Może jeszcze album z dzieciństwa do tego?

5.5K 538 103
                                    

Stukałem bezgłośnie palcami o kubek na blacie, zastanawiając się co i jak mu powiedzieć. Nie przywykłem do mówienia o tym, co mnie spotkało. Powiedziałem to może raz czy dwa, teraz traktując to jako nieistotną część przeszłości. Po prostu się z tym pogodziłem, a dodatkowo w ogóle nie za często mówiłem o sobie.

Wczorajszy atak to wina alkoholu, tak? To można spalić, zakopać, usunąć, potraktować jako typową niechcianą fazę po pijaku. 

Czemu akurat to pamiętałem...

Wziąłem kubek i upiłem łyk kawy spoglądając na alfę, widząc po nim, że nie wiedział jak się zachować ani co powiedzieć. Nie żeby musiał to przecież jakkolwiek komentować.

— Mogę Ci wszystko spokojnie powiedzieć — rzekłem normalnym tonem, który wskazywał na to, że faktycznie ten temat mnie już nie ruszał. — Nie jest to długa, barwna historia, tylko po prostu przeszłość. 

Już widziałem, że otwiera usta, doskonale wiedząc, co chce powiedzieć, więc mu przerwałem zanim nawet zaczął.

— I nie waż mi się mówiąc ckliwych cytatów, że jak nie chcę, to nie muszę, bo z psa awansujesz na pudla — uprzedziłem uczciwie, uśmiechając się niby miło.

Matt skrzywił się na to określenie, patrząc na mnie, jakby przypominając sobie, czemu miał mnie za mendę. 

— Dobra, to po prostu mi powiedz — poprosił grzecznie, bez cienia sarkazmu. 

Coś chyba oporny był dziś na moje prowokacje. Później sprawdzę jak bardzo. 

— Moja matka była człowiekiem, a ojciec, jak dotąd uważano, najniższej klasy — zacząłem normalnie i zacząłem iść w stronę fotela. — Oczywiście później się okazało że może być niższa i jestem sobie taki ja, ale wracając. — Usiadłem na fotelu z kubkiem w rękach. — Matka jednak zmarła w wypadku samochodowym, a przynajmniej tak mi ojciec mówił. Kiedy miałem trzynaście lat on sam zginął w czasie jednego starcia z wilkołakami.

Widziałem jak alfa zrobił na to większe oczy, a ja już wiedziałem, jakie by było od niego pierwsze pytanie, więc od razu na nie odpowiedziałem. 

— I mimo tego nie nie lubię całej waszej rasy — skomentowałem. — Nie znoszę debili, a są oni i u ciebie, i u mnie. — Wzruszyłem ramionami. — Ale wracając. Po ich stracie przygarnął mnie taki jeden szlachcic od siedmiu boleści. — Prychnąłem i napiłem się kawy. — Wydałem mu się czymś atrakcyjnym, nowością w jego długim życiu, o słabym, ale pięknym ciele, z niespotykaną krwią. — Specjalnie akcentowałem, naśmiewając się z myślenia tamtego osobnika. — Więc sobie tej jakże fascynującej rzeczy używał, później oczywiście chwaląc się swoim znaleziskiem. Tłumiłem złość przez dwa lata. Po nich po raz pierwszy udało mi się przeciwstawić jego rozkazom. — Lekko uśmiechnąłem się na to pewny siebie, przypominając sobie wtedy jego minę. — Ten w wielkim szoku "co się właśnie stało?", a widząc, że nie ma już nade mną kontroli, zaczął być przerażony. Ja wtedy stałem i patrzyłem na niego ze szczerą nienawiścią. Zacząłem mu stawiać warunki, że on zachowa twarz przed innymi, czyli wtedy gdy będą goście, będę wykonywać większość jego poleceń, a tak to zapewni mi wszystko do kontynuacji mojej nauki i potrzebne mi rzeczy. Oczywiście tylko debil by na to poszedł, bo w końcu nie miałem żadnych mocy, ale on nim był, więc się zgodził. — Zaśmiałem się sucho, teraz to zabawnie wspominając. — I tak żyłem od tamtej pory za krew, w zamian za całą resztę. I pewnego razu, jak to można było przewidzieć, coś się zmieniło. — Uśmiechnąłem się nawet, bo z perspektywy czasu była to dość niecodzienna sytuacja. — W ciągu tych lat lord się zmienił, więc każdy chciał złapać z nowym władcą dobry kontakt. Tak właśnie jednego dnia, gdy miałem siedemnaście lub osiemnaście lat, odwiedził nas Alec z Victorem i paru innymi wampirami. Wszystko fajnie, do momentu, gdy w odosobnieniu jeden z jego świty nie zaczął się do mnie dobierać. W samoobronie zrobiłem coś, czego się nie spodziewał, czyli go zabiłem kijem od szczotki. 

Udowodnię Ci |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz