Jechałem jak najszybciej potrafiłem. Prawie upuściłem kwiaty do rzeki. Powiem szczerze, że nawet nie wiedziałem, że umiem TAK szybko jeździć. Muszę pomyśleć o jakimś klubie kolarskim czy coś... Reece opanuj się! Zostawiłem rower i czym prędzej pobiegłem w miejsce spotkania. Nie było jej... Z ostatnią nutka nadziei wszedłem do środka. Rozglądałem się dookoła, wszedłem do pierwszej lepszej kawiarni i tam ją zobaczyłem... Z INNYM CHŁOPAKIEM. Nie wchodziłem już do środka tylko zatrzymałem się przy wejściu. Może to jej brat, tak to na pewno on. Przyprowadził ją i zaraz sobie pójdzie. Dał jej całusa w czoło i wyszli razem, trzymając się za ręce... Ale jestem głupi. Myślałem, że będzie mnie chciała po JEDNYM dniu znajomości. Trzeba było być na czas głąbie! Ugh, dlaczego akurat dziś?! Patrzyłem jak odchodzą innym wyjściem po czym sam wyszedłem z budynku. Wsiadłem na rower i pojechałem. Nie jechałem już tak szybko jak wcześniej. Wrzuciłem kwiaty do jakiegoś kosza na ulicy. Kiedy byłem na miejscu, odstawiłem rower i wolnym krokiem szedłem w stronę drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż ktoś mi otworzy...
- Mamo mówiłem, że- O, to ty - otwarł mi drzwi blondyn - Już po randce?
- Nie było żadnej randki - odpowiedziałem oschle, przepychając się obok Smitha, żeby wejść do środka.
- Jak to nie było randki? - Blake wyskoczył z salonu.
-Normalnie. Prawie już tam byłem, ale ona wyszła stamtąd z innym facetem...Gdybym przyjechał 5 minut wcześniej.... - mówiłem, zakrywając rękami twarz.
- Stary.... Tak mi przykro... - zaczął George.
- Zostawiłeś telefon... Pisała do Ciebie - dodał Blake, podając mi urządzenie - może jeszcze nie wszystko stracone.
- Może nie - powtórzyłem bardziej do siebie niż do moich przyjaciół.
