________________________________________________________________________________
Piątek, 22. Kwiecień.
Gdy podjeżdżamy z powrotem pod dom, zbliża się dziewiętnasta. Po drodze uzgodniłam parę detali na temat mojej nowej tożsamości z Margharet. Od teraz jest ona moją daleką ciocią, która zgodziła się mnie przygarnąć po tym, jak moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Taką wersję zdarzeń mam opowiedzieć każdemu, kto się zapyta.
Margharet parkuję auto na podjeździe, więc odpinam pas i gdy kobieta gasi silnik, wychodzę z auta na świeże powietrze. Zaciskam palce wokół zapalniczki i wiem, czego potrzebuję w tym momencie, zanim wejdę do środka, i poznam resztę rodziny.
- Pozwól, że zostanę tu na pięć minut i dotlenię mózg. - Uśmiecham się do Margharet. Kobieta kiwa głową na zgodę i zostawia mnie samą przed wielkim domem.
Odpalam papierosa i siadam na krawężniku, po czym pozwalam sobie wyluzować i oczyścić myśli. Przyglądam się pomarańczowemu niebu, podziwiając korony drzew delikatnie kołyszące się przez wiatr.
Nagle słyszę zatrzaskujące się za sobą drzwi, więc odwracam wzrok chcąc sprawdzić, co się dzieje. Moim oczom ukazuje się syn Margharet. Jego sylwetka tak samo potężnie zbudowana, jak wcześniej, podąża wściekle w stronę auta. Nagle przyciągam jego uwagę, więc oczy wypełnione gniewem zatrzymują się na mnie. Przez chwilę zapominam, jak się oddycha. Taki gniew w czyichś oczach nigdy nie wróży nic dobrego. Spuszczam więc wzrok na swoje dłonie, próbując zrozumieć w swojej głowie, co się właśnie dzieje.
- To ty jesteś tą nową domowniczką, tak? - jego głos jest wypełniony ironią? Złością? Nie potrafię go rozgryźć.
Unoszę wzrok, ale nie wyżej niż do jego klatki piersiowej.
- Tak - udaje mi się wydukać.
- Dopiero co się wprowadziłaś i już mam przez ciebie przerąbane. Wspaniale. - Ostatnie słowo wypowiada z taką ilością sarkazmu, że nie wiem, co powinnam odpowiedzieć. Chłopak łapie za klamkę, otwiera drzwi i wchodzi do swojego auta. Po chwili odjeżdża z piskiem opon. Siedzę jeszcze chwilę na krawężniku i próbuje pojąć, czy to ze mną jest aż tak źle, czy z nim.
Cóż, nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie.
W końcu wstaję, otrzepuję swoje spodnie i wchodzę do środka. Co za dupek, myślę.- Ashley, jesteśmy w salonie - głos Margharet dobiega z głębi domu. Ściągam więc buty na przedpokoju i idę do salonu, gdzie zastaję Margharet, nakrywającą do stołu, i jej córeczkę, jak się domyślam, bawiącą się na dywanie koło kanapy.
- Mia, to jest Ashley, przywitaj się ładnie - odzywa się kobieta. Dziewczynka wstaje z podłogi i ze swoimi oczami wlepionymi we mnie i szerokim uśmiechem podbiega do mnie, a ja kucam tak, żeby znaleźć się na jej poziomie. Odwzajemniam jej uśmiech. Dziewczynka wystawia mi swoją dłoń, przedstawiając się, więc łapię jej malutką dłoń i robię to samo. Co za wspaniała osóbka. Podnoszę się i w tym samym momencie do salonu z kuchni wchodzi wysoki mężczyzna. Przez szyję ma przewieszony bladoróżowy fartuch, co sprawia, że wygląda dość śmiesznie.
- O, Ashley, wreszcie - mówi, otrzepując swoje dłonie o fartuch. - Jestem Henryk, miło mi cię poznać.
- Mi również - mówię, po czym podaję mu swoją dłoń. Henryk ściska ją delikatnie, przyglądając mi się.
- Mam nadzieję, że jesteś głodna, bo nastałem się dziś niezwykle długo przy garach. - Mówi przez ramię, wracając do kuchni.
- Ashley, proszę, usiądź. Za chwilę do ciebie dołączymy - odzywa się Margharet.
CZYTASZ
Druga Szansa 1&2 Wróć Do Mnie
Novela Juvenil*** Obie części są już w sprzedaży!*** Gdy Elizabeth Collins już myślała, że jej życie dobiegło końca, życie dało jej drugą szansę. Objęta programem ochrony świadków trafia do rodziny zastępczej jako Ashley McKenzie, gdzie ich starszy syn, Xavier, n...