________________________________________________________________________________Czwartek, 9. Czerwca
Rano budzi mnie Xavier, przychodząc do mojego pokoju z kubkiem świeżo zaparzonej kawy. Przecieram zaspane oczy i wyciągam się leniwie w łóżku.
– Brzmisz jak umierający kot. – Zauważa Xavier, po czym parska śmiechem.
– Wiem. – Przyznaję prostując się. Wyciągam ręce jak dziecko do lizaka i czekam aż Xavier poda mi kubek, po czym upijam malutki łyczek.
– Rodzice wyszli dziś wcześniej. – Chłopak siada na krańcu łóżka. – Wiesz, co to oznacza?
Kręcę przecząco głową w odpowiedzi. Xavier unosi jedną brew i rozciąga usta w łobuzerski uśmieszek. Zabiera mi kubek z kawą i odkłada go na szafkę obok.
– Oznacza to, że jesteśmy sami w domu. I mam zamiar wykorzystać ten czas jak najlepiej potrafię. – Mówi, po czym wskakuje na łóżko i zaczyna obsypywać mnie pocałunkami.Jemy z Xavierem śniadanie, po czym jedziemy razem do szkoły. Lekcje mijają mi jak zwykle. Na angielskim siedzę z Emily, więc dość dużą część lekcji nie słucham nauczyciela, tylko przyjaciółki opowiadającej mi o swoim nowym romansie z jedną dziewczyną z drugiego roku.
Po szkole jadę z Emily na lekcje samoobrony, a później przyjaciółka odwozi mnie do domu. Biorę szybki prysznic, żeby zmyć z siebie okropny zapach potu, po czym siadam do lekcji.
Nagle otwierają się drzwi do pokoju.
– Hej. – Margharet rozgląda się po pokoju, po czym wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi. – Frank do mnie dzwonił. Prosił mnie, żebyś sprawdziła numer swojego starego paszportu, żebym mogła mu go wysłać. Potrzebują go do czegoś, bo mają jakiś problem z systemem, czy coś takiego. Nie zrozumiałam na czym to polegało.
– Okay. Jasne. Teraz? Czy mogę dokończyć pisanie wypracowania z historii? – Pytam.
– Spokojnie sobie dokończ. – Kobieta kładzie dłoń na moim ramieniu i ściska je delikatnie. – Zrób to, jak będziesz miała czas.
– Okay. – Uśmiecham się do niej.
Gdy kobieta wychodzi z mojego pokoju, coś mnie nachodzi i wołam za nią. Margharet wygląda po chwili zza drzwi i unosi brwi pytająco.– Chciałam ci tylko podziękować. – To jest trudniejsze niż myślałam. – Za wszystko.
Moje słowa wywołują u kobiety szeroki, szczery uśmiech.
– Nie ma za co, kochana.
Gdy kończę pisać wypracowanie, jest już po osiemnastej, więc decyduję, że załatwię to, co muszę od razu, żeby mieć to z głowy, po czym zacznę się szykować. W końcu jestem umówiona z Xavierem. Ciekawi mnie, co tym razem wymyślił. Może piknik? Albo kino?
Głośne westchnięcie wydobywa się z moich ust, gdy po wyciągnięciu pudełka z dokumentami spod łóżka stawiam je przed sobą. Nie mam ochoty patrzeć na przeszłość, ani o niej myśleć, ale nie mam w tym momencie wyboru, więc ściągam pokrywkę z pudełka i kładę ją obok. Pudełko jest zapełnione po same brzegi. Próbuję wygrzebać paszport na ślepo, ale mi się nie udaję, więc wyrzucam wszystkie papiery na łóżko. Papiery z sądu, dokumenty dotyczące sprawy sądowej, stare dokumenty mamy, papiery z pogrzebu... O! Dokumenty dotyczące mojej tożsamości i stary paszport. Siadam na krańcu łóżka i próbuję zmusić się do otwarcia paszportu, ale zajmuje mi to chwilę. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to moje ciemne włosy i widoczne sińce pod oczami spowodowane nieprzespanymi nocami. Przejeżdżam opuszkami palców po zdjęciu, po czym patrzę na bok.1. NAZWISKO/SURNAME/NOM
COLLINS
2. IMIONA/GIVEN NAMES/PRÉNOMS
ELIZABETH MARTHA
3. OBYWATELSTWO/NATIONALITY/NATIONALITÉ
AMERYKAŃSKIE/AMERICAN/AMÉRICAINE
4. DATA URODZENIA/DATE OF BIRTH/DATEDE NAISSANCE
17 WRZESIEŃ/SEPTEMBER
5. PŁEĆ/SEX/SEXE
K/F
Im dłużej się temu przyglądam, tym bardziej kręci mi się w głowie. Mrugam kilka razy, po czym zapisuje numer paszportu na kartce. Nagle mój telefon zaczyna wibrować, więc odkładam wszystko na bok i podchodzę do biurka. EMILY. Bez namysły odbieram, ale nim zdążę się przywitać, dobiega mnie dźwięk szlochania.
– Ashley! – Dziewczyna wciąga głośno powietrze. – Będę pod twoim domem za minutę. Musisz ze mną jechać do szpitala. Mój tata...– Jej głos się łamie, po czym przyjaciółka zaczyna płakać.
– Ems, już schodzę. Spokojnie. Oczywiście, że z tobą pojadę. – Zapewniam ją.
Chwilę później przyjaciółka rozłącza się, a ja odkładam telefon i zbiegam na dół po schodach. Gdy łapię za kurtkę, Margharet wstaje z fotelu i patrzy na mnie ze zdziwieniem.
– Muszę iść. Tata Emily jest w szpitalu. Nie wiem co się stało, ale mnie potrzebuje. – Tłumaczę, jak szybko tylko potrafię jednocześnie zakładając buty.
– Oczywiście. Jedź. – Kobieta podchodzi do mnie szybkim krokiem i zatrzymuje się jakiś metr ode mnie. – Jeśli będzie czegoś potrzebować, to daj znać. – W jej głosie słychać troskę.
– Dziękuję. – Mówię, po czym otwieram drzwi wejściowe i wybiegam z domu. W tym samym czasie Emily zatrzymuje się przy podjeździe.
– Dajcie znać, jak dowiecie się czegoś więcej. – Krzyczy Margharet, gdy dobiegam do samochodu. Otwierając drzwi od strony pasażera posyłam odwracam się i posyłam kobiecie szybki uśmiech, zapewniając ją, że tak zrobimy.
Gdy tylko wsiadam do środka, Emily rusza. Spoglądam na przyjaciółkę, zapinając pasy. Łzy płyną po jej policzkach niemalże ciurkiem.
– Zadzwonili do mnie ze szpitala, bo nie mogli się dodzwonić do mamy. – Dziewczyna kręci głową. – Mama jest na wyjeździe służbowym. Powiedzieli mi, że mój tata miał wypadek samochodowy. – Jej głos się załamuje, ale ona kontynuuje. – Nie powiedzieli mi nic więcej. Tylko tyle, że muszę przyjechać jak najszybciej.
– Emily, wszystko na pewno będzie dobrze. Twój tata z tego wyjdzie. – Próbuję uspokoić przyjaciółkę słowami otuchy. Dziewczyna kiwa potakująco głową na moje słowa.________________________________________________________________________________
Dzień dobry <3
Czas na zwrot akcji, 6 rozdziałów do końca :oXoXo Sandra
CZYTASZ
Druga Szansa 1&2 Wróć Do Mnie
Teen Fiction*** Obie części są już w sprzedaży!*** Gdy Elizabeth Collins już myślała, że jej życie dobiegło końca, życie dało jej drugą szansę. Objęta programem ochrony świadków trafia do rodziny zastępczej jako Ashley McKenzie, gdzie ich starszy syn, Xavier, n...