Str. Ben
Z cała ekipą (czyli ja ,EJ ,Toby i Clock) Na obiad zrobiliśmy pizzę dla wszystkich. Jeffa ,Masky'iego i Hoodie'go nadal nie było. Trochę się martwiłem ,ale Slenderman twierdził że to normalne ,bo musieli się dostać gdzieś bardzo daleko. Wszyscy siedzieliśmy w salonie i jedliśmy. Przy stole brakowało tylko Helena. Jak zwykle z resztą. Zawsze trzeba mu zanieść, albo przychodzi jak już wszyscy skończyli, bo zawsze czeka na niego jego porcja. Tak było i tym razem. Wszyscy poszli do siebie i Helen zszedł na dół. Siedziałem sobie w kuchni na blacie. Czarnowłosy wsadził talerzyk z kawałkiem pizzy do mikrofalówki.
- Dlaczego nigdy nie jesz z nami?- zapytałem przerywając ciszę.
- Nie lubię jeść przy innych.- powiedział patrząc na mikrofalówkę.
- Ale z Jeffem śniadanie jadłeś.- mruknąłem pod nosem.
- No bo mi zrobił. I tak by nie wszedł gdybym mu kazał.- powiedział spokojnie.
Kurła usłyszał! Miał tego nie słyszeć! Omg co za wstyd. Pewnie pomyśli że jestem zazdrosny.
- Nie lubisz Jeffa?- zapytał patrząc na mnie.
Zadziwił mnie tym pytaniem.
- Oczywiście że nie.- powiedziałem spoglądając na niego z poważnym wyrazem twarzy- Jest wkurzający i zawsze mi robi na złość. Czemu miał bym go lubić? On jest okropny.
- Rozumiem.- powiedział odwracając ode mnie wzrok.
- A... czemu pytasz?- zapytałem zaciekawiony.
- Z ciekawości. Po prostu zawsze się kłócicie.
- No bo on mnie wnerwia! I nazywa skrzatem. Nie lubię gdy mnie ktoś tak nazywa.- Helen nic nie mówił- ...A ty go lubisz? Zauważyłem ostatnio że ze sobą rozmawiacie i takie tam.
- Lubie go. On jedyny mnie rozumie. Pomimo że jest jaki jest to potrafi się przy mnie wyciszyć. Nie przytłacza mnie ,ale dotrzymuje mi towarzystwa.- powiedział ...lekko się rumieniąc.
- A-aha. No to fajnie... Idę do siebie. Smacznego.- powiedziałem zeskakując z blatu i szybko poszedłem do siebie.
Str. Jeff
Ale jestem zjebany! Tyle harówy! Ale wreszcie wracamy do domu. W końcu się pacnę na łóżko i pójdę w kimono. Żeby pracować od rana do nocy. Jeśli proxy zawsze tak pracują to ja im nie zazdroczę. No i do tego wszystkiego nie mogliśmy pojechać samochodem bo jest popsuty.
Weszliśmy do rezydencji. Było tylko słychać jak cicho gra telewizor w salonie. Masky i Hoodie poszli do siebie. Zaglądnąłem do salonu ,w którym siedział Helen. Cicho podszedłem do niego od tyłu, oparłem się o oparcie kanapy i zaglądnąłem co tam znowu rysuje w swoim zeszyciku. Rysował aktorkę ,która była w filmie ,który leciał w telewizji. Już miałem zamiar go przestraszyć.
- Nawet o tym nie myśl Jeff.- powiedział Helen przyciszonym głosem.
Westchnąłem załamany.
- Zarysujesz się na śmierć.- powiedziałem opierając czoło o jego bark.
Usiadłem na kanapie i westchnąłem.
- Jestem taki zmęczony. Cały dzień pracy.- powiedziałem odchylając głowę do tyłu.
- Czuć.- powiedział dając mi butelkę wody.
Napiłem się po czym rzuciłem pustą butelkę obok. Zabrałem Helenowi zeszyt i ołówek.
- Jeff. Oddaj.- powiedział spokojnie.
Wyprostowałem jego nogi ,które miał skulone żeby lepiej się rysowało i położyłem głowę na jego nogach tak że miałem twarz w stronę telewizora. On cicho westchnął i pogłaskał mnie po włosach.
CZYTASZ
Nie wnerwiaj mnie Woods. (JeffxBen)
AventuraCo opowiadać. Opowiadanie o z shipen BenxJeff. Jeśli lubicie no to zapraszam do czytanka t( ' . ' )t