8

3.6K 151 261
                                    

Str. Jeff

Siedzieliśmy sobie prawie wszyscy w salonie i gadaliśmy i takie tam. Helen cały czas się uśmiechał i nawet trochę rozmawiał z innymi. Ben cały czas był w swoim pokoju. Pewnie w nocy przegrał w jakąś grę czy coś w tym stylu. 

W pewnym momencie wszyscy usłyszeliśmy jakiś dziwię. Jakby samochodów. Nagle drzwi zostały wyważone i do rezydencji wbiegło pełno uzbrojonych po zęby policjantów ,ubranych jak antyterroryści. Nawet zaczęli wbijać się oknami. Wszyscy spanikowali i się zerwali na nogi by zacząć uciekać. Policjanci nawet bez słowa zaczęli strzelać. Wszyscy albo jakoś uciekli ,albo sie pochowali by nie dostać. Zobaczyłem że Ben stał na schodach ,patrząc na to wszystko z przerażeniem.

- Ben uciekaj!- krzyknąłem , chowając się z Helenem za kanapą.

Blondyn szybko się otrząsnął i pobiegł na górę. Helen płakał przestraszony i się trząsł.

- Helen. Helen popatrz na mnie- odwróciłem jego twarz w swoją stronę- Musisz się skupić. Musimy uciec. Uciekniemy przez tamto okno. Gdy dam ci znak to pobiegniemy jak najszybciej, wyskoczymy przez okno i ile sił w nogach pobiegniemy w głąb lasu.

Chłopak tylko pokiwał głową. Pocałowałem go w czoło i czekałem na odpowiedni moment.

- Teraz!- zerwałem się i ciągnąc Helena za rękę pobiegłem w stronę okna.

Gdy już byłem przy oknie ,poczułem że Helen puścił moją rękę. Spojrzałem na niego. W miejscu serca robiła sie coraz większa plama krwi. Helen osunął się na ziemię. Patrzyłem się na niego przerażony gdy poczułem ból w ramieniu. Dostałem. Nie mogłem go zostawić. Wziąłem go szybko na ręce po czym szybko wyskoczyłem przez okno i biegłem z nim jak najdalej. Nikt nas nie gonił. W pewnym momencie już nie miałem sił. Upadłem na kolana i położyłem Helena na ziemi.

- Helen. Proszę odezwij się... Proszę... Kurwa proszę cię!- potrząsnąłem nim.

Helen miał zamknięte oczy ,ale czułem że lekko oddycha.

- Jeff- posiedział słabo.

- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Obiecuje ci.- trzymałem jego dłoń i cały się trząsłem.

- Jeff! -podbiegli do nas Maky i Hoodie- Nie mamy czasu. Musisz uciekać.

Hoodie poklepał Masky'iego po ramieniu i wskazał na Helena.

- Zabierzemy go a ty uciekaj. -powiedział po chwili namysłu.

- Nie zostawię go. -powiedziałem stanowczo.

- To jest już trup! Zrozum to!- krzyknął Masky- W każdej chwili może znaleźć nas policja! Musimy uciekać i się schować!

- N-nie krzycz. J-jeff z-zabierzemy go. We-we dwójkę będzie nam łatwiej go nieść. A a ty musisz uciekać. S-sam jesteś ranny. Nie dasz r-rady go nieść.- powiedział Hoodie ,jak zwykle się jąkając.

Kiwnąłem głową.

- Dobra.- pocałowałem Helena w czoło- Zajmij cie się nim.

- M-masz moje słowo.- powiedział Hoodie.

Dwójka wzięła Helena i uciekliśmy w odwrotne strony. Biegłem przed siebie i w pewnym momencie usłyszałem cichy płacz.  Zatrzymałem się i rozejrzałem dookoła. Podszedłem do dużego drzewa ,za którym siedział skulony Ben i płakał.

- Ben.- kucnąłem obok niego.

Ben podniósł głowę i popatrzył na mnie. Z jego oczu leciały krwiste łzy ,od których miał już całe pobrudzone policzki. Złapałem go za rękę i przyciągnąłem do siebie. Cały sie trząsł.

- Spokojnie.- pogłaskałem go po głowie- Musimy uciekać i się gdzieś schować.- starałem się mówić spokojnie.

- ...To wszystko prze zemnie.- powiedział cicho trzęsącym się głosem.

- Nie mów tak.

- Ale to prawda!... Pewnie to przez tą dziewczynę ,którą dręczyłem gdy zabrakło prądu. Pewnie przeżyła i to zgłosiła i jakoś znaleźli mój laptop bo nie usunąłem historii z jej laptopa.- mówił dławiąc sie łzami.

Nic nie mówiłem. Wstałem i pociągnąłem go za rękę.

- Musimy iść.- powiedziałem.

Ben tylko kiwnął głową i wstał. Szliśmy w milczeniu. Po paru godzinach zaczęło się ściemniać. Przekląłem pod nosem. Ból w ramieniu był coraz gorszy. Na szczęście to tylko trzaśnięcie, gorzej by wyło gdyby kula trafiła i utknęła. 

- Jeff popatrz.- powiedział przerywając ciszę- Jakaś chatka, obok której była rzeka.

- Pewnie jakiegoś leśniczego. Zobaczmy czy ktoś tam jest.- powiedziałem ciągnąc go w stronę chatki.

Zajrzałem do środka przez zakurzone i pobrudzone okienko. Pusto. Podszedłem do drzwi i spróbowałem otworzyć. Otworzyły się prawie same z siebie.

- Jest super stara.- powiedziałem pod nosem.

Powoli wszedłem do środka upewniając się czy na pewno jest pusta. Składała się z dwóch pomieszczeń, jednego dużego ,który był salonem, kuchnią i jadalnia w jednym a drugie to była łazienka w której tylko była stara metalowa balia i na ścianie wisiała drewniana szafka. Czyli zero kibla. Super. Zajebiście.

Ben tylko stał na środku pomieszczenia ze spuszczoną głową. Usiadłem na starej kanapie, z której poleciała chmura kurzu.

Str. Ben

To wszystko moja wina. Przeze mnie pewnie ktoś został ranny. A co ze Slendermanem? Nie mógł czegoś zrobić? Gdzie on był?

- Ben. Usiądź.- powiedział Jeff wyrywając mnie z zamyśleń.

Usiadłem obok niego.

- Czy... czy komuś coś się stało?- zapytałem i spojrzałem na niego.

- Nie ...- powiedział spuszczając wzrok na podłogę- ...Tylko Helen.

- Helen? ...A-ale nic mu nie jest prawda?- zapytałem z nadzieją.

- Najprawdopodobniej umrze. Chyba dostał obok serca... Masky i Hoodie go zabrali.- powiedział smutno.

Odwróciłem od niego wzrok.

- Jest już późno. Lepiej się połóż.- powiedział wstając z kanapy i poszedł do "łazienki".

Wytrzepałem trochę koc ,który leżał na kanapie i się położyłem. Zasnąłem prawie od razu. Byłem po prostu wykończony.

Str. Jeff

Poszedłem do łazienki zamykając za sobą drzwi. Oparłem się i ścianie i patrzyłem się na sufit.

- Kurwa.- przekląłem cicho pod nosem.

Zajrzałem do szafki. Były w niej jakieś środki czystości, kostki białego bydła i apteczka. Wziąłem apteczkę ,która wyglądała jak wojskowa i otworzyłem ją. Wziąłem bandaż i wodę utlenioną. Zdjąłem bluzę i przemyłem ranę po czym ją zabandażowałem. Wyszedłem z łazienki i podszedłem do kanapy. Bej już spał przykryty kocem. Usiadłem na końcu kanapy ,no bo Ben nie zajmował zbyt dużo miejsca, i usadowiłem się jak najwygodniej mogłem. 

Jutro się posprawdza co jest w szafkach. teraz jestem wykończony. Dobrze wiem że Helen nie żyje. Nie ma co robić sobie nadziei.

Otarłem samotną łzę ,mimowolnie spływającą po moim policzku. Spojrzałem na Bena. Przykryłem go bardziej kocem. Mi bluza wystarczy, w końcu jest początek lata. Po raz kolejny się rozsiadłem i oparłem głowę o ścianę.

Nie wnerwiaj mnie Woods. (JeffxBen)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz