F O R T Y T W O

4.4K 287 12
                                    

Strona 223-227

________________________________________________________________________________

Sobota, 7. Maj.


Kąpiel w morzu była... Lodowata, ale tego warta. Gdy obie straciłyśmy czucie na skórze, uznałyśmy, że na dziś wystarczy. Nasze mokre ciuchy są rezultatem naszej spontaniczności, więc nie narzekamy, gdy obie telepiąc się jak oszalałe biegniemy w stronę tarasu. Przed wejściem do środka wyciskam jeszcze resztkę wody ze swoich włosów. Głośna muzyka dudni mi w uszach, gdy przekraczamy próg drzwi. W środku jest dość ciemno, a na parkiecie wszyscy skaczą radośnie do muzyki. Moją uwagę przyciąga Steffanie i Xavier, stojący w rogu pokoju zawzięcie dyskutując o czymś. Gdy Xavier łapie się za kark i obraca na moment, jego oczy lądują na mnie. Jego usta zaciskają się w cienką kreskę, po czym odwraca się w stronę Steffanie i kiwa głową w stronę wyjścia. Po chwili znikają z mojego pola widzenia.
I tak oto nagle dociera do mnie, czemu ludzie piją czystą wódkę lub tequilę z własnej woli.
– Co powiesz na szoty? – Pytam Emily, która kiwa energicznie głową, krzywiąc się na widok tego co ja.
Wchodzimy do kuchni, gdzie zastajemy Willa i Atlasa. Oboje są nieźle wcięci, co widać po ich oczach. Nachylam się do Emily i próbując przekrzyczeć muzykę mówię:
– Po naszej kąpieli czuję się tak, jakby cały przeze mnie zażyty alkohol wyparował. – Marszczę delikatnie brwi.
Emily podnosi kilka butelek, doszukując się jakiejś resztki alkoholu.
– To całkowicie normalne. Zapamiętaj, najlepsza na kaca jest zimna kąpiel. Kilka tygodni temu Cecila wlała w siebie tyle, że nie potrafiła ustać. Więc jako dobra koleżanka zaciągnęłam ją do łazienki, wrzuciłam pod prysznic i skazałam na lodowatą wodę. Dziesięć minut i Cecilia była jak nowonarodzona. – Emily śmieje się nalewając wódki do kieliszków.
– Za nas. – Mówię unosząc jeden z nich.
– Za nas. – Odpowiada Emily. Stukamy kieliszkami i wlewamy w siebie ich zawartość. Krzywię się, gdy przezroczysta ciecz rozpala moje gardło.
– Jeszcze jednego. – Mówię, stawiając kieliszek na blacie kuchennym.
Pięć szotów później, wywijam z Emily na parkiecie. Bas piosenki dudni przyjemnie w moich uszach, a świat wydaje się kręcić. Śpiewamy głośno, choć nie znamy dokładnie słów piosenki. Ale to nic nie szkodzi, w tym momencie jesteśmy piosenkarkami pierwszej klasy. A tańczymy jakby nikt nie widział. Śmiejemy się, okręcając siebie nawzajem i biegamy do kuchni i z powrotem po drinki co jakiś czas.
– Do dna. – Emily podaję mi kolejny kieliszek wypełniony po same brzegi. Niestety moje ruchy są trochę zacofane i upuszczam kieliszek na podłogę, z czego obie zaczynam się śmiać.
– Ups. – Mówię, robiąc zaskoczoną minę, co jeszcze bardziej nas rozśmiesza.
– Tobie już chyba wystarczy na dziś. – Odzywa się dobrze mi znajomy głos zza moich pleców.
– Oj tam, Xavier. Jeszcze odrobina nie zaszkodzi. – Mówię, łapiąc za kolejny kieliszek, który Emily właśnie wypełniła. Za nim zdążę się zorientować, mój kieliszek znika mi z ręki. Spoglądam w dół, próbując się dowiedzieć czy znowu go upuściłam.
– Wystarczy, Ashley. Jedziemy do domu. – Mówi Xavier stanowczym głosem.
– Wystarczy, Ashley. – Emily papuguję po Xavierze, wtulając do siebie pustą butelkę, na co ja wybucham śmiechem.
– Przykro mi Xavier, ale jestem w trakcie czegoś z Emily, więc nie mogę jeszcze iść. Zresztą nie chcę ryzykować i iść z tobą, bo nie chcę, żeby twoja dziewczyna znowu wylała na mnie swój drink. Jestem wystarczająco mokra. Nie dziękuję. – Próbuję mówić wyraźnie, ale język mi się trochę plącze.
– Emily, Ashley, zbierajcie się. Wychodzimy teraz. – Xavier chyba naprawdę nie żartuje. Jego mina jest... Nie wiem jaka. Nie mogę się skoncentrować.
– Odwiozę Emily po drodze. Chyba nie chcesz, żeby Margharet się martwiła.
Margharet! Całkowicie zapomniałam. Kręcę więc pokornie głową.
– To już, do auta. – Mruczy.
– Ale czemu tak poważnie, Xavier? Przecież wszystko jest w najlepszym porządku. – Nie odpuszczam.
Nagle moje stopy odrywają się od ziemi, a wszystko staje się tak szybko, że właściwie nie wiem co się dzieje. Gdy świat przestaje wirować, a właściwie to tylko trochę zwalnia, to wszystko nagle jest do góry nogami. Opuszczam głowę i widzę... Tyłek. Ładny ten tyłek. I gdzieś go już kiedyś widziałam. Nagle do mnie dociera, że Xavier przerzucił mnie przez ramie i mnie wyniósł z domu. Ale zanim zdążam się stawiać, Xavier sadza mnie na tylnym fotelu auta. Emily wchodzi, a właściwie to wpada do środka tuż za mną. Obie zaczynam się śmiać. Gdzieś pomiędzy naszym śmianiem Xavier zapina nam pasy, co wydaje się bardzo miłe z jego strony.
– Kąpiel była super. Ale następnym razem musimy wziąć ze sobą ręczniki. – Krzywi się Emily, po czym opiera głowę na moim ramieniu. – Wszystko do mnie przylega, czuję się jak obślizgła ryba.
Opieram swoją głowę o Emily.
– Ja też. I chyba mam piasek w staniku. – Mówię, przez co obie zaczynamy chichotać. A później zapada mrok i topię się w ciszy. 


________________________________________________________________________________


Jeszcze jeden? Czy na dziś wystarczy? <3 

XoXo

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz