narodziny dziecka

2K 91 19
                                    

Takashi

Dziś jest dzień w którym urodzisz swoje pociechy. Twój mąż Takashi jest cały czas przy tobie. Dobrze pamiętasz dzień w którym się poznaliście i waszą znajomość gdy chodziliście do szkoły. Był taki nieśmiały. Teraz prowadzi własną firmę. Teraz siedzi przy biurku i sprawdza dokumenty:

-Wszystko dobrze, kochanie? Może przyniosę ci wody? Na którą umówiłaś się z lekarzem?-zaśmiałaś się. Mimo upływu lat Takashi tylko udawał poważnego i surowego szefa. Tak naprawdę to dalej tym nieśmiałym, kochającym ciebie i gry chłopakiem (Nieśmiałym tylko dla ciebie):

-Nic nie potrzeba-spojrzałaś na zegar-Ale powinniśmy się zbierać-niebieskowłosy wziął cię do waszego BMW i pojechał do szpitala. Gdy ty rodziłaś on wysyłał SMSy z groźbami aż się uśmiechnął. Twój współpracownik co śmiał cię klepnąć w tyłek popełnił samobójstwo. Mimo wszystko szyderczy uśmiech musiał zmienić na łagodny bo akurat podeszła do niego pielęgniarka z wieścią, że jego dzieci się urodziły. Poszedł do ciebie i do nich. Wziął jednego:

-Jak je nazwiemy?-uśmiechnięta spojrzałaś na jednego z bliźniaków:

-Tego Jack...masz pomysł nad imieniem dla drugiego?-kiwnął głową:

-Edzio-zaśmiałaś się delikatnie ale kiwnęłaś głową, że się zgadzasz. Nie chciałaś zrobić przykrości swojemu mężowi

5 lat później

Bliźniacy wygląd odziedziczyli po Takshim. Wszystko oprócz oczu. Edzio miał taki sam kolor oczu co tu a Jack był heterochromosomem. Jedno oko miał niebieskie a drugie białe. Dziś miałaś urodzić córkę. Edzio podszedł do ciebie i szepnął do twojego brzucha:

-Niedługo się zobaczymy, Mia-i pocałował brzuch. Nagle poczułaś, że zaczynasz rodzić:

-Takashi. Szpital. Teraz-szybko wziął ciebie i chłopców do auta i pojechaliście. Chłopcy dzielnie czekali aż urodzisz ich siostrzyczkę. Takashi niestety musiał pojechać na spotkanie służbowe. Na szczęście zdążył wejść gdy pielęgniarka pozwoliła wejść jemu i bliźniakom zobaczyć ciebie i Mię. Gdy weszli bliźniaki od razu pobiegli do ciebie i powiedzieli razem:

-Jaka słodka!-

Naoki

Dziś twój mąż wraca z trasy koncertowej a ty w tym momencie rodzisz waszą córeczkę. Małą Lucy. Oczywiście media zrobiły wokół tego niemałą sensacje przez co Naoki zatrudnił lekarzy i pielęgniarki by przyjechały do waszego domu. Lekko zdziwiło cię to, że chłopak zatrudnił same kobiety. Czyżby nie chciał by byli tu mężczyźni? Tylko dlaczego? A zresztą teraz ważniejsza jest wasza córka. Już niedługo. Nagle ktoś wszedł do domu. Chłopak rzucił gitarę na fotel i podszedł do ciebie. Czekał na narodziny waszej córki. Po kilku godzinach nareszcie mała Lucy wyszła na świat. Spojrzałaś szczęśliwa na swojego męża. On tylko pocałował ciebie i małą w czoło i szepnął:

-Moje małe księżniczki

Keiji

Chłopak pozostał przy swoim hobby i został słynnym malarzem a ty zostałaś jego muzą. Jechaliście właśnie do szpitala jednym z aut chłopaka. Chłopak twierdził, że jego dziecko musi mieć auto a jak będzie go podwozić to musi być zadowolony a nie wstydzić się, że ojciec go jakimś gratem wozi. Gdy dojechaliście Keiji wziął cię w stylu panny młodej i zaniósł do szpitala:

-Witam. Moja żona była na dziś umówiona- recepcjonistka sprawdziła na komputerze:

-Lekarz zaraz będzie-nagle pisnęłaś. Chłopak pomógł ci usiąść i spojrzał na ciebie przestraszony:

-To tylko dziecko. Spokojnie-po kilku minutach lekarz przybył i wziął cię na salę. Keiji był zdenerwowany. Obcy mężczyzna będzie cię tykać. Policzy się z nim później. Odetnie ręce, którymi śmiał ciebie dotknąć. Zaśmiał się pod nosem. To wystarczająca kara? A może coś więcej? Musiał ostatnio założyć nowy zeszyt z zapiskami swoich morderstw bo poprzedni się skończył. Oba nosił zawsze przy sobie by nikt się o tym nie dowiedział. A szczególnie ty. Nie możesz się o tym dowiedzieć. Nagle jego rozmyślenia przerwała pielęgniarka:

-Pani żona urodziła. To syn-uśmiechnięta trzymałaś waszą małą pociechę. Już na początku ciąży wybraliście imię, Piotr. Niby takie zwyczajne ale tobie się podobało. A jak tobie się podoba to twojemu mężowi też. Keiji wszedł do sali:

-I jak? Wszystko dobrze?-kiwnęłaś głową na co chłopak odetchnął i podszedł do was i wziął syna na ręce:

-Bądź kim chcesz. Ja z mamusią nie będziemy na nic naciskać

Reiji

Mężczyzna denerwował się jak nikt. Nie dość, że przez jakiegoś głupiego ucznia musiał zostać po pracy to na dodatek nie może zobaczyć narodzin waszych dzieci. Na dodatek twoi rodzice mogą to wykorzystać. W końcu nie podobało im się, że się z nim żenisz. Aż by ich zabił. Ale nie może. Gdyby to zrobił znienawidziłabyś go. A on tego nie chce. Po godzinie męczenia się z uczennicą nie wytrzymał. Powiesił ją. Sam udawał zdziwienie i płacz. Dyrektor i woźna wzięli go na korytarz:

-Powiedz młodzieńcze co się stało?-pani Krysia inaczej woźna była kiedyś jego wychowawczynią. Mężczyzna doskonale wiedział jak przy niej kłamać:

-Uczyłem ją...tematu któ..którego nie rozumiała...nagle po...poszła na sam...koniec sali..powie...działa....że życie....nie ma se...sensu. Nie zdążyłem....jej pomóc. Przepraszam-i zaczął płakać-dyrektor położył mu rękę na ramieniu:

-Idź do żony bo słyszałem, że dziś rodzi. Trojaczki, tak? Policja zajmie się tą sprawą-kiwnął głową i wyszedł. Przyszedł gdy urodziłaś. Podszedł do ciebie lekko uśmiechnięty ale ty wiedziałaś, że coś jest na rzeczy:

-Alice, Damian i Anastazja są z nami-szepnął i zaczął was całować po czole:

-Reiji...coś się stało?-westchnął i udawał, że głos mu się łamie:

-Jedna z uczennic popełniła samobójstwo. Ja...ja mogłem...mogłem jej pomóc-dałaś mu jedną z dziewczynek:

-Nie obwiniaj się

Yandere~PreferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz