Uzupełnienie (Jake)cz.3

1K 46 9
                                    

Narodziny dziecka

Dziś był najwspanialszy dzień w życiu. Narodziny waszych chłopców. Właśnie jechałaś ze swoim mężem do szpitala:

-Kurwa! Jedź szybciej! Boli!- błękitnooki ugryzł wargę:

-Spokojnie, kochanie. Za niedługo będziemy na miejscu. Wdech, wydech, wdech wy...- spojrzał na rzecz którą w niego rzuciłaś- Czy ty rzuciłaś we mnie ścierą? Skąd ty ją wzięłaś?- wzruszyłaś ramionami:

-Znalazłam to rzuciłam. Proste? Proste. A teraz jedź bo nasi chłopcy chcą wyjść- przytaknął i po kilku minutach byliście na miejscu. Jake pomógł ci wyjść z auta i wejść do szpitala:

-Witam, w czym mogę pomóc- Jake wziął głęboki wdech...i wydech. W końcu nie może zabić tej kobiety przy tobie:

-Moja żona rodzi- kobieta przytaknęła i zabrali ciebie na salę razem z twoim mężem. Jake pomógł ci się położyć i od razu chwycił twoją dłoń:

-Spokojnie, [T/I]. Robimy to dla naszych synów. Dasz radę kochanie- przytaknęłaś i wtedy na salę weszła lekarka:

-Witam. A więc zaczynamy

~10 godzin później~

W końcu na świecie byli wasi mali chłopcy. Jake trzymał Mateo a ty Freda:

-Ale z nich słodziaki- chłopak przytaknął:

-Mateo chyba nawet podobny do ciebie- z uśmiechem przytaknęłaś chociaż wątpiłaś. Ty sądziłaś, że chłopcy są podobni do Jake'a. Ale po co będziesz kłócić się ze swoim mężem:

-Może i masz racje. Ale Fred do ciebie- Jake przytaknął:

-No dobrze. W sumie śmiesznie by było gdyby Mateo miał na imię George. Bo wiesz...Fred i George- dostałaś chwilowego laga mózgu lecz po chwili skumałaś:

-Aaaaa. Kumam. No i jeszcze dajmy im na nazwisko Weasley- Jake prychnął:

-O nie. Mają mieć na nazwisko [T/N] jak my. I nikt je nie zmieni- kończąc zdanie pocałował ciebie w nos

Kiedy dowiadujesz się, że jest Yandere

Wracałaś z przedszkola swoich chłopców. Pierwszy dzień nigdy nie jest łatwy ale mają siebie. Po chwili usłyszałaś krzyk. Jak głupia pobiegłaś na miejsce i ujrzałaś swojego męża we krwi:

-Jake- szepnęłaś. Chłopak spojrzał na ciebie zaskoczony. Chciałaś uciec ale chłopak ciebie złapał i na wypadek zamknął usta:

-Uspokój się, kochanie. Ty nic nie rozumiesz- poleciało mu kilka łez- Robiłem to dla nas- zdjęłaś jego dłoń ze swoich ust:

-Nie rozumiem- błękitnooki pogłaskał ciebie po włosach:

-Ta suka ciebie obrażała. Chciała by szef ciebie zwolnił. Nie mogłem na to pozwolić

-Ale to nie powód by ją zabijać. To ty zabiłeś tych co mnie podrywali?- przytaknął:

-Byłem zazdrosny. Tak cholernie zazdrosny. Wybacz mi- przytulił ciebie do siebie i szepnął- Proszę..nie zostawiaj mnie. Ani tobie ani chłopcom nic nie zrobię. Chyba, że mnie do tego zmusisz- przełknęłaś ślinę i spojrzałaś delikatnie w jego oczy. Były to oczy szaleńca:

-Jake... proszę cię. Proszę cię, puść mnie- westchnął:

-Jeśli puszczę to mnie opuścisz- westchnęłaś. Bałaś się go ale...to dalej był twój Jake. Może tego nie widziałaś ale był taki od początku:

-Nie opuszczę. Po prostu nie rób niczego "zabójczego" przy chłopcach- przytaknął i ucałował twoją dłoń:

-Obiecuję. To co... idziemy do domu i robimy obiad? Myślałem nad zrobieniem pizzy- przytaknęłaś. W końcu i tak wasz związek nie jest normalny. W końcu jesteście rodzeństwem i małżeństwem

Yandere~PreferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz