Kolejny dzień w pracy. Dobrze chociaż, że płacą mi za to całe ogarnianie gówna, zwanego "zarządzaniem". Czym? Chyba wręcz wszystkim.
Jestem Nathan, najniższej możliwej klasy wampir i żyje wśród debili. Dlaczego? Bo sami nic w tym klanie nie potrafią zrobić, a nasz "przywódca" jest połmózgiem, wychowywanym wiecznie w złotej kołysce tylko i wyłącznie dlatego, że jest wysoko urodzony. Praktycznie gdyby nie lekcje biologii w podstawówce, to nie wiedziałby nawet, że ma coś między nogami.
Nagle ktoś delikatnie zapukał do drzwi mojego gabinetu, na co przekląłem w myślach i skrzywiłem się, bo już od rana pracowałem na laptopie i prosiłem, aby mi nie przeszkadzać. Czy oni nawet nie rozumieją słów " Zostawcie mnie w spokoju. Dziś mam dużo do roboty"?
— Wejść — rzekłem twardo, nie podnosząc wzroku znad ekranu. Co będę marnował wzrok na kogoś, kto nie potrafi wykonać zwykłego polecenia?
— Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł pan Iwan.
O... A więc tą osobą była sekretarka. Super. Jeszcze wpuściła tego patałacha...
— Jeśli przyszedł w sprawie tego, że przegrał bójkę, na którą mówiłem, że ma się nie pchać, to pokaż mu uprzejmie gdzie są drzwi. — Mój ton nie przyjmował sprzeciwu. Był stanowczy, ale i jednocześnie lekko ociekał chłodem.
No cóż... Jestem miły tylko dla ludzi, których szanuje, czyli tylko dla... z czterech osób? Ostatnimi czasy coś mi się chyba lista zmniejszyła.
Sekretarka zamknęła drzwi i tylko słyszałem, jak na korytarzu zaczynała odprawiać gościa z kwitkiem.
— O nie. Nie dam sobą pomiatać jakiemuś pieprzonemu Molowi! — oburzył się Iwan.
Tak, imbecylu. Jeszcze zacznij i tutaj się bić, a mając pretensje demolować mi hol. Wywróciłem oczami i nie przejmując się hałasami na zewnątrz, kontynuowałem pracę.
— Puśćcie mnie! Pożałuje tego! — wydzierał się nadal. Pewnie ochrona już go zgarnęła i za wsiarza wyprowadzała na dwór.
Cóż. Jego problem.
Pewnie każdy normalny na moim miejscu wziąłby te groźby do serca i się nimi przejął, lecz ja słyszałem już je aż do znudzenia. Niby nie powinienem tak traktować wyższego klasą wampira, bo to wbrew powszechnej etykiecie, ale dla mnie nie miała ona znaczenia.
Może przedstawię pokrótce hierarchię w tym społeczeństwie, aby nieco to wyjaśnić.
Najwyżej postawieni, zachowywali czystość krwi od wieków, a jest ich zaledwie kilku na świecie. Władczy i dominujący, posiadający specjalne moce, wysoką sprawność fizyczną oraz ponad przeciętną urodę, zwali się Roschae. Właśnie tej klasy był nasz jakże ukochany lord Alec. Szkoda tylko, że akurat jemu natura chyba poskąpiła inteligencji, przez co mądrym władcą to on ni za cholerę nie był. On nawet zgubiłby się w swojej willi bez GPSa.
Serio.
Już raz tak było. Może obyło się bez GPSa, ale ktoś musiał mu wskazać drogę, niczym zbłąkanej owieczce.
...
Boże, z kim ja żyję...
Ale wracając.
Po tej królewskiej klasie byli Tancos. Sprawni fizycznie, mieli wyostrzone zmysły, a także żyli w ciul długo. Jakbym miał porównać wszystko do dworu rodem ze średniowiecza, to byli by oni na poziomie szlachty. Ich przedstawicielem był właśnie Iwan.
Ale tak samo, jak w przypadku tych wyżej, ich iloraz inteligencji też często nie był zbyt wysoki. Często, ale nie zawsze. Z niektórymi była możliwość przeprowadzenia normalnej rozmowy, co znaczy, że potrafili myśleć głową, a nie tylko podejmować decyzje kierując się siłą swoich pięści i kroczem, bo przecież byli szlachtą i wszystko im wolno.
CZYTASZ
Udowodnię Ci |BL|
RomanceNie jest łatwo, gdy twoim klanem rządzi idiota. Nie jest jeszcze łatwiej, gdy mimo że jest się jedynym, najniższej postawionym wampirem, trzeba wszystko ogarniać i to dodatkowo z ukrycia. A najgorsze jest to, że mimo XXI wieku nadal toczyło się walk...