________________________________________________________________________________
– Dobra, czas otworzyć prezent – mówię, zakładając dziewczynie niesforny kosmyk za ucho. Jej usta rozciągają się w szeroki uśmiech, gdy dziewczyna momentalnie schodzi z moich kolan i sięga po papierową torbę.
– Ojej – mówi, wtulając w siebie swoje nowe książki, po czym szybko czyta opis z tyłu. W końcu unosi swój wzrok na mnie i przygryza delikatnie dolną wargę. – Pamiętałeś.
– Że książki to najlepszy prezent, jaki można ci dać? No ba – śmieję się.
Dziewczyna rzuca mi się na szyję i wtula się we mnie, gdy ja ląduje za plecach z nią na sobie.
– Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – mówi, składając szybkie całusy na mojej twarzy, co trochę mnie rozśmiesza.
– Został ci jeszcze jeden prezent do otworzenia.
Słysząc to, dziewczyna sięga po papierową torbę i zagląda do niej, po czym patrzy na mnie lekko zdezorientowana, przez co zaczynam się śmiać.
– Tam go nie znajdziesz – mówię, sięgając ręką do tylnej kieszeni jeansów, z której po chwili wyciągam małe, czarne pudełeczko. Na ten widok dziewczyna momentalnie zamiera i mruga kilka razy, błądząc wzrokiem pomiędzy mną a pudełkiem.
– Czy ty...
– Spokojnie, jeszcze się tobie nie oświadczam – zapewniam ją, śmiejąc się.
– Jeszcze? – dziewczyna unosi brwi w zaskoczeniu, więc kiwam potakująco głową w odpowiedzi, na co dziewczyna parska cichym śmiechem.
– No ale gdy to zrobię, to mam nadzieję, że powiesz tak – oznajmiam, prostując się do pozycji siedzącej. Dziewczyna siada po turecku przede mną i rzuca mi spojrzenie spod firanki rzęs.
– Oczywiście, że bym się zgodziła – wyznaje, po czym ponownie przygryza dolną wargę, gdy rumieniec oblewa jej policzki.
– To dobrze – szczerzę się do niej, po czym otwieram pudełeczko, odsłaniając tym samym cienką, złotą bransoletkę, z czterema małymi serduszkami. Dziewczyna otwiera oczy szerzej na jej widok, więc wyjmuję ją z pudełka i łapię ją tak, żeby móc założyć ją na nadgarstek dziewczyny. Gdy jest już zapięta, dziewczyna unosi swoją rękę i przygląda się nowej biżuterii.
– E, A, S... – czyta cicho literki, wygrawerowane na serduszkach.
– Pierwsze litery imion, które miałaś – mówię, a dziewczyna unosi na mnie swój wzrok. – Imion, które przedstawiają różne części twojej przeszłości. Chcę żebyś wiedziała, że kocham każdą część ciebie tak samo.
– A to? – pyta, wskazując na czwarte serce, na którym nic nie pisze.
– Wiem, jak bardzo przeraża cię to, że coś może pójść nie tak, i będziesz zmuszona porzucić swoje życia ponownie z dnia na dzień – słysząc to, dziewczyna spuszcza swój wzrok na swoje dłonie. – Więc chcę ci tym pokazać, że zdaję sobie z tego sprawę, ale to niczego nie zmienia. Na tym sercu jest miejsce na kolejne imię, na kolejną część twojego życia, którą również będę kochał tak samo. Chcę żebyś wiedziała, że jest na to miejsce. Chciałbym po prostu, żebyś czułam się bezpieczniej ze swoją sytuacją. I choć nie mogę zagwarantować tobie, że nic się nie stanie, to chcę ci obiecać, że choćby nie wiem co się stało, to będę przy tobie. Nie dlatego, że muszę. Dlatego, że pragnę tego najbardziej na świecie.
Widzę, jak jej usta powoli rozciągają się w uśmiech, gdy łzy zbierają się jej w kącikach oczu. W końcu Sofia podnosi na mnie swój wzrok, a ja ocieram pojedynczą łzę, toczącą się po jej policzku.
– Kocham cię – mówię.
– Ja ciebie też – odpowiada, po czym parska cichym śmiechem i całuje mnie w usta.
– A w najlepszym wypadku wygrawerujemy tu twoje nowe nazwisko – mówię, obejmując dziewczynę ramieniem. – No wiesz, po tym, jak zgodzisz za mnie wyjść.
– Jesteś niemożliwy – mówi Sofia, marszcząc czoło, po czym wybucha szczerym, głośnym śmiechem. – Ale chyba trochę się źle czuję z tym, że tyle na mnie pieniędzy wydałeś – wzdycha, przyglądając się swojemu nadgarstkowi.
– Pracuję po to, żeby mieć pieniądze. A pieniądze są po to, żeby je wydawać – tłumaczę, wzruszając obojętnie ramionami.
– No tak, ale gdybyś nie wydawał na mnie tyle pieniędzy, może w tedy nie musiałbyś brać tyle zmian tygodniowo, jednocześnie studiując.
– Ale to nie ma nic z tym wspólnego. Jestem do tego przyzwyczajony. Pracuję, odkąd pamiętam – mówię, rozkładając nam koc, po czym oboje kładziemy się na nim, a ja kontynuuję. – Prawdziwa praca trzyma mnie z daleka od złych decyzji. A uwierz mi, jestem dobry w ich podejmowaniu – wzdycham, po czym przewracam się na bok, żeby móc popatrzeć na Sofię. – Mam pomysł.
– Jaki? – pyta, trochę zaskoczona zwrotem akcji.
– Zagrajmy w prawdę. Co ty na to?
– Okay, ale ty zaczynasz, bo nie jestem pewna, czy wiem o co ci chodzi – mówi, marszcząc czoło w zamyśleniu.
– Okay. To prawda jest taka, że gdy mama odeszła od ojca, zostaliśmy z niczym. Mama nie miała skończonej żadnej szkoły wyższej, więc się nam nie przelewało w domu, pomimo tego, że mieszkaliśmy u dziadków. Już jako dziewięciolatek chodziłem z gazetami, w nadziei, że chociaż trochę odciążę mamę, jeśli będę miał sam na swoje małe wydatki, gdy ona studiowała prawo i jednocześnie pracowała w supermarkecie za grosze. W wieku trzynastu lat pracowałem na zmywaku codziennie po szkole do zamknięcia restauracji, zamiast grać z kolegami w piłkę. Dzieciaki uważały mnie za frajera, jakiegoś dziwoląga – kątem oka widzę, jak Sofia uważnie mi się przygląda, jednocześnie delikatnie gładząc moją rękę. – I w ten sposób trafiłem na nie to towarzystwo. Byli o kilka lat starsi ode mnie. I nim się obejrzałem, sprzedawałem haszysz, mając zaledwie czternaście lat. I tak sam wpadłem w nałóg. Jak to się mówi? Nie baw się ogniem, bo się poparzysz. No i się poparzyłem. A reszta to już historia – wzruszam obojętnie ramionami, próbując zebrać myśli.
CZYTASZ
Druga Szansa 1&2 Wróć Do Mnie
Teen Fiction*** Obie części są już w sprzedaży!*** Gdy Elizabeth Collins już myślała, że jej życie dobiegło końca, życie dało jej drugą szansę. Objęta programem ochrony świadków trafia do rodziny zastępczej jako Ashley McKenzie, gdzie ich starszy syn, Xavier, n...