Wróć Do Mnie 5.

3.1K 143 1
                                    




________________________________________________________________________________


Przed dwunastą zatrzymujemy się przy małym motelu. Wychodząc z auta, zimny wiatr rozwiewa mi włosy i drażni rozgrzaną skórę na policzkach, jednocześnie wyciągając mnie z przemyśleń. Rozglądam się dookoła, zamykając za sobą drzwi.  Niemal wszystko tonie w mroku. Lampki zawieszone przy wejściu do budynku ledwo cokolwiek oświetlają. W niektórych oknach pali się jeszcze światło, a w oddali słychać szczekanie psów. Biorę głęboki wdech, gry reszta agentów wychodzi z dwóch pozostałych aut, po czym zerkam na Franka.
   – Luksus to to nie jest. – Stwierdza.
W odpowiedzi kiwam potakująco głową.
Nagle odzywa się drugi mężczyzna.
   – Ja i Greg pójdziemy załatwić pokoje. Markus i David przejdą się, żeby sprawdzić teren.
   – Ja poczekam z Elizabeth tutaj. – Oznajmia Frank, po czym mężczyźni rozdzielają się i znikają.
   – To ja w takim razie zapalę...– Mówię, szukając paczki papierosów po kieszeniach. – Świetnie, już lepiej być nie może. – Mówię poirytowana, gdy uświadamiam sobie, że ich nie zabrałam.
   – Proszę. – Odzywa się nagle Frank.
Gdy na niego spoglądam, zauważam, jak wyciąga paczkę papierosów, a dokładniej niebieskie Camele, z kieszeni i podaje mi nią. Chwilę się waham, ale w końcu wyciągam jednego papierosa z paczki, gdyż naprawdę czuję potrzebę zapalenia.
   – Dziękuję. – Mówię, gdy mężczyzna podaje mi zapalniczkę. – Nie wiedziałam, że palisz.
Frank wzrusza ramionami.
   – Chyba nie ma czym się chwalić.
   – Co prawda, to prawda. – Mówię, po czym wkładam papierosa między wargi i jak za starych dobrych czasów, pozwalam trującemu dymowi wypełnić moje płuca.
Kilka minut później agenci wracają i dają mi klucze do jednego z pokoi.
   – Nie wolno ci wychodzić w ciągu nocy samej. Gdyby coś się jednak działo, mamy pokoje obok. Piętnaście i siedemnaście. – Mówi mężczyzna, jak zakładam Markus.
Spoglądam na breloczek od kluczy, które mi podał. Szesnaście. Wspaniale. Wzdycham ciężko i kiwam potakująco głową, dając mu do zrozumienia, że rozumiem.
   – A, prawie bym zapomniał. – Odzywa się Frank, po czym zaczyna przeszukiwać kieszenie garnituru. – Mam. – Mówi, po czym wyciąga z kieszeni mój telefon i otwiera jego obudowę, po czym wkłada do niego nową kartę sim i mi go podaje.
   – Dzięki. – Mówię, unosząc telefon.
Chwilę po tym wchodzimy do budynku. Przechodząc koło recepcji zauważam wiszącą na ścianie kartkę. „Najtańszy motel w Twin Falls"
W to akurat wierze, myślę. Wnioskuję, że jesteśmy w Idaho, czyli jak na razie jakieś dziewięć lub dziesięć godzin od domu.
Gdy wchodzimy na górę, mężczyźni nie czekają, tylko wchodzą do swoich pokoi. Ocieram twarz dłońmi, po czym biorę wdech i wyciągam kluczyk z kieszeni.
   – Elizabeth. – Głos Franka dobiega zza moich pleców. – Proszę. – Mówi podając mi moją torbę.
   – Całkowicie bym o niej zapomniała. Dziękuję. – Biorę torbę od mężczyzny. Frank odwraca się, ale zatrzymuje po chwili i ponownie odwraca w moją stronę. – Jeszcze to. – Wyciąga paczkę papierosów i zapalniczkę w moją stronę.
   – Nie, dziękuje. Nie ma takiej potrzeby. Kupię sobie jutro nową paczkę. – Odmawiam.
   – Mam zapas, więc weź je. Wydaje mi się, że potrzebujesz ich bardziej niż ja. – Mężczyzna łapie moją dłoń, po czym podaje mi papierosy i zapalniczkę.
Przyglądam się im chwilę, po czym kiwam głową i wzdycham.
   – Chyba masz rację. Dziękuję. – Mówię, po czym Frank posyła mi mały uśmiech i wchodzi do swojego pokoju.
Stoję jeszcze chwilę na korytarzu, czując jak wszystko powoli wraca. Wszystkie myśli, wszystkie uczucia. Chowają się gdzieś niedaleko, czekając aż zostanę kompletnie sama. Czekają, aż poczuję się samotna.

Próbując odciągnąć uwagę od myśli rozglądam się jeszcze przez chwilę. Ze ścian odpada tynk, a korytarz wygląda trochę tak, jakby nikt tu nigdy nie sprzątał. Do tego z drzwi łuszczy się lakier. Czuję się niemal tak, jakby wróciła do Detroit. W końcu zmuszam się do przekręcenia kluczyka i wejścia do środka. Natychmiast uderza mnie zwietrzały zapach papierosowego dymu. Teraz, to już naprawdę czuję się jak w domu. W pokoju panuje mrok, więc obmacuję szorstką i lepką w dotyku ścianę, w poszukiwaniu włącznika. Gdy lampa pod sufitem się zapala, migocząc, oświetla skromny pokój słabym, żółtym światłem. Wzdycham ponownie i zamykam za sobą drzwi na klucz, po czym rzucam swoją torbę w kąt. Zasłaniam zasłony, po czym siadam na krańcu łóżka, pokrytego starym kocem w kolorze wymiocin. Naprzeciwko stoi komoda, która wygląda jakby miała się za chwilę zawalić pod ciężarem starego, kineskopowego telewizora. Kręcę głową niedowierzając. Jak ja się tu znalazłam? Jeszcze wczoraj miałam wszystko, czego pragnęłam przez całe swoje życie. Dom, rodzinę, przyjaciół... Byłam nawet zakochana. A teraz nie mam nic. Nawet nie wiem, jak się nazywam. Jakby nie było, moje imię jest w drodze. Śmieje się smutno na tą myśl i wzdycham po raz setny...


________________________________________________________________________________

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz