...Kiedy ta ręka sama się daje

5.6K 534 111
                                    

W chwili, gdy końce moich ostrych zębów natrafiły na skórę Matta, poczułem ruch jego mięśni, ponieważ ten zacisnął mocniej dłoń w pięść, najprawdopodobniej z bólu. Dokładnie czułem jak moje kły gładko przebijały kolejne warstwy tkanek, odblokowując dostęp do pożądanej przez moje zmysły krwi.

Już wtedy, gdy alfa specjalnie się naciął, wystawiając mnie na próbę, do moich nozdrzy dotarł ten zapach. Metaliczny, aczkolwiek przyjemny, nawet wtedy sprawił, że mój organizm błagał, aby go zasmakować.

Gdy ciepła, czerwona ciecz wpłynęła mi prosto do ust, pragnienie się nasiliło. Wziąłem pierwszy łyk i dogłębnie poczułem, jak ta odrobina spływa po moim gardle, powodując, że to już tak nie piekło. Na jego miejsce weszło natomiast inne uczucie, które sprawiało, że chciałem więcej i więcej.

W uszach zaczęła mi szumieć krew. Teraz prawie cała uwaga skupiała się na wyraźnym biciu drugiego serca. Były to mocne i lekko przyspieszone uderzenia. Potrafiłem odróżnić kiedy i która zastawka akurat się zamykała, a kiedy serce przechodziło w ułamkowy stan spoczynku, aby pompować krew dalej, wprost do moich ust.

Zacisnąłem trochę mocniej dłonie na przedramieniu drugiej osoby. Co śmieszne, niezależnie jakbym nie próbował, moje palce i tak nie objęłyby jej całego nadgarstka.

W końcu poczułem, jak trzyma na przeze mnie skóra robi się coraz bardziej chłodniejsza, z powodu braku ciepła, które teraz płynęło przez moje gardło, kojąc moje zmysły.

Nagle w moje czarne włosy wplątały się czyjeś palce. Wtedy odzyskałem przytomność. Matt nie odciągnął mnie siłą, jak się tego spodziewałem, ale lekko pociągnął, przywracając mnie do normalnego myślenia.

— Nathan. Już ci wystarczy — rzekł spokojnym, lecz bez większych emocji tonem.

Wyjąłem swoje kły z jego skóry, na co alfa lekko skrzywił się z chwilowego pieczenia. Oczywiście chciał zachować twarz twardego lidera, ale coś mu nie szło. Spojrzałem na niego kątem oka, wycierając kciukiem kąciki ust. Matt wtedy przeniósł wzrok z mojej twarzy na swoją rękę.

— Gorzej niż przy oddawaniu krwi — skwitował, oglądając ranę i co jakiś czas ściskając dłoń.

— A chędoż się. — Odwróciłem speszony wzrok, że i tak mu uległem. Uległem instynktowi i jego prowokacjom.

Pewnie jutro i do końca życia będę to sobie wypominał. Ale dopiero jutro, bo dziś nadal padałem i miałem ochotę chociażby zasnąć na podłodze.

— I jak? — Opuścił rękę i spojrzał na mnie szczerze zainteresowany.

Posłałem wzrok jedynie na chwilę na ślady na jego ręce i zauważyłem, że już się zaczęły goić. Jebana super regeneracja wyższych klas. Spojrzałem na niego spod łba, przez chwilę nic nie komentując.

— Jak jakiegoś psiego człowieka — oznajmiłem chłodno i usiadłem podkulając nogę, sięgając po moją herbatę ze stołu.

Brunet nic przez chwilę nie mówił, tylko patrzył na mnie nie mając już do mnie sił, a jego wzrok miał czysty i wyraźny przekaz: "Serio? A w mordę chcesz?". Jednak nie robiło to na mnie wrażenia i w spokoju zacząłem popijać nadal ciepły napój.

— Mógłbyś choć trochę okazać wdzięczności — stwierdził z przekąsem odwracając głowę.

— Czekaj, w takim razie się poprawię. — Odchrząknąłem teatralnie, po czym zacząłem mówić przesłodzonym tonem. — Och! Jaka ona była pyszna! Niczym nektar samych Bogów, a jeszcze jak płynęła! Czuć było piękny posmak lasu, a w dodatku...

Nie było mi dane dokończyć mojego przedstawienia, gdyż nie mogąc znieść już tego irytującego tonu głosu, zasłonił mi usta, na co uśmiechnąłem się wrednie.

— Już. Dobra, zrozumiałem, że jesteś mendą — oznajmił, ale jakoś nie wyczułem, aby mnie tym atakował.

— Ale za to jaką — odparłem pewny siebie, gdy zabrał rękę.

— Ta. Wredną — dokończył i usiadł do mnie bokiem.

— Wow. Szybki jesteś. Medal za spostrzegawczość? Kostkę? Obroże?

Po prostu nie mogłem się powstrzymać. Plus, że w sumie i tak ledwo myślałem z tego zmęczenia. A może po prostu czułem się teraz na tyle swobodnie?

— Chcesz jednak wylądować na dworze? — zapytał z nutą irytacji, na co się trochę zaśmiałem, przymykając oczy i kładąc głowę na oparciu kanapy.

— A masz tam ciepłą budę, w której śpisz w lato?

Jak dowalać to na całego. Natury nie zmienisz.

A że moja do miłych nie należy... Przynajmniej wcześniej się starałem. No ale cóż.

Nie wyszło. Ups?

— Nie, trumny twoich przodków. Chyba czują się zbyt samotni — Uśmiechnął się sztucznie mierząc mnie wzrokiem.

— Spanie w trumnie... Jakież to stereotypowe — westchnąłem teatralnie i na niego spojrzałem, uchylając powieki.

— Tak samo jak ta twoja buda — skrzywił się, wywracając oczami.

Czyżby właśnie wielki władca wilkołaków, sam alfa, przywódca stada, strzelił focha?

Czemu akurat teraz nie mam przy sobie telefonu. Przecież coś takiego trzeba uwieczniać!

— Chyba kogoś tu boli wielka i wilcza duma — zaśmiałem się zaspany znów zamykając oczy, mając opartą głowę na kanapie.

— Nie tak bardzo jak twoja — odgryzł się, mówiąc sarkastycznym, uprzejmym głosem.

— Moja już dziś z grobu nie powstanie, więc próbuj dalej — uśmiechnąłem się zwycięsko.

Mimo wszystko czułem jak odpływam. Wreszcie nie byłem cały czas skupiony, więc rozluźniłem się choć trochę, co natychmiast mój organizm wykorzystał na sen. Najnormalniej w świecie przestałem ogarniać co się działo wokół. Nagle moja głowa spadła na coś twardego, ale się tym nie przejąłem. Chciałem tylko i wyłącznie spać.

Jakieś niewyraźnie dźwięki docierały do moich uszu, może wołając moje imię, albo coś do mnie mówiące, ale nie zostawały przetwarzane na pełne i zrozumiałe zdania. Leżałem tak oparty przez chwilę, a przynajmniej wydawało mi się, że to była chwila.

W pewnym momencie poczułem, jak to coś spod głowy mi znika, ale szybko zostaje zastąpionym czymś ciepłym, po czym to ciepło zmieniło się w miękkie podłoże. Ktoś lub coś podniosło moje nogi i wygodnie ułożyło na miejscu, gdzie leżałem.

W tym głębokim półśnie przeszedł po mnie dreszcz zimna, przez co nieświadomie lekko podkuliłem nogi i wystawiłem rękę w poszukiwaniu czegoś. Trawiłem na coś, co miało palce, ale bardziej liczyło się dla mnie, że biło od tego czegoś gorącem.

— Ciepło... — wymamrotałem nieświadomie już kompletnie pochłonięty snem.

— Zaraz ci dam koc — usłyszałem znajomy ton głosu i ciepło z pod mojej ręki zniknęło, więc przysunąłem ją z powrotem do siebie.

Po nieznanej mi odległości czasu poczułem, jak coś mnie otula, co było bardzo miłe. Później poczułem spokojny ruch na moich włosach czegoś ciepłego, po czym to zniknęło, a ja na dobre odpłynąłem.

Udowodnię Ci |BL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz