Chapter 1

175 16 2
                                    

Teraźniejszość


-Panno Jung~....

-Pani Shin, prosiłam aby zwracać się do mnie po imieniu!

-Przepraszam Nataly. CEO Bon-Joon Koo* kazał Ci przekazać że za 10 minut w sali konferencyjnej masz jakieś ważne spotkanie.

-Sam dyrektor kazał to przekazać? No cóż....skoro tak mówi....Dziękuję za informację.-uśmiechnęłam się miło do sekretarki, która była starsza ode mnie o jakieś 30 lat.

Siedziałam w swoim biurze przy biurku, patrząc spokojnie na rzekę Han-gang. Byłam zastępcą prezesa zarządu w jednym z największych przedsiębiorstw koreańskich na rynku. Na pracę nie narzekałam, na pieniądze nie narzekałam....jedyne na co narzekałam to swoje życie.

Kiedy opuszczałam swoje rodzinne miasto, wszystko się zmieniło, a przede wszystkim Ja. Nie byłam już tą samą Nataly która chciała spełniać marzenia, która była przyjaźnie i pozytywnie nastawiona do świata. Od tamtego feralnego dnia, obiecałam sobie, że nie dam sobą już kierować, że nie chce być zamknięta w klatce przyjaźni czy młodzieńczego zauroczenia, która jedynie mnie izolowała od tego co tak naprawdę chciała bym przeżyć. Zamknęłam się na świat, wmawiając sobie że już nic w życiu dobrego mnie nie spotka, że będę żyć z dnia na dzień studiując kierunek którego tak naprawdę nawet nie brałam pod uwagę na samym początku.

 Miałam żal że nic nie szło po mojej myśli. Oczekiwałam wsparcia od przyjaciela który chciał mnie zatrzymać przy sobie. Wtedy tego nie rozumiałam, czułam się przytłoczona tą sytuacją. Obwiniałam go za brak zrozumienia i samolubstwo a sama okazałam się nie być lepsza. Zostawiłam go, bez słowa wyjaśnienia. Chciałam nawet zadzwonić czy napisać, ale nie wystarczyło mi odwagi. Bałam się że ponownie mnie nie zrozumie, wytykając mi "błąd" pod tytułem "zostawiasz mnie samego". Ze strachu chciałam go wymazać z pamięci, ze strachu przestałam być Nataly.

Po wyprowadzce z Daegu, udałam się na zarządzanie. Wiadomo....na początku nie było łatwo. Pierwszy miesiąc mieszkałam w akademiku, w którym z kolei spotkałam swojego późniejszego lokatora Jeonghan'a i lokatorkę Nayeon. Już po dwóch miesiącach zamieszkaliśmy w wynajętym przez nas małym, dwupokojowym mieszkanku na obrzeżach centrum. Z tą dwójką mogłam zapomnieć o nudzie. Ona-pewna siebie, pyskata i zakochana w sobie marzycielka o gołębim sercu, on-co tu dużo mówić...przystojny blondyn o niebieskich oczach....



Żartowałam.


Przystojny może i był, ale na pewno nie w moim typie. Poza tym, nieśmiały raczej nie szukający przygód w miłości, a bardziej lubiący się dobrze zabawić w znajomym mu towarzystwie. Jako jedyny z naszej świętej trójcy potrafił gotować, za co dziękowałyśmy mu każdego dnia, bo gdyby nie on....dawno byśmy leżały na cmentarzu albo byśmy się pozjadały wzajemnie.

Każde z nas pracowało dorywczo. Nayeon pracowała jako kelnerka w kawiarni niedaleko naszego mieszkania, Jeonghan był sprzedawcą w sklepie muzycznym w którym dość dużo spędzałam czasu grając na pianinie, a ja dzięki moim wykładowcom dostałam początkowy staż w firmie w której aktualnie pracuję. Zastępcą prezesa zostałam po 5 latach mojej ciężkiej pracy której sobie nie szczędziłam, siedząc po nocach w papierach aby jak najlepiej wykonać swoją robotę aby z kolei szef był zadowolony. Pomimo moich początkowych niechęci, bardzo polubiłam tą pracę kiedy zdałam sobie sprawę z tego że skromnie mówiąc-jestem stworzona do tej roboty.

Popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie z mojej lewej strony. Wskazywał godzinę 11.13, a ja dokładnie za dwie minuty powinnam być w sali konferencyjnej na której miało odbyć się to ważne spotkanie, na które wysłał mnie sam Pan Bon. Szybko zerwałam się z fotela, aby wbiec do akurat otwartej windy i udałam się na 16 piętro. W między czasie zadzwoniłam na służbowy telefon Pani Shin, aby przygotowała dla mnie kawę.

Gdy weszłam do pomieszczenia, przy stole siedziało dwóch starszych panów. Na oko mieli, może z 45 i 40 lat. Na mój widok lekko się zmarszczyli, lecz po chwili zdziwienie przerodziło się w skromny i nieśmiały uśmiech. Podeszłam do nich i podając rękę, ukłoniłam się nisko z uwagi na szacunek jakim się darzy starszych w Korei.

-Witam Państwa w LG Corporation. Ja nazywam się Jung Nataly i jestem zastępcą prezesa zarządu w naszej firmie. W czym mogę państwu pomóc?-spytałam dość niepewnie, nie wiedząc o co chodzi.

-Witam, Ja nazywam się Bang Si-Hyuk i jestem właścicielem wytwórni muzycznej Big Hit Entertainment, a to jest Kim Sejin-manager zespołu Bangtan Sonyeondan.

-Miło poznać. Proszę usiąść.-gestem ręki wskazałam na siedzenia przy długim stole-W takim razie słucham państwa.

-Przyszliśmy do Pani z nietypową sprawą. A mianowicie, mamy dla Pani propozycję, myślę że nie do odrzucenia...







First Love | SugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz