchodząc po między mnie i hienę. Zza pleców chłopaka widzę, jak niezadowolona Steffanie opiera jedną rękę na swoim biodrze.
– Czyli wolałeś siedzieć z nią niż z własną dziewczyną? Przecież ja również mogłam ci pomóc w nauce. Przynajmniej nie musiałbyś siedzieć z tą ofiarą tyle czasu.
No i tak oto miarka się przebrała, a Ashley się wkurzyła. Biorę więc kilka kroków, omijając Xaviera i staję naprzeciw Steffanie. Może i nie umiem być hieną, ale potrafię być czymś innym, groźniejszym. Hmm, co jest silniejsze i większe niż hiena? Słoń. Tak, mogę być słoniem.
– Po pierwsze, to żeby pomóc komuś w nauce, trzeba mieć trochę oleju w głowie. A po drugie, to jesteś totalną egoistką. Nie wstyd ci, że wszystko musi być zawsze kręcić się wokół ciebie? Twój chłopak zdał. Tak pomogłam mu, bo ty najwyraźniej nie masz do tego zdolności. Więc ciesz się. – Mówię, łapiąc mocniej za swoją torbę. Odwracam się i zaczynam odchodzić, ale nie mogę się powstrzymać i odwracam się jeszcze raz.
– A, i trzymaj swój brudny język za zębami przy mnie, albo ci go utnę. – Mówię, po czym z uniesioną głową odchodzę. I po co ja w ogóle czułam namiastkę wstydu przez to co się stało wczoraj? Ona nie zasługuje na niego w żaden możliwy sposób. To oczywiście nie sprawia, że to co się prawie wydarzyło jest w porządku, ale jeszcze kilka takich scen i może naprawdę odetnę jej ten język. 


________________________________________________________________________________

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz