6

4.3K 174 420
                                    

Str. Ben

Z cała ekipą (czyli ja ,EJ ,Toby i Clock) Na obiad zrobiliśmy pizzę dla wszystkich. Jeffa ,Masky'iego i Hoodie'go nadal nie było. Trochę się martwiłem ,ale Slenderman twierdził że to normalne ,bo musieli się dostać gdzieś bardzo daleko. Wszyscy siedzieliśmy w salonie i jedliśmy. Przy stole brakowało tylko Helena. Jak zwykle z resztą. Zawsze trzeba mu zanieść, albo przychodzi jak już wszyscy skończyli, bo zawsze czeka na niego jego porcja. Tak było i tym razem. Wszyscy poszli do siebie i Helen zszedł na dół. Siedziałem sobie w kuchni na blacie. Czarnowłosy wsadził talerzyk z kawałkiem pizzy do mikrofalówki.

- Dlaczego nigdy nie jesz z nami?- zapytałem przerywając ciszę.

- Nie lubię jeść przy innych.- powiedział patrząc na mikrofalówkę.

- Ale z Jeffem śniadanie jadłeś.- mruknąłem pod nosem.

- No bo mi zrobił. I tak by nie wszedł gdybym mu kazał.- powiedział spokojnie.

Kurła usłyszał! Miał tego nie słyszeć! Omg co za wstyd. Pewnie pomyśli że jestem zazdrosny.

- Nie lubisz Jeffa?- zapytał patrząc na mnie.

Zadziwił mnie tym pytaniem.

- Oczywiście że nie.- powiedziałem spoglądając na niego z poważnym wyrazem twarzy- Jest wkurzający i zawsze mi robi na złość. Czemu miał bym go lubić? On jest okropny.

- Rozumiem.- powiedział odwracając ode mnie wzrok.

- A... czemu pytasz?- zapytałem zaciekawiony.

- Z ciekawości. Po prostu zawsze się kłócicie.

- No bo on mnie wnerwia! I nazywa skrzatem. Nie lubię gdy mnie ktoś tak nazywa.- Helen nic nie mówił- ...A ty go lubisz? Zauważyłem ostatnio że ze sobą rozmawiacie i takie tam.

- Lubie go. On jedyny mnie rozumie. Pomimo że jest jaki jest to potrafi się przy mnie wyciszyć. Nie przytłacza mnie ,ale dotrzymuje mi towarzystwa.- powiedział ...lekko się rumieniąc.

- A-aha. No to fajnie... Idę do siebie. Smacznego.- powiedziałem zeskakując z blatu i szybko poszedłem do siebie.

Str. Jeff

Ale jestem zjebany! Tyle harówy! Ale wreszcie wracamy do domu. W końcu się pacnę na łóżko i pójdę w kimono. Żeby pracować od rana do nocy. Jeśli proxy zawsze tak pracują to ja im nie zazdroczę. No i do tego wszystkiego nie mogliśmy pojechać samochodem bo jest popsuty. 

Weszliśmy do rezydencji. Było tylko słychać jak cicho gra telewizor w salonie. Masky i Hoodie poszli do siebie. Zaglądnąłem do salonu ,w którym siedział Helen. Cicho podszedłem do niego od tyłu, oparłem się o oparcie kanapy i zaglądnąłem co tam znowu rysuje w swoim zeszyciku. Rysował aktorkę ,która była w filmie ,który leciał w telewizji. Już miałem zamiar go przestraszyć.

- Nawet o tym nie myśl Jeff.- powiedział Helen przyciszonym głosem.

Westchnąłem załamany.

- Zarysujesz się na śmierć.- powiedziałem opierając czoło o jego bark.

 Usiadłem na kanapie i westchnąłem.

- Jestem taki zmęczony. Cały dzień pracy.- powiedziałem odchylając głowę do tyłu.

- Czuć.- powiedział dając mi butelkę wody.

Napiłem się po czym rzuciłem pustą butelkę obok. Zabrałem Helenowi zeszyt i ołówek.

- Jeff. Oddaj.- powiedział spokojnie.

 Wyprostowałem jego nogi ,które miał skulone żeby lepiej się rysowało i położyłem głowę na jego nogach tak że miałem twarz w stronę telewizora. On cicho westchnął i pogłaskał mnie po włosach.

Nie wnerwiaj mnie Woods. (JeffxBen)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz